MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Stalowe nerwy Adama

Michał Lizak
Takiego wyniku trudno było się spodziewać. Wrocławianie prowadzili we Włocławku od pierwszej do ostatniej minuty spotkania – wygrywając nawet różnicą 20 pkt.

Takiego wyniku trudno było się spodziewać. Wrocławianie prowadzili we Włocławku od pierwszej do ostatniej minuty spotkania – wygrywając nawet różnicą 20 pkt. Ostatecznie odnieśli cenne wyjazdowe zwycięstwo, a zapewnił je w końcówce Adama Wójcik, który – jak na lidera przystało – w decydujących momentach pojedynku wykazał się stalowymi nerwami i po mistrzowsku egzekwował rzuty osobiste.

Tego meczu można się było obawiać. Wrocławianie wyjechali do Włocławka zaledwie dzień po powrocie z Hiszpanii, rywale grali u siebie we wtorek, wcześniej długo odpoczywali i mieli sporo czasu na przygotowanie różnych wariantów taktycznych przed spotkaniem ze Śląskiem. Tymczasem wrocławianie przyjechali do Hali Mistrzów, zagrali swoje, wykorzystując największe, a zarazem powszechnie znane atuty, wygrali i w doskonałych humorach wrócili do domów. Takie proste było to jednak tylko w teorii...

Miło, łatwo i przyjemnie

Przez 30 minut po prostu miło było patrzeć na grę. Dużo szybkich, szalenie efektownych ataków, dobra defensywa (Anwil długo kompletnie nie potrafił poradzić sobie z obroną strefową) i sporo przechwytów, które otwierały drogę do łatwych punktów. Wrocławianie już w pierwszej kwarcie wygrywali 27:12 kompletnie uciszając wypełnioną po brzegi halę Anwilu (nie ma żadnych wątpliwości, że to drugie – po Wrocławiu – miejsce w Polsce, które jest po prostu stworzone do gry w koszykówkę). Doskonałą dyspozycją zaskoczył wszystkich Michał Ignerski, który już do przerwy miał na koncie 16 punktów ( w tym 3 trójki) i 7 zbiórek. Świetnych akcji Adama Wójcika (doskonały w defensywie – nawet przy Sharonie Wrightcie), Dominika Tomczyka, Lynna Greera (wreszcie grał dla drużyny – choć zaliczył kilka głupich akcji – i po prostu nie wiadomo kiedy zdobył te swoje 23 pkt.) czy Tanela Teina (jak ten chłopak broni!) wszyscy się spodziewali. Ale forma Ignerskiego – na którym chyba sporo osób postawiło już przysłowiowy krzyżyk – eksplodowała zupełnie niespodziewanie. I to w najlepszym momencie...

Zeszłoroczny koszmar

W końcówce 3. kwarty goście prowadzili już 65:45, ale okazało się, że to wcale nie gwarantuje pewnego zwycięstwa. Wrocławianie zatrzymali się przez długie minuty na 71-punktowym dorobku, a Anwil – fantastycznie dopingowany przez kibiców – odrabiał straty (m.in. niesamowite trójki Gintarasa Kadziulisa – 4/4 w drugiej połowie). Gdy przewaga wrocławian spadła do zaledwie 2 punktów odezwały się koszmary z zeszłorocznych play off, gdy wrocławianie przegrali mecz prowadząc różnicą 22 punktów. Katzurin to jednak nie Winnicki, a Wójcik jest o klasę lepszym i przede wszystkim mądrzejszym graczem niż Acie Earl. Wrocławianie konsekwentnie dogrywali piłki pod kosza, a Wójcik był faulowany i skutecznie egzekwował osobiste (w całym spotkaniu trafił wszystkie 16 rzutów).

Jak w NBA

Końcówka przypominała taktyczne trenerskie szachy rodem z NBA. Ostatnia minuta trwała naprawdę dobre 12... Gospodarze szybko przerywali akcje Idei Śląska (faule w ciągu zaledwie 1-2 sek.!) i nawet na 6 sekund przed końcem – przy prowadzeniu wrocławian 84:81 – nie można było świętować zwycięstwa. Ostatecznie jednak końcowa syrena przypieczętowała cenną wygraną wrocławian, a w szybko pustoszejącej Hali Mistrzów przez kilkanaście minut słychać było gromkie: „Cała Polska, w cieniu Śląska”...

od 7 lat
Wideo

Dzisiaj Iga Świątek kończy 23 lata!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto