Mecz rozpoczął się pod dyktando gospodarzy. W szóstej minucie po rajdzie Vuka Sotirovica piłka trafiła do Łukasza Madeja, który starzałem niedaleko lewego słupka pokonał bramkarza Lechii. Za chwilę to Madej świetnie odegrał do napastnika Śląska. Sotirovic z najbliższej odległości strzelił w środek bramki, gdzie stał Paweł Kapsa, który instynktownie wybił futbolówkę. W trzynastej minucie przyjezdni kapitalnie rozegrali kontrę. Marcin Kaczmarek przebiegł z piłką lewą stroną i wyłożył ją tuż pod bramkę Mariana Kelemena, nogę dołożył Ivans Lukjans i zrobiło się 1:1.
Po stracie bramki wojskowi dalej atakowali. Sebastian Mila świetnie uruchomił Sotirovica, ale na linii pola karnego piłkę napastnikowi Śląska zdjęli z nogi defensorzy Lechii. W dwudziestej trzeciej minucie Sotirovic znów fatalnie strzelał z czterech metrów w piłkarza Lechii zamiast do jej bramki. W tej akcji ucierpiał Arkadiusz Mysona, który musiał być opatrzony poza boiskiem, ale wrócił za chwilę do gry. Dziesięć minut później po ładnym uderzeniu Lukjanovsa z siedmiu metrów piłka trafiła w poprzeczkę. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy po sprytnym podaniu Mili Piotr Ćwielong uderzał z dogodnej pozycji, ale jego strzał został zablokowany przez obrońców. Przed przerwą sędzia odgwizdał wątpliwego spalonego Madeja. W ostatniej akcji pierwszej połowy Madej okiwał dwóch obrońców Lechii i dośrodkował przed bramkę Kapsy, ale obrońcy wybili na aut.
Od początku drugiej połowy utrzymywało się dobre tempo meczu. Na trybunach razem bawili się kibice obu ekip, a na boisku piłkarze ostro ze sobą walczyli. Po starciu Mariusza Pawelca z Tomaszem Dawidowskim obaj wylądowali na murawie. W 51. minucie celnie z wolnego uderzał Mila, jednak Kapsa był na posterunku. Za chwilę świetnie zagrał Madej, znajdując Sotirovica. Strzał Serba obronił goalkeeper gości, a piłka wróciła pod nogi napastnika Śląska, jednak i za drugim razem Kapsa obronił celny strzał. W 62. minucie Ćwielong dostał żółtą kartkę za komentowanie decyzji sędziego, który przyznał aut rywalom.
Lechia przetrzymała ataki WKS-u i po dwudziestu minutach drugiej odsłony zepchnęła wojskowych do defensywy. W 65. minucie Krzysztof Ulatowski zmienił Milę. W 73. minucie Pawelec nieprzepisowo powstrzymywał w polu karnym Dawidowskiego, za co wrocławianin dostał żółtą kartkę, a drużyna straciła bramkę po rzucie karnym wykorzystanym przez Huberta Wołąkiewicza. Mocnym strzałem z dystansu odpowiedział Sotirovic, jednak bramkarz Legii przeniósł piłkę nad poprzeczką. Na boisku za Jarosława Fojuta wszedł Tomasz Szewczuk. Kolejne strzały wojskowych bronił Kapsa i wynik nie uległ już zmianie.
Trener gości komplementował po meczu swoich zawodników.
- Jestem dumny z moich piłkarzy. To zwycięstwo kosztowało nas wiele sił i zdrowia - mówił Tomasz Kafarski. Zagraliśmy dobrze z silnym i rozdrażnionym porażką w poprzednim spotkaniu Śląskiem. Udało nam się dobrze zareagować po szybko straconej bramce. Wyrównaliśmy wynik i zostaliśmy w grze - wyjaśniał.
Również szkoleniowiec Śląska Wrocław komplementował swoich zawodników, ale jednocześnie był mocno poirytowany pracą sędziego.
- Według mnie Lechia nie zasłużyła na wygraną. Stworzyliśmy więcej sytuacji bramkowych, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Moi piłkarze przez cały mecz utrzymywali dobry rytm gry, spisali się lepiej niż w meczu z Jagiellonią - mówił Ryszard Tarasiewicz. - Unikam oceniania pracy sędziów, ale potwierdziły się moje wcześniejsze zastrzeżenia do sędziego Jarzębaka i chciałbym, żeby nie sędziował więcej naszych meczów - komentował.
Podczas spotkania pierwszy raz przed wrocławską publicznością zaprezentowała się maskotka klubu z Oporowskiej, czarny orzeł o imieniu Ślęzak. Nie przyniósł jednak swoim piłkarzom szczęścia.
Czytaj również:
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?