Wrocław na rowerze: Pedałuję więc jestem [sonda]
Jedni rozdają ulotki na ulicach Wrocławia, inni gazety, jeszcze inni reklamy. Wielu młodych wrocławian wybiera też pracę kelnera czy sprzedawcy lodów, najczęściej dorywczo. Okazuje się jednak, że nie jest to łatwy kawałek chleba, a praca nieraz okazuje się bardzo wyczerpująca.
Paulina Susłowiec (na zdjęciu głównym)
studentka filologii polskiej, kelnerka w ogródku piwnym w Rynku
- Podjęłam pracę dorywczą, ponieważ chciałam zarobić parę groszy na wakacje. Miałam w planach wyjazd do Turcji, co prawda nic z tego nie wyszło, ale oszczędności są. Innych celów nie miałam. Wakacje to dobra okazja, żeby co nieco zarobić. Pracuję średnio 15 godzin dziennie. To kiedy kończę „dniówkę”, zależy od kierownika i klientów w ogródku. Niestety muszę stwierdzić, że klientów jest mnóstwo, a pensja nie jest adekwatna do nakładu pracy. Na szczęście są napiwki, choć z tym też bywa różnie. Zasada jest jedna: Polacy liczą każdy grosz, ale za to obcokrajowcy są hojni.
Katarzyna Borowska 20 lat, rozdaje ulotki na Placu Solnym - Zdecydowałam się podjąć taką pracę, bo potrzebuję pieniędzy. Mam niepełnosprawnego brata i to na niego przeznaczam wypłatę, a innej pracy na razie nie znalazłam. O studiach póki co nie myślę, bo nie mogę sobie na nie pozwolić. Pracuję codziennie po pięć godzin. Ludzie, którym podaję ulotki, reagują różnie. Czasem się uśmiechają, czasem marudzą... Muszę jednak przyznać, że pensja jest marna. |
Michał Zawiski, student informatyki pracuje jako kolporter gazet w Rynku - Miałem mały kryzys finansowy i życie zmusiło mnie do takiej pracy. Zbieram pieniądze, żeby móc opłacić kolejny semestr studiów. Mam już 1000 zł. Nie znalazłem lepszej pracy, a muszę szybko zdobyć pieniądze. Praca gazeciarza jest wyczerpująca. Wiele osób sądzi, że gazeta, którą rozdaję, jest bezpłatna i po prostu ją zabiera. Wtedy muszę interweniować – biec za taką osobą, przekonywać do zapłaty. Nie zawsze jest miło. |
Wiktor Rychter 17 lat, uczeń, rozdaje ulotki przy Galerii Dominikańskiej - Już od trzech lat pracuję dorywczo w każde wakacje, ponieważ rodzice przestali mi już dawać kieszonkowe. Chcąc sobie coś kupić, muszę na to sam zapracować. Jeżdżę na rowerze BMX i za zarobione pieniądze chciałbym do niego dokupić kilka części. Wcześniej pracowałem w sklepie, ale tym razem się nie udało i muszę rozdawać ulotki. Praca jest ciężka i marnie płacą, bo jedyne 7 zł za godzinę. Często też spotykam się z negatywnymi reakcjami przechodniów, którzy krzyczą na mnie, że ulotek reklamujących szkoły policealne nie potrzebują. |
Agnieszka Lewek studentka stosunków międzynarodowych, pracuje dla Greenpeace - Na ulicy codziennie spędzam około pięciu, sześciu godzin, zatrzymując ludzi, przedstawiając program Greenpeace i namawiając do wsparcia organizacji. Zaczęłam to robić, bo chciałam aktywnie spędzić wakacje. Nie robię tego dla pieniędzy, choć muszę powiedzieć, że na zarobki nie mogę narzekać. Stawka jest na pewno wyższa niż ta, którą mają osoby rozdające ulotki na ulicy. Po za tym to świetne zajęcie – mam ciągły kontakt z ludźmi i możliwość poznawania fascynujących, pozytywnych osób. |
Czytaj też:
- Dni Kariery 2011: Krówki i praca dla studenta
- Wrocław to drugie po Warszawie miasto w Polsce z największymi zarobkami
Monster Jam 2011 we Wrocławiu | George Michael - koncert na stadionie | Kliczko i Adamek we Wrocławiu | ZOO Wrocław: Cennik, godziny otwarcia, dojazd |
**
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?