Prezesi klubów ekstraligi opowiadają się za jej powiększeniem do 10 drużyn
Kilkanaście dni temu Ryszard Kowalski, szef mającej funkcjonować od nowego sezonu ligi zawodowej, rozesłał do klubów ankietę. Pytania dotyczyły kształtu nowych rozgrywek. Efekt?
Na razie odpowiedzi nie nadeszły z Częstochowy, Torunia, Rybnika i Wrocławia, ale pierwsze wnioski już są. Włodarze klubów chcą powiększenia ekstraligi do 10 zespołów. W tym sezonie ma spaść jeden zespół, a drugi powalczy w barażach. Awansuje zwycięzca I ligi, a drugi trafi do barażu. Tym sposobem w rozgrywkach wciąż zostaje osiem ekip. Dwa brakujące miejsca mają zostać wykupione przez chętnych i majętnych. Na zasadzie dzikich kart. Dziś trudno jeszcze powiedzieć, ile takie karty miałyby kosztować.
Działacze nie zamierzają przeszczepiać z angielskiej Elite League tzw. złotej rezerwy. To nic innego jak joker z Drużynowego Pucharu Świata (punkty zawodnika liczą się podwójnie). Argumentacja jest następująca – mecze mogłyby się przerodzić w teatr jednego aktora. Przykład – jeśli Atlas jechałby z zastępstwem zawodnika, wówczas Jason Crump mógłby zdobyć w meczu nawet 24 punkty (w 7 biegach).
Wygląda na to, że nie wrócą KSM-y (kalkulowana średnia meczowa). Przy kompletowaniu składów może pojawić się jednak inne obostrzenie. Chodzi o zapis, że kluby mogą wydać na transfery nie więcej niż 2,5 mln złotych. Inna sprawa, że taki punkt łatwo obejść.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?