MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ukochani dziadkowie

Barbara Chabior
fot. akpa
fot. akpa
Jacy są dla swoich wnuków Teresa Lipowska i Witold Pyrkosz, czyli Mostowiakowie z serialu „M jak miłość” Życiem babci Barbary i dziadka Lucjana fascynuje się osiem milionów Polaków.

Jacy są dla swoich wnuków Teresa Lipowska i Witold Pyrkosz, czyli Mostowiakowie z serialu
„M jak miłość”
Życiem babci Barbary i dziadka Lucjana fascynuje się osiem milionów Polaków. Niemal w każdym domu z wypiekami na policzkach oglądają perypetie bohaterów serialu „M jak miłość”. Najcieplejsze uczucia budzą seniorzy rodu Mostowiaków. A jakimi dziadkami są na co dzień Teresa Lipowska i Witold Pyrkosz?

W serialu większość bohaterów ma dobre serce, w szpitalach nie brakuje lekarstw, tradycja nie kłóci się z nowoczesnością, a nawet najtrudniejsze sytuacje życiowe można z czasem uporządkować. Widzom nie przeszkadza, że obraz to nieco wyidealizowany i pasjonujemy się losami ludzi żyjących w Grabinie. A już najbardziej, jak prawdziwe wnuki, pokochaliśmy cudowną parę starszych państwa Mostowiaków. Słusznie, bo nie tylko w serialu, ale i w życiu Teresa Lipowska (Barbara) i Witold Pyrkosz (Lucjan) są dziadkami.
Chcę mieć jeszcze wnuka
– Wnuczki robią ze mną wszystko, co chcą – przyznaje Witold Pyrkosz. Aktor jest dziadkiem 15-letniej Karoli, dziewięcioletnich bliźniaczek Kai i Kamili, dwuletniej Marysi i Zosi. Zosia ma 9 miesięcy.
Choć dziewczyny są wspaniałe, dziadek Witold nie przestaje marzyć o wnuku. Takim, z którym zagra w piłkę i pogada o męskich sprawach. I który będzie nosił nazwisko Pyrkosz, by ród miał kontynuację.
Na razie jednak rządzą nim panny. Są w stanie nakłonić dziadka do każdego wydatku. Karola dostała nawet prawdziwego konika o imieniu Gershwin. – Kupiliśmy dla niego siodło, derkę, a nawet wybieramy mu odpowiedniego gatunku marchewki i maleńkie buraczki – opowiada przejęty dziadek.
Witold Pyrkosz z wnuczkami nigdy się nie nudzi. Na co dzień wiodą z żoną życie w towarzystwie ulubionych kotów i psów. Odwiedziny dziewczynek to święto.
Kotleciki i księżyc
Teresa Lipowska szybciej stała się filmową babcią, niż została prawdziwą. Dziś jej wnuczek Szymon Piotr ma rok i siedem miesięcy. Aktorka zapewnia, że jest jej największym skarbem. Dlatego mimo nawału zajęć w teatrze i na planie filmowym, zawsze znajduje czas na opiekowanie się chłopczykiem. Bawi się z Szymusiem nawet wtedy, gdy jego rodzice są w domu. Dzieci mają wtedy chwilę wytchnienia, bo wiedzą, że synek ma dobrą opiekę. Babcia i wnuczek bardzo się przyjaźnią i robią to, co lubią.
– Bawimy się w chowanego, czytamy bajki, spacerujemy, oglądamy drzewa, chmury i księżyc – opowiada Teresa Lipowska. – No i robimy kotleciki, które Szymek uwielbia. Czasem mama przygotuje wspaniałą zupkę, która idzie w odstawkę, bo jest babciny kotlecik.
Bycie prawdziwą babcią nie wpłynęło na rolę Lipowskiej w „M jak miłość”.
– Kiedy jestem z wnukiem, nie gram. Ale na planie też często robię to, co dyktuje mi serce. Lubię dzieci, miałam już przynajmniej sześćdziesiąt filmowych potomków. I na ogół były to ciepłe role – opowiada aktorka. – Tylko raz w filmie Macieja Ślesickiego „Tato” zagrałam apodyktyczną, jędzowatą teściową. Wprawdzie i ona nie chciała źle dla wnuczki, ale nie była zbyt miła dla zięcia. Dlatego, kiedy moja bohaterka spadła z okna, na premierze filmu rozległy się brawa.
Ale te oklaski były tylko skutkiem dobrej kreacji aktorskiej. Teresa Lipowska przekonuje, że nie jest babcią, która się do wszystkiego wtrąca. Nie forsuje swojego zdania w kwestiach wychowania wnuka i nie myśli, że zawsze ma rację. – Im jestem starsza, tym mądrzejsza. Wiem, że każdy ma prawo urządzać sobie życie po swojemu. Teraz młodzi myślą inaczej niż kiedyś, ale przecież też mają swoją mądrość – mówi.
Dla Teresy Lipowskiej wymarzonym prezentem na Dzień Babci jest pamięć i serce okazywane jej przez Szymka. – Niech przyniesie maleńki kwiatek, batonik, mydełko czy serduszko na patyku, byleby pamiętał o tym dniu. Chciałabym, żeby mnie pocałował, przytulił i powiedział, że jestem dla niego ważna – mówi wzruszona.
Wzorzec dziadków
– Od chwili, kiedy gram w „M ja miłość”, dostaję niezliczoną liczbę wzruszających listów i dowodów sympatii – wyznaje Teresa Lipowska. – Z przyjemnością przyjeżdżam na plan.
– To już ponad sześć lat – dodaje Witold Pyrkosz. – I chyba coraz więcej akceptacji. Chyba serial się nie znudził, raczej przybywa jego zwolenników.
W domach milionów Polaków Mostowiakowie czują się dobrze. Wierzą, że to, co robią, to nie tylko praca, ale i odrobina misji. Bo chyba mogą mieć poczucie, że są czymś takim, jak wzorzec metra w podparyskiej miejscowości Sevres. Tyle że oni są wzorcem babci i dziadka, nawet jeśli internauci narzekają, że „zanadto wcinają się” w życie dzieci i wnuków.
– Nie mogę się czasem powstrzymać i, gdy tylko reżyser pozwoli, dodaję od siebie jeszcze trochę ciepła – śmieje się Teresa Lipowska. – Przemycam pocałunki i przytulenia, bo wciąż mi ich mało w scenariuszu. Wiem, że czasem jest aż nazbyt słodko, ale myślę, że tego ludziom potrzeba.
Witold Pyrkosz tak kocha tę rolę, że aż się odgraża: – Mnie Mostowiak nigdy nie znudzi. Nie liczcie na to, że dam się wyeliminować z akcji. Nie ustąpię!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rusza 61. Festiwal w Opolu. Znamy szczegóły

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto