Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragiczna śmierć - nie mówię, że bohaterska - naznacza ginącą osobę nimbem godności

Redakcja
fot. Marzena Bugała
Z dr. Krzysztofem Łęckim, socjologiem z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach rozmawia Aldona Minorczyk-Cichy

Wokół tragedii smoleńskiej nie przestają pojawić się spiskowe teorie, a ona sama obrasta mitami. Dlaczego tak się dzieje?

Teorie spiskowe są starsze niż tragedia pod Smoleńskiem. Takie wydarzenia zawsze przyciągają różnego typu koncepcje. W pierwszym etapie, zaraz po wypadku, podano kilka sprzecznych informacji, z niektórych się wycofano, do jeszcze innych już nie wracano. To pożywka dla takich teorii.

Najczęściej wygłaszane teorie spiskowe dotyczą rzekomego "maczania palców" w tragedii przez Władimira Putina, zamachu, zemsty za wspierane Gruzji. Czy one wynikają z faktu, że spora część Polaków jest rusofobami?

Nie sądzę. Polacy nie są rusofobami. Zawsze sytuacje tragiczne - gdy coś nie jest do końca wyjaśnione, gdy pojawiają się różnorodne hipotezy - są pożywką dla ludzi, którzy mają skłonności do tworzenia wyimaginowanych sytuacji. Proszę zwrócić uwagę na to, ile lat minęło od śmierci prezydenta Johna Kennedy'ego, a ciągle odzywają się głosy, że zabójcą nie był Lee Oswald, a jeśli to jednak on, to na pewno nie działał sam. Jest tylko jedno, co może rozwiać wątpliwości. To rzetelna i przejrzysta informacja, o którą łatwo bynajmniej nie będzie.

Dlaczego tak pan uważa?

Zaraz po katastrofie było sporo zamieszania informacyjnego. Podawano, że maszyna kilka razy podchodziła do lądowania, potem pojawiły się wątpliwości co do godziny katastrofy. Choć to wszystko nie sprawia, że teorie spiskowe stają się wiarygodne, ale powoduje, że zwiększa się grono osób mogących się ku nim skłaniać.

Co z tego, czego jesteśmy teraz świadkami, zapamiętają najmłodsi Polacy? Odbiorą to jako czas solidarności z Rosjanami, czy wręcz odwrotnie: będą traktować Rosjan jako "czarne charaktery"?

Trudno to stwierdzić już teraz, bo sprawa wciąż jest świeża. Pewne jest tylko to, że ten czas zapadnie im w pamięci. Kiedy zmarł prezydent Kennedy, miałem trzy-cztery lata. Mimo że media nie były wtedy tak rozwinięte jak obecnie, tamto wydarzenie dobrze pamiętam. O tym, co obecne dzieci zapamiętają z tragedii pod Smoleńskiem, zdecydują najbliższe miesiące. Nie sądzę, by były to wspomnienia atmosfery bardzo nieprzychylnej dla Rosjan.

Mamy do czynienia z tendencjami do mitologizacji zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Niezbyt lubiany i często krytykowany za życia, staje się na naszych oczach bohaterem narodowym. Dlaczego?

Tragiczna śmierć - nie mówię, że bohaterska - zawsze naznacza osobę, która ginie, nimbem godności. A gdy ginie pierwsza osoba w państwie, prezydent - to naturalnie staje się on przedmiotem smutku, szacunku, kultu. Na dodatek z prezydentem zginęło prawie sto osób, w tej liczbie wielu przedstawicieli elity politycznej kraju. To, jak ludzie reagują na taką tragedię, nie musi się wszystkim podobać, ale jest po prostu faktem, na który nie należy się obrażać. Jeśli ktoś tak się zachowuje, powinien zdawać sobie sprawę z tego, że jest oderwany od rzeczywistości.

Można zestawić na równi tragedię w Katyniu z katastrofą pod Smoleńskiem?

Absolutnie nie można postawić znaku równości między nimi, bo nie można porównać wielkiej zbrodni do najbardziej nawet tragicznej w skutkach katastrofy. W pierwszym przypadku mieliśmy do czynienia z morderstwem z premedytacją, w drugim - nie sądzę, by potwierdziła się jakakolwiek z teorii spiskowych.

Czy istnieje niebezpieczeństwo, że - jako społeczeństwo - po katastrofie smoleńskiej zamkniemy się w klatce pełnej fobii, czy też uporamy się z lękami i podejrzeniami wobec Rosjan? Że wyjdziemy z tej sytuacji silniejsi, otwarci?

Osoby, które były rusofobami, pozostaną nimi. Ta tragedia nie zwiększy ich szeregów. Daleki też jestem od podejrzeń, że jeśli ktoś mocno przeżywa śmierć i płacze, to robi to na pokaz, a nie z potrzeby serca.

Jak ocenia pan media w całej tej sytuacji?

Dla mediów to była i jest trudna sytuacja. Niektóre mocno zmieniły sposób przedstawiania prezydenta i jego małżonki. To też było szokiem dla społeczeństwa. Być może nastrój w mediach był tak bardzo "czarny", jak sugerował to w jednej z wypowiedzi medioznawca prof. Wiesław Godzic ("Media stworzyły atmosferę końca świata. Płaczą i sugerują, że inni powinni płakać. Stworzył się taki płaczliwy wór, z którego wydostać się jest ciężko" - wypowiedź z 14 kwietnia), ale trudno nie zgodzić się z faktem, że mieliśmy do czynienia z wielką tragedią. Media zdały egzamin, ale nie tak dobrze, jak to sobie wyobrażają. Teraz widzimy, że część z nich straciła na wiarygodności, definitywnie zmieniając wizerunek zmarłego prezydenta. Nie bez powodu w Krakowie podczas pogrzebu kilka tysięcy osób żądało wyłączenia na telebimach relacji przekazywanej przez TVN.

W mediach co dnia słyszymy nowe rewelacje związane z katastrofą.

Nie należy się temu dziwić. Polacy lubią spekulować. Ta tragedia to dobry towar dla mediów.

Jak pan ocenia zachowanie się polityków wobec tragedii?

Nie znam polityka, który ostentacyjnie wykorzystywałby tragiczne wydarzenia sprzed kilku tygodni do swoich celów. Wiem natomiast, że wielu z nich postawiłoby najchętniej taki zarzut innym...

============11 (pp) Zdjęcie Autor(15969059)============

fot. MARZENA BUGAŁA

============25 (pp) Cytat 13 karmina opinie(15969058)============

Nie można postawić znaku równości między tym, co 70 lat temu stało się w Katyniu a tym, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku, bo nie można porównać wielkiej zbrodni do najbardziej nawet tragicznej w skutkach katastrofy

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto