ŻUŻEL
Zamiast jeździć po torze, jeżdżą na rehabilitację. W najlepszym wypadku Jacek Gollob, Stanisław Burza, Sławomir Drabik, Sebastian Ułamek, Tomasz Bajerski, Janusz Kołodziej, Mirosław Kowalik – to tylko bardziej znani polscy żużlowcy, którzy liżą rany po mnożących się w tym sezonie kraksach. Czy podobnych da się w przyszłości uniknąć?
Już teraz można mówić, że dla polskich żużlowców ten rok nie jest łaskawy. Ich kości zaczęły trzeszczeć jeszcze zimą. W lutym w piłkarskim meczu charytatywnym nogę złamał Rafał Okoniewski, a podczas treningów we włoskim Lonigo nie wytrzymał obojczyk Łukasza Romanka, który później przelatywał jeszcze nad bandą w Krośnie. Piotr Świst doznał nawet kontuzji na schodach własnego domu, w dniu wyjazdowego meczu z leszczyńską Unią, w którym rzecz jasna nie wystąpił. To był jednak zwykły pech.
To nie walka gladiatorów
Maj był wyjątkowo nieudany, gdy chodzi o wypadki na torze. Zawodników zdolnych ubywało w zasadzie co drugi, trzeci dzień. Co do przyczyn tych tragedii zdania są podzielone. Jedni wskazują na presję kibiców i działaczy, inni na szybkie motocykle, a jeszcze inni na przemęczenie czy twarde bandy. - Jedno jest pewne. Coś trzeba z tym zrobić, bo w końcu ktoś się tym sportem zainteresuje i będą kłopoty. Bo żużel to przecież sport, a nie jakaś walka gladiatorów - zauważa trener Atlasa Marek Cieślak.
Podobnie jak w życiu, tak i w speedwayu rządzą pieniądze. Prześledźmy ostatnie dni Tony'ego Rickardssona, Ryana Sullivana czy Jarosława Hampela. Piątek – oficjalny trening przed GP, sobota – turniej, niedziela – jazda w lidze polskiej, poniedziałek – turniej w Miskolcu na Węgrzech. - Niech mi nikt nie mówi, że w samochodzie można się dobrze wyspać. A zawodnicy są w ciągłej podróży – dodaje szkoleniowiec WTS-u, który w poniedziałek odwiedził w częstochowskim szpitalu Drabskiego. - Plecy ma fioletowe do dziś – dodaje. Rafała Dobruckiego namierzyliśmy w czasie podróży do Radzynia na zabiegi rehabilitacyjne. Można rzec – szczęściarz. Drabik nie może jeszcze nawet siedzieć.
Popisywał się przed znajomymi
Młodych ponosi brawura, a – jak mówi Jacek Krzyżaniak – starzy też nie chcą odpuszczać. Jeden z tych młodych wilków – Janusz Kołodziej na własne życzenie leżał w niedzielę dwukrotnie. I teraz ma pękniętą miednicę. - Popisywał się, bo na trybunach byli znajomi ze Szwecji – narzeka dyrektor tarnowskiej Unii Szczepan Bukowski, który stracił trzeciego zawodnika. Na jak długo? - Na dzień dobry lekarze mówią o czterech tygodniach, ale będę się starał skrócić ten okres – mówi młodzieżowiec.
Zawodnicy wskazują na presję, choć działacze i trenerzy nie do końca się z tym zgadzają. - Największa jest w Grand Prix, a tam przecież nie dochodzi do poważnych kontuzji – sugeruje szef WTS-u Andrzej Rusko. - Jaka presja? Za moich czasów na ligę chodziło w Częstochowie po 30 tys. ludzi. Owszem, pieniędzy nie było, ale presja była jak cholera – dodaje Marek Cieślak.
Zawodnicy pokryli koszty
Czy rozwiązaniem byłby nakaz zamontowania na wszystkich stadionach dmuchanych band? - Od dawna o tym myślę. I nie chodzi tu o koszt zakupu, bo w przypadku umieszczenia poduszek tylko na łukach chodzi o kwotę około 150 tys. zł, może nawet niższą. Bardziej boję się o kulturę techniczną, o utrzymanie takiej bandy, którą po zawodach trzeba przecież starannie zdemontować – mówi Andrzej Rusko.
Na dwóch torach w Anglii – w Coventy i Arena Essex - już w zeszłym roku zamontowano na łukach pneumatyczne ogrodzenie pomysłu Barry'ego Briggsa (organizatrzy GP zamiawiali je u Australijczyków). W tym sezonie na pozostałych torach również znalazły się pneumatyczne bandy, ale od innego producenta.
- Te od Briggsa zdały egzamin i nie ma powodów, bym ich nie polecała – mówi promotorka angielskiego Ipswich Magda Zimny-Louis. - Nam i innym klubom kazano zamontować bandy innej firmy, która wygrała przetarg. I te są niestety wadliwe. Puszczają na szwach i mieliśmy przypadek, że zawodnik znalazł się pod spodem.
Ciekawie rozwiązano na wyspach problem pokrycia kosztów tego przedsięwzięcia. Zawodnicy nie dostali po prostu punktówki za dwa mecze towarzyskie na początku sezonu - Specjalnie się nawet nie buntowali – dodaje żona Johna Louisa. Kluby wyłożyły brakującą kwotę. Warto przeszczepić ten pomysł na nasz grunt.
Barry Briggs we Wrocławiu
Nowozelandczyk Barry Briggs wczoraj był w Częstochowie, a dziś pojawi się we Wrocławiu, by zaprezentować dmuchaną bandą według własnego pomysłu, która sprawdza się w lidze brytyjskiej. Briggs – czterokrotny indywidualny mistrz świata (57, 58, 64, 66) – to także twórca tzw. deflektora, urządzenia ograniczającego wydobywanie się żużlowej szprycy spod tylnego koła.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?