Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trener Paweł Janas - pierwszy wielki przegrany mistrzostw świata w piłce nożnej

Ireneusz Maciaś
Samotny biały żagiel Miał być drugim Kazimierzem Górskim. Ale skończy jak Jerzy Engel, który odszedł w niesławie. Zabrakło mu charyzmy, a w kluczowym momencie, w 92 minucie meczu z Niemcami opuściło go ...

Samotny biały żagiel
Miał być drugim Kazimierzem Górskim. Ale skończy jak Jerzy Engel, który odszedł w niesławie.
Zabrakło mu charyzmy, a w kluczowym momencie, w 92 minucie meczu z Niemcami opuściło go szczęście

Piłkarzem był doskonałym. W 1982 roku należał do filarów zespołu Antoniego Piechniczka, trzeciej drużyny świata. Kiedy grał w lidze francuskiej, dziennikarze nie kryli zdziwienia, że trafił tam tak późno. Ale już wtedy wiedział, że na dalsze życie będzie zarabiał jako trener.

Nałogi
W 1982 roku, tuż po zdobyciu wicemistrzostwa olimpijskiego, Paweł Janas przeżył dramat. Okazało się, że ma raka węzłów chłonnych. Częste wizyty w Centrum Onkologii na warszawskim Żoliborzu, badania, a później terapia kosztowały go wiele nerwów. Przyniosły jednak efekt. Po chorobie nie ma już śladu.
– Raz w roku muszę meldować się na kontrolnych badaniach. Dla świętego spokoju – wyjaśniał w jednym z wywiadów dla naszej gazety.
Pacjentem nie był jednak łatwym. Mimo zaleceń lekarzy nie odstawił definitywnie papierosów. W zapomnienie nie poszła też jego ulubiona whisky.
– To taki drugi Andrzej Niemczyk. Obaj mieli podobne problemy, obaj wygrali wyścig o życie i nie zmienili upodobań – mówi współpracownik selekcjonera, Krzysztof Rola-Wawrzecki.

Rodzina
Od 1999 roku mieszka w Popowie pod Wronkami. Wtedy posadę dyrektora Amiki załatwił mu Stefan Majewski, przyjaciel z boiska, który w tym czasie był trenerem zespołu sponsorowanego przez fabrykę kuchenek. Tam Janas poznał Małgorzatę Budzyńską, obecną partnerkę życiową. Wybudowali dom. Lecz to ona jest jego gospodarzem. – Trawę kosi ogrodnik, a wbijanie gwoździ należy już do mnie. Paweł nie ma na to czasu – zastrzega pani selekcjonerowa.
Z tą inwestycją nasz trener miał jednak sporo problemów. Okazało się, że ziemię kupił od Agencji Nieruchomości Rolnych w Pile za 10 procent rynkowej wartości. Dwa lata temu byłemu szefowi i księgowej tej instytucji prokuratura postawiła zarzut działania na szkodę Skarbu Państwa. Janasowi się upiekło.
O to, aby selekcjoner był dobrze ubrany i by przed każdym jego wyjazdem – a te są przecież częste – w walizkach znalazło się wszystko, co trzeba, dba oczywiście pani Małgosia. Właśnie dla niej selekcjoner chce uregulować życie osobiste. Jego małżeństwo rozpadło się po 20 latach. Gdy wyprowadzał się z domu w Radości, dzieci były już odchowane. Ale 18-letnia Asia, która mieszka z matką, długo nie mogła się pogodzić z tym, że rodzice nie są razem. Starszy Rafał jakoś to zrozumiał. Ale on usamodzielnił się już wcześniej (dostał od ojca mieszkanie). Był m.in. asystentem trenera Władysława Żmudy w reprezentacji młodzieżowej. Złośliwi twierdzili, że posadę załatwił mu oczywiście ojciec. – Rafał otrzymał tę pracę wcześniej niż ja – odpowiadał selekcjoner reprezentacji.
Później Janas junior został dziennikarzem sportowym w ogólnopolskiej gazecie, by tuż przed mundialem trafić do sztabu trenerskiego reprezentacji narodowej.
– Paweł zrobił rzecz niedopuszczalną. Zatrudnienie syna to czysty nepotyzm. Dziwię się Listkiewiczowi, że nie zareagował – twierdzi znany dziennikarz piłkarski z Warszawy i dobry znajomy opiekuna kadry.

Pasja
Pewien myśliwy po pięćdziesiątce wyszedł do lasu i zaczął strzelać po kolei do drzew. Te, do których nie trafił, kazał wyciąć. Tak ponoć odbywała się selekcja kadry na niemiecki mundial.
Trochę w tym prawdy pewnie jest, bo obok piłki nożnej, największą życiową pasją Janasa są polowania. Polubił je jeszcze we Francji. Ale dopiero po przeprowadzce do Popowa poczuł prawdziwy smak Puszczy Noteckiej. Dziś żartuje, że jego najcenniejszym trofeum jest wspomniana Małgorzata Budzyńska. A ta wielokrotnie podkreślała, że właśnie w lesie Janas często szuka ucieczki od codziennej rzeczywistości. Tak było choćby po przegranym meczu 1:5 z Danią w przededniu rozpoczęcia kwalifikacji.

Przyszłość
Nie musi się martwić o jutro. Na czas przygody z kadrą został bowiem urlopowany z Amiki. Funkcja dyrektora czeka zatem na niego w... Poznaniu, dokąd przeniósł się pierwszoligowiec z Wronek. Taka rola odpowiada mu doskonale. Będzie mógł pracować w zaciszu swojego gabinetu, przestanie kontaktować się z dziennikarzami, za którymi nie przepada.
„To taki samotny biały żagiel. Na zewnątrz wydawałoby się niedostępny, mruk, a w środku – dusza człowiek” – tak scharakteryzował go jeden z przyjaciół, Wojciech Kaszyński – szef Amiki.
Na niemieckim mundialu stał się największym przegranym polskiej ekipy. Zarzucono mu brak kontaktów z mediami, fatalną taktykę i zbyt późne zmiany. Mimo takiej krytyki już zapowiedział, że nie poda się do dymisji.
– Co bym zrobił na jego miejscu? Zagrał w rosyjską ruletkę i natychmiast zrezygnował. Choć tak naprawdę, to nie Janas jest wszystkiemu winien. Ktoś go wybrał i ktoś mu przecież na to wszystko pozwalał – twierdzi słynny bramkarz Jan Tomaszewski. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jaga i Śląsk powalczą o mistrza!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto