Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śląsk zremisował z Lechią. Okazje były, zabrakło bramek (WYNIK, ZDJĘCIA, RELACJA)

JG
Śląsk Wrocław zremisował u siebie z Lechią Gdańsk 0:0. Wrocławianie rozegrali bardzo dobry mecz, mieli sporo okazji i wyraźną przewagę, jednak nie strzelili Lechii gola. Cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Sebastian Mila.

Mimo nie najlepszych warunków do gry pierwsza połowa była całkiem niezła. No może poza pierwszym kwadransem, w którym niby więcej chęci wykazywała Lechia, ale wynikało z tego niewiele. Może dlatego, że Śląsk wyszedł wysoko, właściwie z dwoma napastnikami - Kamilem Bilińsim i Jackiem Kiełbem.

Gospodarze pierwszą groźną sytuację stworzyli w 15 minucie. Wspomniany Kiełb dobrze dogrywał do wbiegającego w pole karne Roberta Picha, a ten był dwa kroki przed obrońcą i zdołał oddać strzał, jednak dobrze wyciągnął się bramkarz Marko Marić. Gdańszczanie odpowiedzieli błyskawicznie. Po minucie mieli rzut rożny, trochę przyblokowany został Mariusz Pawełek i głową zdołał przymierzyć Grzegorz Wojtkowiak, ale piłka poleciała obok słupka.

Kolejne dwie minuty i mieliśmy następną ciekawą akcję, po której Śląsk powinien prowadzić 1:0. Rzut rożny miała Lechia, ale piłka wybita została na środek boiska. Tam w powietrznym pojedynku starli się Kamil Biliński i Jakub Wawrzyniak. Bila szybciej się zorientował, że piłka poleciała w stronę bramki przeciwnika i popędził za nią, a za nim - Wawrzyniak. Obaj panowie do sprinterów nie należą, ale snajper WKS-u mimo wszystko był szybszy. Miał wobec tego przed sobą tylko Maricia, ale przymierzył fatalnie i mógł tylko złapać się za głowę.

Po tej akcji sędzia Paweł Gil zaordynował przerwę na uzupełnienie płynów, która się trochę przedłużyła, bo pseudokibice odpalili race oraz świece dymne i murawa utonęła w dymie. Po niespełna 10 min. wróciliśmy do gry.

WKS się rozpędzał. W 30 min. znów do siatki mógł trafić Biliński. Po koronkowej akcji dostał podanie może na 14-16 metrze, odwrócił się huknął instynktownie, mocno, ale znów powstrzymał go dobrze dysponowany Marić. Gospodarze już do końca pierwszej części gry kontrolowali grę.

Drugą część meczu zaczęliśmy od strzału Wiśniewskiego z dystansu, który przeleciał po palcach Pawełka. Jedak z każdą minutą przewaga WKS-u rosła. Wrocławianie całkowicie kontrolowali wydarzenia na boisku. W 65 minucie znów przed kapitalną okazją stanął Biliński. Wrocławianie rozklepali defensywę i zupełnie niepilnowany w szesnastce napastnik dostał piłkę. Ponownie jednak lepszy okazał się Marić. 10 minut później od utraty gola uchronił go słupek. Najlepszy na boisku Flavio płasko dośrodkował z prawej strony dokładnie na nogę Picha, chociaż blisko niego było trzech obrońców. Słowak nadstawił tylko nogę, ale znów nie było bramki, a tylko jęk zawodu...

Lechia opanowała boiskowe wydarzenia na kilka minut przed końcem. Mogła nawet sprawić niespodziankę i wywieźć z Wrocławia komplet oczek, bo już w doliczonym czasie gry strzał z rzutu wolnego Nazario wybił na rzut rożny Pawełek. WKS próbował do ostatnich sekund wygrać, ale zabrakło czasu, a przede wszystkim skuteczności. Można by śmiało napisać, że to był najlepszy mecz Śląska w tym sezonie, gdyby piłkarze Tadeusz Pawłowskiego strzelili gola. Ale nie strzelili.

Z całą pewnością jednak to było jedno z najlepszych spotkań we Wrocławiu Flavio. Portugalczyk nie był samolubny, dużo widział, świetnie podawał. Może pomogły różowe buty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto