Strzyżenie z paragonem

Rzemieślnicy pod czujnym okiem fiskusa

Fryzjerzy, kosmetyczki, szefowie parkingów i zakładów fotograficznych wykupują na gwałt kasy fiskalne.
Bez nich za cztery dni nie będą mogli obsłużyć klientów

Największy ruch jest tam, gdzie urządzenia nie są zbyt drogie. Jest w czym wybierać. W samym Wrocławiu działa około 60 sklepów sprzedających kasy fiskalne.
Im prostszy model, tym lepszy
– Klienci poszukują najprostszych modeli. Fryzjerzy czy kosmetyczki nie prowadzą przecież magazynów i nie podpinają kas do komputera – twierdzi Grzegorz Jawny z wrocławskiego przedstawicielstwa firmy Elzab.
– W porównaniu z poprzednimi miesiącami zapotrzebowanie na kasy fiskalne wzrosło co najmniej o połowę – twierdzi Grzegorz Jabłonkowski z firmy VIGO. – U nas najczęściej kupują je fryzjerzy i parkingowi.
Resort finansów spodziewa się, że rozszerzenie obowiązku stosowania kas fiskalnych zmniejszy szarą strefę i zapewni większe dochody budżetowi państwa.
Część pieniędzy do nich wróci
Rzemieślnicy i właściciele firm usługowych z nowego obowiązku nie są zadowoleni, choć odzyskają połowę wydanych na kasę pieniędzy dzięki uldze podatkowej. Dodatkowo będą mogli sobie odliczyć 22 proc. VAT.
Kręcą jednak nosami, a niektórzy twierdzą nawet, że będą musieli znaleźć dodatkowego pracownika zajmującego się kasą albo dopłacić fryzjerom za obsługę urządzenia.
Spać spokojnie może tylko ten, którego obroty w zeszłym roku nie przekroczyły 40 tys. zł. Tego nowy obowiązek nie dotyczy.
– Na szczęście mam jeszcze czas na zamontowanie kasy. Stanie u mnie dopiero, gdy przekroczę wymagany pułap obrotów – mówi Krzysztof Czuba, właściciel studia fryzjerskiego Aura.
Według niego kasy są uciążliwe, ale mają też swoje zalety.
– Dzięki nim właścicielom zakładów będzie łatwiej kontrolować pracowników i pieniądze, które pobierają odklientów – twierdzi Krzysztof Czuba.