Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wczoraj wieczorem Robert Kubica wyszedł ze szpitala. Lekarze stwierdzili u niego lekki wstrząs mózgu i ból w prawej kostce.

Michał Karpiński
To niewiarygodne, ale Polak może pojechać w kolejnym Grand Prix Formuły 1 już w niedzielę w Indianapolis Komora przetrwania – To cud! – napisała włoska prasa o wyjściu przez Roberta Kubicę bez szwanku z ...

To niewiarygodne, ale Polak może pojechać w kolejnym Grand Prix Formuły 1 już w niedzielę w Indianapolis

Komora przetrwania
– To cud! – napisała włoska prasa o wyjściu przez Roberta Kubicę bez szwanku z koszmarnego wypadku podczas Grand Prix Kanady. Ale na ten cud zapracowali technicy, którzy przez lata doskonalili bolid – najbezpieczniejszą maszynę na świecie
Włosi przeżywali wypadek naszego kierowcy nie mniej emocjonalnie od naszych rodaków, bo to w Italii krakowianin od dawna mieszkał i trenował. Dobre wieści nadeszły już w trakcie wyścigu. Jeszcze lepsze pojawiły się wczoraj. Lekarze z kliniki w Montrealu stwierdzili u Polaka lekkie wstrząśnienie mózgu, a także ból prawej – najprawdopodobniej zwichniętej – kostki. Jeden z medyków powiedział nawet, że biorąc pod uwagę okoliczności wypadku, stan naszego kierowcy jest więcej niż bardzo dobry.

Decyzja w czwartek
Wszystko wskazuje na to, że Polak będzie zdolny wsiąść do bolidu już w najbliższy weekend, podczas którego odbędzie się Grand Prix USA. Szefowie BMW-Sauber chcą podjąć decyzję w tej sprawie w czwartek. – Za wcześnie, by cokolwiek rozstrzygać. Wszystko się okaże w ciągu najbliższych dni i wtedy podejmiemy decyzję o obsadzie miejsca w drugim bolidzie. Jeśli zajdzie taka konieczność, jesteśmy przygotowani na to, że miejsce Roberta zajmie jeden z naszych rezerwowych kierowców – powiedział dr Mario Theissen, dyrektor BMW-Sauber.
Jeśli Kubica musiałby pauzować, jego miejsce zajmie jeden z dwóch Niemców: 19-letni Sebastian Vettel lub 25-letni Timo Glock.
Gdy opadły emocje związane z oczekiwaniem na wieści ze szpitala, wszyscy zastanawiają się nad tym, co uratowało naszego kierowcę. To tak skomplikowane pytanie, że najłatwiej jest odpowiedzieć: wszystko, z czego jest zbudowany bolid.
Wypadek nie wyglądałby jednak tak makabrycznie, gdyby nie stara konstrukcja toru w Montrealu. Tam, gdzie na większości obiektów jeszcze długo mielibyśmy wyhamowujący żwir (okrągłe kamyczki o średnicy 5-16 mm, 25 cm głębokości) na drodze Kubicy pojawiła się... betonowa ściana. Polak i tak miał szczęście, że uderzył w mur pod niedużym kątem. W ułamku sekundy od przelatującego nad torem bolidu odpadło niemal wszystko, a Polak został w samym, niemalże niepoddanym żadnym wgnieceniom, kadłubie...
I oto projektującym go (tzw. monokok) chodziło. Zresztą inna jego nazwa – komora przetrwania – mówi sama za siebie.
Monokok jest wykonywany z polimerów epoksydowych i włókien węglowych, czyli materiału dwa razy bardziej wytrzymałego od stali, ale pięciokrotnie lżejszego. Kadłub powstaje z 12 warstw cienkich mat z włókna węglowego, pomiędzy które umieszczane są płaty aluminium. Dzięki temu taki kokpit przetrwa nawet najcięższe wypadki, pochłaniając większość energii podczas wypadku. Dość powiedzieć, że tzw. pałąk (najwyższy punkt kokpitu, ponad głową – dzięki czemu ta nigdy nie zetknie się z podłożem) jest w stanie wytrzymać uderzenie o sile 12 ton. Wszystko to sprawiło, że Polak uszedł z koszmarnego wypadku z życiem.
O tym, że w zasadzie nic mu się nie stało zdecydowało wiele innych elementów. Dzięki kas-kowi uniknął urazu głowy, co przy setkach lecących z ogromną prędkością elementów rozbitego bolidu mogło się źle skończyć. A każdy kask w Formule 1 jest wyjątkowy, inny, dopasowany do kształtu głowy kierowcy. Powstaje ze 120 warstw superwytrzymałego włókna T800.

Przyjaciel HANS
Ogromną rolę odegrały także pasy bezpieczeństwa. W szalonym cyrku kierowcy przypięci są sześciopunktowymi pasami (włókna poliestrowe, tytanowe klamry), przypominającymi te z samolotów myśliwskich. Ogromnie ograniczają swobodę, ale – wraz z wprowadzonym w 2003 roku systemem HANS, kołnierzem, który chroni szyję i kark, zapobiegając uderzeniom o kierownicę – sprawiają, że ciało kierowcy w tym momencie jest niemal nieruchome.
I wreszcie fotel. Jedyny w swoim rodzaju, bo mobilny. Od 1999 roku można go wyciągać z bolidu wraz z kierowcą. Także ma własny system (KED) chroniący kręgosłup i szyję. Wykonany z włókien węglowych, pokryty pianką poliestrową i oczywiście dopasowany do ciała kierowcy.
Wszystkie te kosmiczne rozwiązania są co roku udoskonalane, a przecież powstają i nowe pomysły. Może dlatego od 1994 roku w Formule 1 nie było żadnego śmiertelnego wypadku. I nic nie wskazuje by się w tym względzie coś zmieniło.
Od 13 lat bezpiecznie
Ostatni tragiczny wypadek w Formule 1 miał miejsce w 1994 roku. W ciągu dwóch dni na torze Imola życie stracili Austriak Roland Ratzenberger i Brazylijczyk Ayrton Senna. W sumie na torach Formuły zginęło od 1950 roku 78 kierowców. W samym 1957 roku odeszło aż sześciu kierowców.
– W moich czasach już podczas zderzenia z murem, wypadek miałby śmiertelne skutki – wyznał Niki Lauda, komentując wydarzenie z udziałem Kubicy. Legendarny kierowca Formuły 1 w 1975 roku przeżył koszmar. Płonął uwięziony we wraku, w szpitalu zapadł w śpiączkę, a potem niespodziewanie wrócił na tor.
O tym, jak technika poszła do przodu, przekonaliśmy się już 10 lat temu. Giancarlo Fisichella uderzył na torze Silverstone w bandę, wyhamowując w niecałą sekundę z 230 km/h. Stłukł sobie tylko... kolano.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto