Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sportowe klany. "Chudzi" zawsze razem

Michał Lizak
Leszek Chudeusz jest zdecydowanie bardziej znany ze swoich osiągnięć na koszykarskim parkiecie – swego czasu był etatowym reprezentantem kraju, zaliczając 167 występów w koszulce z białym orłem na piersi.

Leszek Chudeusz jest zdecydowanie bardziej znany ze swoich osiągnięć na koszykarskim parkiecie – swego czasu był etatowym reprezentantem kraju, zaliczając 167 występów w koszulce z białym orłem na piersi. Jerzy – mimo że także występował w Śląsku – kojarzony jest przede wszystkim z ławką trenerską – od ponad 15 lat prowadzi ligowe zespoły w naszym kraju. Obaj podkreślają, że koszykówka to dla nich nie tylko zawód – to także sposób na życie.

* Który z panów wymyślił dla was właśnie koszykówkę?

Leszek: - No właśnie. Który?

Jerzy: - Jak to, który – to jasne, że ty!

Leszek: - Ja? Naprawdę to ja nas w to wszystko wpakowałem?

Jerzy: - Pewnie. Przecież ty jesteś cztery lata starszy!

Leszek: - No dobra – niech będzie. Tak na poważnie to chyba jednak trzeba by to wszystko zrzucić na barki trenera Jerzego Świątka, który swego czasu jeździł po szkołach, szukał utalentowanych młodych chłopców i zachęcał ich właśnie do basketu. Trafił też na mnie i tak to się zaczęło.

* A Chudeusz junior, czyli Jerzy, był już chyba zmuszony do obrania tej samej drogi...

Leszek: - Nie miał wyjścia – starszego brata trzeba się słuchać. Wiele argumentów miałem po swojej stronie.

Jerzy: - No pewnie. Zresztą ty zawsze mnie biłeś.... A tak poważnie to siłą mnie do niczego namawiać nie musiałeś. Choć rzeczywiście w moim przypadku to chyba właśnie twoja robota! To zresztą normalne, że młodszy brat chciał być taki sam, jak starszy...

* A pamiętacie swój pierwszy mecz przeciwko sobie?

Jerzy: - Szczerze mówiąc ja nie pamiętam...

Leszek: - A my w ogóle graliśmy przeciwko sobie? Chyba nie...

Jerzy: - Jakoś tak wychodziło, że zawsze byliśmy w tym samym zespole.

* Nie mówię o oficjalnych meczach, tylko towarzyskich pojedynkach.

Jerzy: - Nie zdarzało nam się zbyt często walczyć ze sobą

Leszek: - Juniorowi nawet nie wypadało przeciwstawić się starszemu bratu. Jak by to wyglądało, gdyby tak nagle zabrał mi piłkę.

Jerzy: - Od razu byłyby bęcki... Poza tym, to jednak Leszek zawsze był starszy, większy, bardziej doświadczony. Chyba nie miałbym większych szans.

* Na boisku nie rywalizowaliście ze sobą. A zdarzyło wam się walczyć np. o tę samą dziewczynę?

Jerzy: - Nie, bo z racji wieku obracaliśmy się w trochę innych środowiskach.

Leszek: - Poza tym wtedy nie było takich możliwości, jakie ma młodzież teraz...

Jerzy: - Nie przesadzaj – jakich możliwości?

Leszek: - Już nie pamiętasz? We Wrocławiu były w sumie chyba ze trzy kluby.

* No to dla dwóch braci i tak wystarczyło...

Leszek: - Ale wiesz co. Jak tam przypominam sobie te wszystkie dziewczyny, to sądzę, że Jurek miał chyba lepszy gust...

Jerzy: - A więc jednak!

Leszek: - Z kobietami to ja dopiero teraz mam problem. Jak widzę dziewczynę na ulicy – taką dorodną, dobrze zbudowaną - to w żaden sposób nie potrafię powiedzieć, czy ona ma 18 lat, czy może 25.

* To akurat może być niebezpieczne...

Jerzy: - Już daj spokój bo nie wiadomo kto to będzie czytał i potem będziesz się musiał gęsto tłumaczyć...

Leszek: - Ja?! A z czego. Jestem czysty jak łza...

* Karierę koszykarska bogatszą miał Leszek, ale potem – na trenerskiej ławce – dużo bardziej znany jest Jerzy...

Leszek: - Jurek miał problem, bo gdy wchodził do poważnej koszykówki w Śląsku było sporo dobrych graczy w kwiecie wieku. Jak i mój rocznik awansowaliśmy do kadry pierwszego zespołu niemal z biegu. On nie miał na to szans.

Jerzy: - Przez ciebie. Już jak mnie zlałeś podczas ligowego chrztu to wiedziałem, że z tego nic nie będzie.

Leszek: - Skąd wiesz, że to ja? Przecież nie widziałeś, kto bije!

Jerzy: - Dobra, dobra – już ja tę braterską rękę wszędzie bym poznał. Chyba właśnie dlatego, że na parkiecie o te sukcesy było tak trudno, szybko zabrałem się za trenerkę.

Leszek: - I odnosi w tej dziedzinie sukcesy. A ja realizuje się w inny sposób, także związany z koszykówką. Junior zawsze bardziej pasował do roli trenera – jest spokojniejszy, może długo rozmawiać z graczami, tłumaczyć im wszystko po raz setny i tak dalej. Ja to bym chyba szybko wpadł w furię i na tym by się skończyło. Dlatego prowadzę sklep koszykarski, jestem blisko basketu i tylko to się dla mnie liczy.

* Swego czasu wydawało się, że w ślady Leszka pójdą także trzej synowie, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło...

Leszek: - Dwóch grało w Śląsku, jeden był w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Warce, ale z powodu kontuzji wielkich karier raczej nie zrobili. Grają jednak w streetball, startują w turniejach dzikich drużyn.

Jerzy: - Cały czas trenuje natomiast moja córka. Zobaczymy – może ona zaistnieje w profesjonalnej koszykówce? Choć staram się jej na to specjalnie nie nastawiać...

* Panów dzieci nie odczuwały nacisków ze strony znanych w środowisku koszykarskim ojców?

Leszek: - Naciski? To trzeba by było zobaczyć w akcji naszego ojca. On potrafił nam nawrzucać po meczu, jeszcze na sali!

* Wśród kibiców?

Jerzy: - Dokładnie. W wąskim przejściu dla zawodników w salce na Mieszczańskiej czasami tak nam nagadał, że kibice bili mu brawo...

Leszek: - A na ramieniu wisiała mu mama i krzyczała na niego, że nie może się tak zachowywać względem swoich własnych synów. Prawdziwy kabaret.

* A jak było względem waszych dzieci?

Jerzy: - Ja myślę, że zdecydowanie częściej znane w środowisku nazwisko bardziej przeszkadza, niż pomaga w osiągnięciu sukcesu. Dlatego ja staram się już nie dokładać kolejnej presji i niczego na córce nie wymuszam.

Leszek: A ja może i byłem rzeczywiście trochę zbyt krytyczny. Zawsze mocno angażowałem się w to, co robią, byłem blisko trenerów. Mówiąc szczerze trochę wtrącałem się do ich treningów i wcale nie wiem, czy im to pomogło...

* Macie jakieś wspólne niespełnione marzenie?

Leszek: - Moje marzenia raczej się spełniają – jestem po prostu szczęśliwy.

Jerzy: - Ja też nie mogę narzekać. Parę rzeczy mogło co prawda potoczyć się inaczej, ale i tak jest ok.

Leszek: - Kiedyś jednak myśleliśmy o tym, aby razem zająć się szkoleniem młodzież. Chcieliśmy to zorganizować po swojemu. U nas nie byłoby przekazywania sobie z czasem chłopców z rąk do rąk – ktoś inny szuka utalentowanych dzieciaków, inny ma kadetów, inny prowadzi juniorów itd. Jeden trener prowadziłby grupę od naboru aż do zakończenia szkolenia. Wiesz co myślę Jurek? My to jeszcze kiedyś musimy zrobić!

Jerzy: - Dlaczego nie?! W końcu ponoć marzenia się spełniają...


JERZY

Wiek: 45 lat.

Wzrost: 192 cm.

Pozycja: skrzydłowy

Kariera zawodnicza: Śląsk Wrocław, Gwardia Wrocław, Rawia Rawicz, AZS Politechnika Wrocław.

Kariera trenerska: Śląsk Wrocław, Zastal Zielona Góra, Aspro Wrocław, Polonia Przemyśl, Czarni Słupsk, Noteć Inowrocław, Śląsk Wrocław.

Największe sukcesy zawodnicze: mistrzostwo Polski juniorów i seniorów.

Największe sukcesy trenerskie: mistrzostwo Polski (2 razy), Puchar Polski (2 razy), ćwierćfinał Pucharu Europy.

Hobby: koszykówka i turystyka.

Rodzina: żona Beata (lekarz), syn Damian (19 lat) i córka Adrianna (17).

LESZEK

Wiek: 49 lat.

Wzrost: 203 cm.

Pozycja: skrzydłowy-środkowy.

Kariera zawodnicza: Śląsk Wrocław, DVSE Dombovar (1. liga węgierska).

Największe sukcesy zawodnicze: mistrzostwo Polski juniorów (2 razy), mistrzostwo Opolski seniorów (4 razy), 167 występów w reprezentacji Polski (m.in. 7. miejsce podczas mistrzostw Europy w Turynie).

Hobby: koszykówka.

Rodzina: żona Aldona (prowadzi sklep) oraz synowie: Marcin (24), Bartosz (23) i Piotr (16).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sportowe klany. "Chudzi" zawsze razem - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto