MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Transferowa niemoc

Michał Lizak
Lynn Greer – ostatni wielki transfer Śląska
Lynn Greer – ostatni wielki transfer Śląska
Od dwóch lat żadnego zakupu w koszykarskim Śląsku nie można uznać za strzał w dziesiątkę Pudło za pudłem – tak najkrócej można określić kolejne pseudowzmocnienia ekipy Ery Śląska Wrocław.

Od dwóch lat żadnego zakupu w koszykarskim Śląsku nie można uznać za strzał w dziesiątkę

Pudło za pudłem – tak najkrócej można określić kolejne pseudowzmocnienia ekipy Ery Śląska Wrocław. Co prawda drużynę i poszczególnych graczy powinno się oceniać po sezonie, ale w tej chwili naprawdę brak argumentów, by wierzyć, że ten zespół stać na wdarcie się do finału play-off

Jesienią 2003 roku zaczynającą euroligowy sezon ekipę Śląska Wrocław wzmocnił amerykański rozgrywający – Lynn Greer. Wcześniej nie sprawdził się w Grecji, zaś pod koniec października stracił szansę na kontrakt w NBA – w drużynie Milwaukee Bucks. Podpisał kontrakt za 7 000 dolarów miesięcznie i... został gwiazdą Euroligi. Rok później – już za 80 tysięcy dolarów miesięcznie – trafił do Dynama Moskwa. W Rosji furory nie zrobił, ale teraz podbija ligę włoską. Dostał najwięcej głosów w plebiscycie kibiców przed meczem gwiazd, a już teraz – na półmetku rozgrywek – jego zespół z Neapolu (prowadzony przez byłego trenera Śląska Pierro Bucchiego) zaproponował mu nowy kontrakt za 700 tysięcy euro za sezon.
Inna kasa – inny problem
Pozyskanie Greera to ostatni trafiony transfer Śląska. Od tamtej pory zdarzało się do wrocławskiego zespołu ściągnąć graczy wartościowych, ale nie gwiazdy, które byłyby w stanie przenieść ten zespół na inny poziom. I to – a nie braki w kasie – jest największym mankamentem Śląska...
Dawniej to wrocławski klub wyznaczał w Polsce standardy. Ściągając Rajmondsa Miglinieksa, zaszczepił w Polsce modę na europejskich rozgrywających – spokojnych i poukładanych, tak różnych od czarnoskórych, szalonych graczy, których dziesiątki rządziły na naszych parkietach. Potem – sprowadzając Harolda Jamisona czy Michaela Wrighta pokazał, jak można zdominować walkę pod koszami. Teraz coraz częściej wrocławianie sięgają po graczy znanych z polskiej ligi, sprawdzonych przez innych. Powielają to, co udało się w innych klubach. A gdy ściągają nowe twarze, z reguły są to transfery chybione, żeby wymienić tylko Watsona, Vasiljevicia czy Grafsa.
Skąd taka zmiana? Kiedyś Śląsk operował dużo większymi pieniędzmi, więc sięgał po graczy znanych z wielkich europejskich aren czy nawet boisk NBA. Teraz budżet jest o wiele mniejszy, więc trzeba szukać „perełek”, nieznanych zawodników, z małych uniwersytetów, którzy dopiero w Polsce mogą się wypromować. A to jest o wiele trudniejsze i wymaga przede wszystkim świetnego rozeznania na rynku amerykańskim i europejskim.
Kozioł ofiarny
W Śląsku za transfery odpowiada Waldemar Łuczak – dyrektor ds. sportowych. Faktycznie jest także rzecznikiem prasowym klubu oraz odpowiada za szkolenie młodzieży. Zrzucenie odpowiedzialności za jakość graczy na jego barki – co często zdarza się kibicom – to jednak półprawda. W Śląsku nikt nigdy nie jeździł na campy dla graczy, o wizytach w Stanach Zjednoczonych – gdzie co roku różne uczelnie kończą setki zawodników szukających koszykarskiej pracy za grosze – nie wspominając. Z dużym budżetem to nie był problem – teraz zaczyna to pokutować. Bo gdy jest potrzebne rozeznanie – sam internet i rady agentów nie wystarczą. Dariusz Szczubiał z Polpharmy czy nawet wszem i wobec krytykowany Andrzej Kowalczyk ze Stali Ostrów co roku są na obozie w Treviso i na przynajmniej kilku campach w USA. I co roku udaje im się do Polski ściągnąć nowe twarze, które stają się gwiazdami ligi. Przykłady? George Reese czy Jerry Johnson to ulubieńcy kibiców, motory napędowe swoich zespołów. I kosztują przysłowiową „czapkę śliwek”.
Drożej znaczy taniej
W Śląsku dyrektor sportowy klubu z powodów oszczędnościowych nie jeździ na mecze pucharowe (gdzie nie tylko mógłby obserwować graczy, ale i nawiązywać kontakty, a to w tej pracy niezbędne), nie bywa na europejskich campach (amerykańskich nawet nie wspominając) i w dużej mierze musi się każdorazowo opierać na opiniach agentów. Jak na tym wychodzi Śląsk – widzimy przez ostatnie dwa lata. Dlatego właśnie skauting to w tej chwili największy problem klubu. Problem, a zarazem szansa na rozwój. Bo więcej kosztują kolejne porażki (sprzedaż biletów, zainteresowanie mediów i sponsorów, generalna opinia o klubie, marazm kibiców), a przede wszystkim wymiany graczy i płacenie kar za rozwiązywanie kontraktów czy testowanie w trakcie sezonu kolejnych obcokrajowców. Rachunek wydaje się prosty. Oby szefowie klubu wreszcie z tego zdali sobie sprawę... •

Transfery Śląska w ostatnich trzech sezonach 2005/2006
Nowe twarze:
• Ante Kapov
• Darren Kelly
• Aleksandar Dimitrovski
Z ligi polskiej:
• Dante Swanson
• Srdjan Lalić
• Denis Korszuk
• Kevin Fletcher
2004/2005
Nowe twarze
• Raitis Grafs f
• Adrian Autry
• Primoż Kobale
• Aivaras Kiausas
• Michael Watson g
2003/2004
Nowe twarze
• Derrick Phelps
• Ryan Randle
• Pero Vasiljević
• Tanel Tein
• Lynn Greer

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto