Władze firmy chciały, by policja rozpędziła byłych pracowników „Linodrutu”, którzy chcą odzyskać pieniądze
– To skandal – denerwują się byli pracownicy „Linodrutu”, którzy przyszli wczoraj do siedziby firmy po zaległe odprawy. Wałbrzyszanie czują się zwodzeni przez byłego prezesa, a teraz likwidatora spółki
Po likwidacji zakładu, w czerwcu wymówienia z pracy dostała cała załoga wałbrzyskiej fabryki lin i drutu. Z 57 osób likwidator spółki, a jednocześnie jej były prezes zatrudnił zaledwie 30. Nikt jednak nie otrzymał gwarantowanych odpraw.
– Termin wypłaty zmieniano trzykrotnie. Wiemy, że do firmy spłynęły pieniądze z funduszu gwarantowanych świadczeń. Co się z nimi stało? Czujemy się oszukani – denerwuje się Zdzisław Czarnecki, który w „Linodrucie-Linmecie” przepracował 13 lat.
Bez środków do życia został Sławomir Szałko.
– Dwójka dzieci na utrzymaniu, żona nie pracuje. Nie wiem, co mam robić, ponieważ nie wiadomo, kiedy dostanę ponad trzy tysiące złotych odprawy, a to dla mnie jedyny ratunek – zamartwia się.
Pracownicy zakładu czekali na pieniądze w dniu wręczenia im wypowiedzeń, czyli 30 czerwca. Termin wypłaty przeniesiono na początek lipca. Kolejny minął w ubiegły piątek.
– A pieniędzy jak nie było, tak nie ma – denerwują się.
Dlatego wczoraj chcieli od likwidatora usłyszeć, kiedy dostaną zaległe odprawy. Ochroniarz byłych hutników wpuścił, ale dziennikarzy już nie. Tak zadecydował Piotr Liese, były prezes „Linodrutu”. W efekcie siłą ochroniarz próbował zatrzymać dziennikarza TVP. Zaś sam Liese chyłkiem opuścił świetlicę, gdzie miał rozmawiać ze swoją załogą. Udało się nam z likwidatorem porozmawiać dopiero przez telefon.
– Za kilka dni powiem ludziom, kiedy dostaną pieniądze – ucinał wszelkie pytania Piotr Liese.
– Dlaczego jeszcze nie ma pieniędzy dla załogi? Dlaczego nie dostali wypłat skoro zakład został sprzedany? – pytaliśmy.
– Jestem bardzo zajęty, bo likwidacja to niełatwa sprawa. Umówmy się na inny termin – uciął likwidator i rozłączył rozmowę.
Jak się dowiedzieliśmy „Linodrut-Linmet” zakupiła siedlecka firma „Frezpol”. Z nieoficjalnych informacji wynika, bo nie chce o tym mówić likwidator, że nowy inwestor zapłacił za wałbrzyski zakład 1,5 mln zł. Nowy właściciel był jednak dla nas nieuchwytny.
Pracownicy zbierają podpisy pod doniesieniem do prokuratury.
– Łamane są nasze prawa jako byłych pracowników. W dodatku po spotkaniu z likwidatorem przyjechała policja i pytała, kto urządza protesty, wiece i zakłóca porządek. A przecież my nie jesteśmy przestępcami. Chcemy tylko należnych nam wypłat – żali się Czarnecki. •
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?