Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spięcie w koncernie

Katarzyna Tokarska , (JM)
Fot. Janusz Wójtowicz  Marek Szewczyk (po lewej) żąda od swojego byłego pracodawcy pięciuset osiemdziesięciu tysięcy złotych. Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa w tej sprawie.
Fot. Janusz Wójtowicz Marek Szewczyk (po lewej) żąda od swojego byłego pracodawcy pięciuset osiemdziesięciu tysięcy złotych. Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa w tej sprawie.
We wrocławskim sądzie toczy się precedensowy proces. Były pracownik EnergiiPro chce 580 tysięcy złotych Marek Szewczyk, były rzecznik prasowy koncernu energetycznego, rozpoczął wczoraj w sądzie pracy walkę o ponad ...

We wrocławskim sądzie toczy się precedensowy proces.
Były pracownik EnergiiPro chce 580 tysięcy złotych
Marek Szewczyk, były rzecznik prasowy koncernu
energetycznego, rozpoczął wczoraj w sądzie pracy walkę o ponad pół miliona złotych odprawy. Uważa,
że władze spółki dyskryminowały go jako pracownika

Nie pamiętam, by we wrocławskim sądzie toczył się proces o tak wysoką odprawę – mówi Bogusław Tocicki, sędzia Sądu Okręgowego. Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa. Marek Szewczyk chce od swojego byłego pracodawcy 580 tysięcy złotych. Kłopoty Szewczyka zaczęły się, kiedy pięć dawnych zakładów energetycznych ( z Wałbrzycha, Legnicy, Jeleniej Góry, Wrocławia i Opola) połączyło się w koncern EnergiaPro. Zawarty układ zbiorowy zakładał, że odprawy nie należą się pracownikom zatrudnionym po 1 września 2001 roku.
– To jest dyskryminacja – uważa mecenas Oskar Dereń. – W pozwie powołujemy się na unijne prawo, które mówi o równym traktowaniu pracowników.
Marek Szewczyk pracował w zakładzie energetycznym przez blisko trzy lata, do czerwca 2004 roku. Był głównym specjalistą do spraw integracji z Unią Europejską
i rzecznikiem prasowym.
Od tamtego czasu nie znalazłem nowej posady – mówi Szewczyk.
– Kwota odprawy może szokować, ale nie chodzi mi o pieniądze. W EnergiiPro jest blisko dwa tysiące pracowników, którzy żyją ze świadomością, że w każdej chwili mogą stracić pracę. To ci, którzy zaczęli pracę dla koncernu po konsolidacji. Ich także nie obejmuje układ zbiorowy. Mam nadzieję, że wygram ten proces
i w ten sposób otworzę drogę innym, którzy również upomną się o to, co im się należy.
Pełnomocnik zarządu koncernu twierdzi, że Marek Szewczyk nie ma prawa do tych pieniędzy.

Bo staż był za krótki
– Nie był objęty porozumieniem gwarancyjnym – wyjaśnia Katarzyna Wierska-Kuberka, szefowa departamentu polityki personalnej i komunikacji w EnergiiPro. – Ma za krótki staż pracy, by ubiegać się o odprawę. Nie ma tu mowy o dyskryminacji. Pan Szewczyk stracił pracę, bo jego stanowisko było likwidowane. Prawda jest taka, że nawet związki zawodowe zgodziły się na zwolnienie tego pracownika. Przyczyny zwolnienia leżały po naszej stronie, dlatego Marek Szewczyk otrzymał odprawę i odszkodowanie zgodne z kodeksem pracy. Nic poza tym mu się nie należy – tłumaczy Katarzyna Wierska-Kuberka.
Jak udało nam się ustalić, Marek Szewczyk nie jest jedynym były pracownikiem koncernu, który upomina się o odprawę. Także Marzena K., która pełniła w EnergiiPro funkcję specjalisty do spraw strategii, pozwała swojego byłego pracodawcę, powołując się na przepisy zakazujące dyskryminacji. Jej proces już toczy się przed wrocławskim sądem pracy.
Mecenas Dereń uważa, że sprawa Marka Szewczyka jest precedensowa.

Dowód kłamstwa
– Myślę, że wyrok zapadnie dopiero w Sądzie Najwyższym – mówi. – Każda ze stron na pewno będzie się odwoływać od wyroków i nie wiadomo, jak to się skończy. Proces jest do wygrania, bo prawo wspólnotowe jest ponad innymi przepisami. Poza tym moim zdaniem Skarb Państwa nierówno potraktował pracowników zakładów energetycznych w różnych częściach kraju. W Gdańsku, na przykład, układ zbiorowy zawarty przed połączeniem spółek wszystkim zagwarantował odprawy. To tylko jeden z naszych argumentów. Inny jest taki, że w oficjalnych komunikatach kierowanych do pracowników, władze EnergiiPro informowały, że wszyscy bez wyjątku dostaną odprawy w przypadku zwolnienia. Włączyliśmy je do materiału dowodowego.
Gwarancje dla załogi
EnergiaPro powstała 1 maja 2004 roku
z połączenia pięciu zakładów energetycznych: czterech z Dolnego Śląska oraz z Opolszczyzny. Spore kontrowersje wzbudziła umowa społeczna podpisana ze związkami zawodowymi, gwarantująca pracownikom zatrudnienie na dziewięć lat. Była to cena, jaką ministerstwo skarbu zapłaciło za zgodę związkowców na utworzenie energetycznego koncernu. Zatrudnia on ok. 6 tysięcy pracowników, a z jego usług korzysta 1,6 miliona klientów.
Głośno o EnergiiPro zrobiło się w listopadzie 2004 roku, gdy po orzeczeniu Sądu Lustracyjnego z posady w zarządzie zrezygnował Ignacy Bochenek. Były wicewojewoda dolnośląski
i wiceminister skarbu został uznany za kłamcę lustracyjnego.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto