Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szkoły wyższe to fabryki bezrobotnych?

Mariusz Kruczek
Mariusz Kruczek
Uniwersytety kształcą humanistów, którzy nie odnajdują się na rynku pracy. Co o tym sądzicie? Podyskutujmy o studiach we Wrocławiu!

Dane GUS alarmują, że aż 40 proc. studentów po studiach pracuje poniżej swoich kwalifikacji. Stopa bezrobocia w drugim kwartale 2010 r. wyniosła 24 proc. i wzrosła o 2,6 proc. w stosunku do 2009 r. W latach 90. obserwowaliśmy boom na studiowanie, a zdobycie magisterium stało się przymusem. Skuszeni marzeniami o ciekawej pracy i wysokich zarobkach młodzi ludzie tłumnie wybierali do studiowania prawa, psychologii, socjologii czy pedagogiki. Nie mniejszą popularnością cieszyły się kulturoznawstwo, historia sztuki albo archeologia.

Pracodawca kontra uczelnie wyższe

Zasadniczy problemem jest brak kształtowania praktycznych umiejętności i kwalifikacji w programach nauczania. To patologia, dręcząca naukę w Polsce od poziomu podstawówki.

- Robiliśmy badania w branży IT i okazało się, że kierunki studiów są niedostosowane do wymagań pracodawców - mówi Małgorzata Rusewicz z Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". - Apelowaliśmy, aby program nauczania był ustalany wspólnie z pracodawcami. Uczelnie potrafią przez wiele lat opierać się ciągle na tych samych programach uczenia. Obserwujemy brak reakcji uczelni wyższych na zmiany na rynku pracy - dodaje.

Statystyki GUS-u wskazują, że największy problem ze znalezieniem zatrudnienia mają absolwenci uniwersytetów. Uczelnie wyższe nie czują się odpowiedzialne za sytuację na rynku pracy.

- Na bezrobocie najbardziej naraża ukończenie kierunku popularyzowanego. Jeżeli na danym kierunku jest dużo chętnych, większość szkół ma go w swojej ofercie, łatwo w takiej sytuacji przewidzieć przeładowanie rynku absolwentami - zaznacza Rusewicz. - W tym gronie umieściłabym kierunki humanistyczne i społeczne. Uznaje się, że są łatwiejsze niż ścisłe. Uczelnie wykorzystują popyt i chętnie uruchamiają kierunki, na których jest dużo chętnych. Duża liczba studentów to większe pieniądze,a potem uczelnie nie biorą odpowiedzialności za swoich absolwentów - dodaje.

Uniwersytet umywa ręce

Dobrym przykładem jest Uniwersytet Wrocławski, który przyjmuje 180 studentów na pierwszy rok socjologii, a 300 na historię.

Uniwerystet WrocławskiSto lat uczelni technicznych we Wrocławiu

- Proponujemy szeroką gamę kierunków, wśród nich humanistyczne i społeczne, to one cieszą się dużą popularnością - tłumaczy Jacek Przygocki, rzecznik prasowy Uniwersytetu Wrocławskiego. - Nie będziemy zmniejszać liczby osób przyjmowanych np. na historię, bo za osiem lat okaże się, że mamy próżnię pokoleniową i nie ma kto uczyć naszych dzieci. Nie uważam, żeby przyjmowanie 300 osób na pierwszy rok historii obniżało jej poziom, często są to świetni studenci i przyszli naukowcy. Rynek pracy jest, jaki jest, to nie wina uniwersytetu. Na politykę zatrudnienia w szkołach i innych instytucjach nie mamy wpływu - dodaje.

Ministerstwo Nauki jest odmiennego zdania. Poziom zatrudnienia absolwentów uczelni świadczy o jakości kształcenia.

- Jeżeli odnotowuje się wyraźną nadreprezentację absolwentów konkretnych kierunków, zwłaszcza wśród bezrobotnych, uczelnia powinna reagować - mówi Bartosz Loba z Ministerstwa Nauki. - Obserwujemy od lat znaczną przewagę popularności kierunków humanistycznych. Uniwersytety przy swojej kulturotwórczej misji muszą się zdobyć na refleksję nad wyzwaniami gospodarki i potrzebami rynku pracy, bo także na tym polega ich społeczna odpowiedzialność za własnych absolwentów. Standardem powinno stać się nowoczesne kształcenie i jego wysoka jakość. Uczelnie muszą więc brać pełną odpowiedzialność za efekty kształcenia studentów i ich szanse w życiu zawodowym - dodaje.

Uniwersytety chciałyby tylko nauczać i mają w tym praktykę, często sięgającą kilkuset lat. Współczesne realia zmuszają jednak do elastyczności. Dotyczy to nie tylko studentów, ale również uczelni wyższych.

Zrób to sam

Potrzebujemy absolwentów szkół technicznych do budowy gospodarki opartej na wiedzy. Ma w tym pomóc wprowadzenie obowiązkowej matury z matematyki. Problemem pozostają absolwenci, którzy skończyli studia humanistyczne. Pracodawcy chętnie przyjmą osoby po studiach, ale musi się to opłacać przedsiębiorstwu, ponieważ przyuczanie do stanowiska zajmuje przecież czas i pieniądze.

- Absolwentom doradzam efektywność. Trzeba starać się odnaleźć na rynku pracy i podnosić swoje kompetencje. Tak naprawdę najwięcej nauki czeka studentów po
studiach - mówi Małgorzata Rusewicz.

Najważniejsze okazuje się dzisiaj doświadczenie. Trudno wskazać jedną receptę na gwarancję zatrudnienia. Warto być elastycznym, zdeterminowanym na budowanie własnych umiejętności i dostosowywanie swoich kompetencji do rynku pracy.

- Liczymy, że pracodawcy, którzy będą już wkrótce angażowani w proces dydaktyczny, podpowiedzą najlepiej w tej kwestii -  mówi Bartosz Loba. - Warto jednak mieć na uwadze przyszłe poszukiwania już na etapie wyboru studiów. W trakcie studiów dobrze jest zdobywać doświadczenia zawodowe poprzez praktyki. A po studiach doradzałbym mobilność, determinację i odpowiedni dobór ofert do swoich kompetencji - podsumowuje.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto