– Powoli zmroku zaczęły wyłaniać się fragmenty olbrzyma. Nie wyglądały tak groźnie, jak na zdjęciach z ostrzału Westerplatte, ale to był on – Schleswig Holstein – wspomina Marcin Trzciński z Warszawy, który brał udział w wyprawie. – Poukładane w rzędy, leżące na sobie pociski kalibru 280 mm porośnięte były, tak jak i cały wrak, setkami muszli.
To była trudna, ze względu na silne prądy i płyciznę w tych rejonach, wyprawa. Była też dość kosztowna, bo w sumie pochłonęła ponad 50 tys. złotych.
– Wierzymy jednak, że należy światu przypominać, kiedy i gdzie naprawdę rozpoczęła się druga wojna światowa, tak aby ten koszmar nigdy nie powrócił – mówi Aleksander Ostasz ze Szczecina.
Dziesięciodniowa ekspedycja do pancernika zatopionego w wodach Estonii nie byłaby możliwa, gdyby nie wsparcie merytoryczne i logistyczne licznych polskich muzeów m.in. Muzeum Narodowego oraz Muzeum Morskiego ze Szczecina, Muzeum Orła Białego w Skarżysku Kamiennej, Muzeum Wojska Polskiego wWarszawie, Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. To tam w przyszłym roku, w związku z 70 rocznicą wybuchu II wojny światowej będzie można zobaczyć fotografie i film z wyprawy do okrętu, z którego strzały padły 1 września 1939 roku. W ekspedycji wzięli udział nurkowie z różnych miast Polski, w tym Warszawy, Mysłowic, Poznania, Gdyni, Kołobrzegu…
– Bardzo często pomagamy muzeom wydobywać z głębin cenne dla nich eksponaty – mówi Aleksander Ostasz. – Zawsze staramy się promować nasze miasto i region. Bardzo chcielibyśmy, by w Szczecinie było Muzeum Morskie z prawdziwego zdarzenia. Jesteśmy otwarci na współpracę także z innymi jednostkami muzealnymi, instytucjami, firmami. Zawsze zachęcamy, by osoby, które wiedzą coś na temat zatopionych samolotów, czołgów lub innych obiektów, które powinny znaleźć się w muzeum, do podania nam takich informacji.
W Szczecinie nie brakuje osób, które fascynuje nurkowanie. Ekipy z naszego miasta organizują wyprawy do wraku promu Jan Heweliusz oraz w okolice Szczecina, które obfitują we wspaniałe jeziora Ińsko, Czarnogłowy, Miedwie itd.
– Jesteśmy najstarszym centrum nurkowym w Szczecinie –mówi Tomasz Szymański z firmy Dive Devil. – Zainteresowanych sportem przybywa. Ludzie szukają rozrywki, stać ich na egzotyczne wyprawy. Teraz łatwiej wyjechać do Egiptu niż doWarszawy. Oczywiście większość z nich uprawia nurkowanie rekreacyjne, by móc penetrować wraki trzeba mieć odpowiednie uprawnienia. Doświadczeni nurkowie zejścia pod wodę do „Heweliusza”, czy „Holsteina” traktują jak wizytę w muzeum.
Dla tych, którzy chcą ponurkować z ciekawości wystarczą chęci, dobre zdrowie i kurs. Będą mogli podziwiać naturalne głazy, roślinność, zatopione łodzie albo np. torpedownię pod powierzchnią Jeziora Miedwie.
– W wodzie człowiek czuje się jak element tego środowiska – przyznaje Marek Sitarski z Dive Point. – Nie czuje się wtedy strachu, ruchy są spowolnione, więc trzeba być, jak szachista. Pomyśleć dwa razy zanim coś się zrobi.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?