Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W lasach Dolnego Śląska roi się od wnyków. Ludzie chcą dziczyzny na Boże Narodzenie

Artur Szałkowski
- Codziennie wynosimy z lasów narzędzia zbrodni na zwierzętach - mówią Tadeusz Ćwieluch i Wiesław Nogawka
- Codziennie wynosimy z lasów narzędzia zbrodni na zwierzętach - mówią Tadeusz Ćwieluch i Wiesław Nogawka
Stalowa linka z pętlą była rozciągnięta w krzakach na skraju lasu. Dla przechodzącej tędy sarny pułapka okazała się śmiertelna. Dramat zwierzęcia rozegrał się w pobliżu wałbrzyskiego osiedla Poniatów.

Stalowa linka z pętlą była rozciągnięta w krzakach na skraju lasu. Dla przechodzącej tędy sarny pułapka okazała się śmiertelna. Dramat zwierzęcia rozegrał się w pobliżu wałbrzyskiego osiedla Poniatów.
- We wnykach znalazłem jedynie wyrwaną nogę sarny, wszędzie było bardzo dużo krwi - opowiada Janusz Ziółkowski, myśliwy z koła łowieckiego Ponowa. - Ciężko ranne zwierzę uciekło w głąb lasu. Tam najprawdopodobniej skonało w męczarniach.
Nie był to, niestety, odosobniony przypadek. Straż leśna zlikwidowała w ciągu kilku ostatnich tygodni kilkaset pułapek na dziką zwierzynę. Im bliżej świąt Bożego Narodzenia, tym większa aktywność kłusowników.
To niewątpliwie skutek mody, by na świątecznym stole - obok potraw z ryb - znalazły się specjały z dziczyzny.
- W całym regionie walczymy z kłusownictwem - wyjaśnia Jerzy Ślusarczyk z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. - Jednak najgorsza sytuacja panuje w pobliżu dużych miast, które sąsiadują z lasami. Tam masowo zakładane są wnyki na dziki, sarny, jelenie, zające, bażanty i kuropatwy.
Zmagania strażników leśnych z kłusownikami przypominają zabawę w kotka i myszkę. W miejscu likwidowanych sideł i potrzasków pojawiają się kolejne. I - co gorsza - są groźne również dla ludzi.
- W walce z nami kłusownicy sięgają po różne narzędzia - mówi Wiesław Nogawka, strażnik Nadleśnictwa Wałbrzych. - Na patrolowanych przez nas odcinkach podkładane są żelazne brony, które dziurawią koła pojazdów.
Opowiada, że niedawno w taką pułapkę wpadł koń z gospodarstwa agroturystycznego. Stanął na żelastwie i pękła mu kość. Nie dało się go uratować.
Leśnicy narzekają, lecz mają też pewne sukcesy. Bardzo rzadko kłusownicy wybierają się do dolnośląskich lasów z bronią palną i psami myśliwskimi.
- Na hodowlę chartów i podobnych psów trzeba mieć teraz pisemną zgodę wojewody - tłumaczy Jerzy Ślusarczyk z dyrekcji lasów.
Kłusownicy i ich klienci lekceważą fakt, że - zanim trafi na stół - mięso powinno być zbadane przez weterynarza. Dlatego że może być groźne dla ludzi.
Kilka dni temu lekarze wykryli włośnicę u dzika zastrzelonego przez myśliwych w okolicach Lubina. Spożycie mikroskopijnych larw może zakończyć się dla człowieka śmiercią lub poważnymi powikłaniami, np. zapaleniem mięśnia sercowego albo mózgu.
- Mięso z legalnych polowań jest badane. Poważne zagrożenie stanowi natomiast działalność kłusowników, którzy pokątnie sprzedają dziczyznę - potwierdza Ryszard Bryliński, łowczy zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Legnicy.
To niejedyne zagrożenie, związane z jedzeniem dziczyzny, która nie została przebadana.
- Liczba chorób, którymi mogą się zarazić od dzikich zwierząt ludzie, jest ogromna - wyjaśnia Andrzej Bielarczyk, powiatowy lekarz weterynarii w Wałbrzychu. - Zagrożone są również zwierzęta domowe i hodowlane.
I przypomina, że jedząc mięso chorych saren lub dzików możemy zarazić się m.in. toksoplazmozą, świńską cholerą, a nawet gruźlicą.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto