Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W podziemiach placu Solnego powstanie muzeum lalek. Co z resztą wrocławskich bunkrów?

Maciej Czujko
Urzędnicy znaleźli sposób na zagospodarowanie schronu pod placem Solnym. W podziemiach jednego z najbardziej atrakcyjnych miejsc w mieście ma powstać muzeum lalek.

Urzędnicy znaleźli sposób na zagospodarowanie schronu pod placem Solnym. W podziemiach jednego z najbardziej atrakcyjnych miejsc w mieście ma powstać muzeum lalek. Jego zagospodarowaniem zainteresowane są bowiem Akademia Sztuk Pięknych i Teatr Lalek.

Romantyczne przeznaczenia jednego z miejskich bunkrów to wyjątek od reguły. Wrocławskie schrony doczekały się czarnych dni. Kolejne z nich zmieniają swoje przeznaczenie. Z obiektów obronnych, zarządzanych przez dumnych wojskowych, stają się składami, sklepami, pustostanami i piwnicami zwykłych cywilów.
Pod placem Nowy Targ robotnicy zbudują parking, a na skrzyżowaniu ulic Ołbińskiej i Słowiańskiej Muzeum Narodowe ma swój magazyn. W bunkrze na pl. Strzegomskim też powstanie magazyn - sprzętu przeciwpożarowego. Przy ul. Ładnej już jest - obrony cywilnej. Leżą tam łopaty i maski przeciwgazowe. Przy ul. Skarbowców, tuż obok schroniska dla zwierząt, podziemny bunkier po prostu niszczeje. Podobnie jest z obiektem przy ul. Dembowskiego.
- Nie mamy konkretnego planu dla około stu wrocławskich schronów - tłumaczy Tomasz Ossowicz dyrektor Biura Rozwoju Wrocławia. - Większość z nich to po prostu piwnice. Jeśli natrafimy na któryś w trakcie inwentaryzacji, wtedy szukamy dla niego odpowiedniego przeznaczenia.
Wszystko zależy od położenia i sąsiedztwa. Tak więc mniejsze schrony w piwnicach domów trafiają w ręce wspólnot mieszkaniowych albo do Zarządu Zasobu Komunalnego. Czasem w piwniczkach powstają punkty gastronomiczne lub sklepiki. Dla dużych budynków i rozległych podziemi miasto stara się znaleźć poważniejsze przeznaczenia. Nie zawsze się to udaje.
Dlaczego schrony nie są nam już potrzebne jako budynki wojskowe?
- Nie ma teraz realnego zagrożenia konfliktem zbrojnym na terenie naszego kraju - tłumaczy Stanisław Kosiarczyk, dyrektor wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego we wrocławskim magistracie. - A nawet gdyby do niego doszło, to w obliczu współczesnej techniki wojskowej, krycie się po takich schrono-piwniczkach nie jest poważną próbą ratowania swojego życia - dodaje.
I żartuje, że niejeden z parkingów podziemnych wybudowanych w galeriach handlowych zapewniłby większą ochronę w razie wojny. Według niego, poważne schrony można budować jedynie za ogromne pieniądze, wiercąc jaskinie pod górami. Tak jak Szwajcarzy i Austriacy drążą tunele pod Alpami.
Czy więc wrocławskie schrony mogłyby stać się turystyczną atrakcją? Bronisław Zathey, szef wrocławskich przewodników, widzi w nich jeszcze większą szansę na promocję miasta.
- Wiele osób, które w roku 1945 przyjechały do Wrocławia, wspominało o sieci tuneli pod Wrocławiem - opowiada. - Podobno można było wejść do piwnicy pod placem Solnym, a wyjść na placu Strzegomskim. Przypuszczam, że o dużej części tuneli pod miastem po prostu nie wiemy - mówi. Według niego dzieje się tak po pierwsze dlatego, że część nie została nigdy odkryta. Po drugie, położenie i plany części z nich zagubiły się gdzieś w wojskowych planach. A po trzecie, wojsko może ukrywać informację o tych fragmentach, które zna.
Bronisław Zathey wyobraża sobie Wrocław z odrestaurowaną siecią tuneli. Powstałoby w ten sposób drugie, podziemne miasto. Ta futurystyczna wizja ekscytuje, bo znacznie podniosłaby atrakcyjność turystyczną stolicy Dolnego Śląska. Przewodnik opowiada o trzypiętrowych piwnicach kamienic w Rynku i przejściach z lustrami, dzięki którym jeden strażnik mógł obserwować wszystkie tunele korytarzy. Zapewnia, że odwiedzając podziemia Wrocławia wiele razy natrafił na miejsca dziwne i dające podstawę wierzyć, że pod miastem wiją się poniemieckie tunele.
- Bajdurzenie! - kwituje tę wizję przewodnika Henryk Klamecki z biura miejskiego konserwatora zabytków. - Nie ma takich podziemi. Opowiadanie o nich jest niepotrzebnym rozbudzaniem ludzkiej wyobraźni - oburza się.
Można mu wierzyć, bo Klamecki jest członkiem i założycielem Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji. Od kilkudziesięciu lat bada już tematykę wrocławskich umocnień. Według niego trzeba trzeźwo spojrzeć na problem i zająć się zagospodarowywaniem pozostałości po Festung Breslau.
- Są w mieście schrony wojskowe, które można by odrestaurować i zapraszać do nich turystów - tłumaczy Klamecki.
Mimo tego Bronisław Zathey, poważnie lub nie, zachęca do wiary w te półlegendy o podziemnym Breslau. Bo jeśli nawet jednak nie są prawdziwe, to dzięki nim Wrocław staje się jeszcze bardziej intrygujący.

100 schronów jest we Wrocławiu

15 proc. z nich miasto przemianowało na budynki cwilne

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto