Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Staram się myśleć o filmie, jako o machinie do zadawania pytań (ROZMOWA Z PIOTREM GŁOWACKIM)

Robert Migdał
fot. Robert Pałka, materiały prasowe
Rozmowa z Piotrem Głowackim, który wcielił się w rolę Tadeusza "Teddy'ego" Pietrzykowskiego, polskiego boksera w filmie "Mistrz". Rozmawia Robert Migdał

Film "Mistrz" to największe wyzwanie w Pana dotychczasowej karierze aktorskiej? Film, który kosztował Pana najwięcej wysiłku? Przygotowań?

- Każde kolejne aktorskie wyzwanie jest trudne i ekscytujące jednocześnie. W "Mistrzu" wyzwanie polegało na tym, że gram centralną postać opowieści, bohatera, przez którego opowiada się całą historię. To duża odpowiedzialność, ale i radość. Tu wszystko było istotne: konstrukcja postaci i filmu, sposób opowiadania, język wizualny, kontekst historyczny, świat wyobraźni widzów, w której film będzie się odbijał. 

Do tego doszła potrzeba zmiany fizycznej.

- "Teddy" był pięściarzem, mistrzem Warszawy w wadze koguciej, więc miarą wiarygodności jego portretu jest ciało, które widzowie zobaczą na ekranie. Bo jeśli nie mamy pięściarza, to nie mamy opowieści o pięściarzu w obozie Auschwitz. Rzeczywiście zmiana fizyczna, która zaszła w moim ciele przy pomocy fantastycznego zespołu, odpowiedzialnego za tę stronę projektu, trwała ponad rok. Pod względem czasu to był najdłuższy i najbardziej intensywny okres przygotowawczy do roli, jaki miałem.

Bardzo długo. Wcześniej trenował Pan boks?

- W dzieciństwie próbowałem karate, ale tylko kilka miesięcy. Później nie trenowałem żadnych sztuk walk. W tym przypadku bardzo istotne było moje doświadczenie... taneczne.

Rzeczywiście bokserzy trochę "tańczą" na ringu…

- Coś w tym jest. Ćwicząc walki na ringu wiedziałem, że przygotowując się nawet rok, i mając w tym czasie intensywne treningi, będę nadal amatorem po roku treningów. A mam grać bokserskiego mistrza! Wiedziałem, że potrzebuję dodatkowych umiejętności, które pozwolą mi tak wykorzystać wiedzę z treningów, żeby na ekranie sprawiać wrażenie wiarygodnego w postaci mistrza.

Fizycznie musiał Pan bardzo się zmienić.

- Musiałem przejść, w przygotowaniu do roli, dwa procesy fizyczne: jeden to chudnięcie, a drugi - przy spadającej masie ogólnej - treningi i budowę masy mięśniowej. Musiałem stworzyć, ciałem, wizerunek pięściarza, który trafia do obozu - to musiał być wychudzony człowiek, po którym widać, że wcześniej ćwiczył. Spadek mojej wagi to było około 19 kilogramów, czyli 20-25 % masy ciała. Jednocześnie musiałem być w formie, która pozwoli mi aktywnie przejść przez trzydziestodniowy okres zdjęć. Szczęśliwie czuwał nad tym mój trener personalny Michał Pluskota, który precyzyjnie planował wszystko dbając o moje zdrowie.

Ile pan trenował tygodniowo?

- Z trenerami - minimum trzy treningi, dwugodzinne: crossfitowe i pięściarskie, a pomiędzy miałem własną aktywność fizyczną: wspinaczkę, bo jednocześnie przygotowywałem się do filmu "Broad Peak", bieganie, skakankę. W tym najintensywniejszym okresie ćwiczyłem po 6 dni w tygodniu.

Spotkał się Pan też z trenerem Marianem Basiakiem, który tak jak Tadeusz Pietrzykowski, był uczniem legendarnego Feliksa Stamma.

- Starałem się znaleźć kogoś, kto mógłby mi pokazać boks, pięściarstwo przedwojenne. I udało się, dzięki zaangażowaniu wielu osób - szczególne podziękowania dla Daniela Prokurata (były mistrz świata w Mai Thai) - doprowadzić do takiego spotkania. Stało się to wtedy, kiedy z moim trenerem Konradem Ostrowskim czuliśmy, że jestem już w szczytowej fazie przygotowań przed rozpoczęciem zdjęć. Miałem z trenerem Basiakiem trzydniowy warsztat, żeby nie zajmować mu dużo czasu, a jak najwięcej zyskać z tego spotkania: żeby móc dotknąć przedwojennego stylu walki i porozmawiać o tamtych ludziach. Sam Marian Basiak jako młody pięściarz był podopiecznym m.in. Antoniego Czortka, który również walczył w Auschwitz... To spotkanie było niezwykle istotne aktorsko, bo spotkałem się z kimś, kto znał mojego bohatera i jak wspomniałeś był uczniem tego samego trenera. Było inspirujące również w poszukiwaniach stylu opowiadania filmowego. Całym zespołem  koordynującym sceny walk, z Maćkiem Maciejewskim i Jarkiem Golcem na czele, postawiliśmy sobie zadanie stworzenia własnego sposobu pokazywania starć ringowych, tak żeby wyczuwalny był ich specyficzny anturaż, przedwojenny sznyt, ale jednocześnie, żeby były przesycone rodzajem współczesnej autentyczności, żeby widzowie zaakceptowali je jako integralną część dramatu postaci.

Trudna rola?

- Jest to rola, która skupia w sobie wszystkie elementy, których uczyłem się, czy których doświadczałem, próbowałem, przez całe swoje aktorskie życie. Tak więc była nieco łatwiejsza teraz, niż gdyby trafiła mi się na samym początku kariery (śmiech). Czy trudna? Staram się mierzyć wyzwania aktorskie radością twórczą, którą mi przysparzają i muszę powiedzieć, że praca przy "Mistrzu" to była wielka radość - od początku przygotowań, poprzez pracę na planie, po spotkania z dziennikarzami i widzami, teraz kiedy film jest już w kinach.

Oprócz fizycznego przygotowania dużo Pan czytał o mistrzu Tadeuszu "Teddym" Pietrzykowskim?

- Miałem bezpośredni dostęp do materiałów rodzinnych, czytałem książki, które były wydane na jego temat, ale też czytałem dużo wspomnień osób, które przeżyły Auschwitz, oglądałem filmy o obozie. A na sam koniec miałem kilkudniowy pobyt w muzeum w Auschwitz, spałem tam, miałem nieograniczony dostęp do miejsca, do wiedzy pracowników, do magazynów. Ta możliwość fizycznego przebywania w autentycznych przestrzeniach, które były sceną dramatu mojego bohatera, sekunda po sekundzie jego życia tam, była dla mnie niezwykle istotna.

Nie korzystał Pan na planie z dublera? Zagrał Pan wszystkie sceny?

- Na samym początku uznaliśmy, że walki bokserskie są częścią fabuły i rezygnacja z nich, zastępowanie mojego ciała innym ciałem, byłoby pozbywaniem się istotnej części życia  postaci.

Film "Mistrz" to nie jest tylko film biograficzny. To też film z przesłaniem, że warto mieć nadzieję…

- Zawsze staram się myśleć o filmie, jako o machinie do zadawania pytań. Nawet jeśli to jest film czerpiący z czyjejś biografii, to najważniejsze jest, żeby to nie był film z tezą, ale film skłaniający do refleksji, do zastanowienia się. I żeby widz zadawał sobie pytania: dotyczące życia, człowieczeństwa i niekoniecznie historyczne, tylko takie, które dotyczą jej/jego życia dziś. Opowiadając historię kogoś, kto zdecydował się walczyć w tak trudnych warunkach o swoje życie, opowiadamy również o dylematach związanych z podjęciem takiej walki i konsekwencjach takich decyzji: bycia prominentnym więźniem, kimś kto ocala swoje życie obserwując, jak inni umierają. Bo życie w Auschwitz było o wiele bardziej skomplikowane, niż starają się to przedstawiać historycy, czy zwłaszcza politycy - dlatego dopóki oni upraszczają i wykorzystują historię do dzielenia ludzi, na artystach spoczywa szczególny obowiązek rozbijania ich narracji i stawiania pytań, na które odpowiedzi nie przychodzą łatwo angażując całe człowieczeństwo widza.

Rodzina Pana Pietrzykowskiego widziała już film?

- Miałem przyjemność spotkać się z córką Teddy'ego, Panią Eleonorą Szafran, po pokazie filmu w Cieszynie. Uścisnęła mnie ze wzruszeniem. Opowiadamy w filmie o czasach, w których jeszcze nie było jego rodziny, tej żyjącej dziś. Dlatego też nie spotykałem się z nimi w czasie przygotowań. Moim zadaniem było zbudowanie postaci kogoś, kogo oni nie znali. Oni znali człowieka już po Auschwitz. A ja gram postać człowieka przed Auschwitz, człowieka, który wchodzi do obozu i pokazuję, co ten obóz z nim robi. Spotkaliśmy się raz już na planie, a teraz jesteśmy umówieni na dłuższe spotkanie po premierze filmu. Dostałem zaproszenie do Bielska, to chyba dobry znak (uśmiech).

Rozmawiał Robert Migdał

"Mistrz" to historia legendarnego pięściarza Tadeusza "Teddy'ego" Pietrzykowskiego, który dzięki walkom na ringu ocalił swoje życie w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz Birkenau.

Oparty na prawdziwych wydarzeniach dramat przedstawia nieznaną historię polskiego sportowca, który w miejscu zagłady stał się symbolem nadziei na zwycięstwo.
Premiera kinowa: 27 sierpnia 2021 roku.
Reżyseria: Maciej Barczewski
Obsada: Piotr Głowacki („Bogowie”), Grzegorz Małecki („Kurier”), Marcin Bosak („W ciemności”), Marian Dziędziel („Dom zły”), Piotr Witkowski („Proceder”), Rafał Zawierucha („Pewnego razu...w Hollywood”), Marcin Czarnik („Syn Szawła”) i Jan Szydłowski ("Planeta Singli").
Dystr. Galapagos Films

SYLWETKA TADEUSZA „TEDDY’EGO” PIETRZYKOWSKIEGO

Urodzony w 1917 roku w Warszawie Tadeusz Pietrzykowski to wzór dla pokoleń. W wieku 11 lat wstąpił do harcerstwa, które, jak wspominał: było przede wszystkim jego pierwszą i najważniejszą szkołą życia.
(…) Pierwszy raz zetknąłem się z rękawicami na zbiórce zastępu. Chwyciłem bakcyla boksu i ta umiejętność prowadzenia walki pięściarskiej, z którą zetknąłem się w harcerstwie, pogłębiona w klubie sportowym WKS Legia przez samego Papę Stamma, postawiła sportową kropkę nad „i”, wywierając decydujący wpływ na moje życie. Do 1939 roku reprezentując Legię, walcząc pod pseudonimem „Teddy”, zaczerpniętym od Teddy’ego Yarosza - swojego bokserskiego idola, zdobył kilkakrotnie mistrzostwo Warszawy oraz wicemistrzostwo Polski Wschodniej w wadze koguciej.

Wybuch II wojny światowej przerwał doskonale zapowiadającą się karierę pięściarską. Tadeusz Pietrzykowski brał udział w obronie Warszawy, potem chciał walczyć o wolną Polskę w formujących się we Francji polskich oddziałach wojskowych. Złapany w czasie nielegalnego przekraczania granic został deportowany w pierwszym transporcie polskich więźniów politycznych do KL Auschwitz, gdzie 14 czerwca 1940 roku otrzymał numer 77. W marcu 1941 roku jako pierwszy Polak stoczył zwycięski pojedynek pięściarski z niemieckim kapo. Do 1943 roku stoczył w obozie kilkadziesiąt zwycięskich walk, stając się nieformalnym, jak sam to określił w grypsie do matki, mistrzem wszechwag KL  Auschwitz. Jego zwycięstwa na obozowym ringu podnosiły morale kolegów, poczucie dumy z bycia Polakiem i dawały nadzieję na dotrwanie do ostatecznego zwycięstwa w wojnie. Tadeusz Pietrzykowski jako rozpoznawalny i uprzywilejowany więzień miał okazję pomagać i pomagał słabszym kolegom, między innymi dzieląc się jedzeniem, które otrzymywał w zamian za walki. Podczas pobytu w KL Auschwitz stanął w obronie bitego o. Maksymiliana Kolbe, późniejszego świętego. Działając w obozowym ruchu oporu organizowanym przez rotmistrza Witolda Pileckiego, podjął próbę zamachu na komendanta Rudolfa Hössa W 1943 roku został deportowany do KL Nauengamme, gdzie również stoczył wiele walk pięściarskich. Ewakuowany do KL Bergen-Belsen i tam wyzwolony w 1945 roku zasilił szeregi I Dywizji Pancernej gen. Maczka, kontynuując walki w ringu bokserskim. Jak wspominał: Powrót do Polski nastąpił w 1947 roku, potem studia na Akademii Wychowania Fizycznego i praca w szkolnictwie. Wybrałem sport szkolny, aby tym sposobem spłacić dług wobec swoich wzorów: profesorów i wychowawców, kontynuując ich wychowawczy trud dla dobra młodego pokolenia. Wychował pokolenia młodych ludzi, zapisując się w ich pamięci jako wspaniały pedagog i przyjaciel. Wielu z nich odwiedza grób zmarłego w 1991 roku w Bielsku-Białej Tadeusza Pietrzykowskiego, dając świadectwo wielopokoleniowej więzi i szacunku dla jego życiowej postawy.

mat. prasowe producentów filmu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto