Sezon dobiega końca, a wrocławianie wciąż bez zwycięstwa w Orbicie

Nie ta półka
Gwardziści nie zgasili Skry, trener Grabowski zerwał ścięgno Achillesa
Przed tygodniem w Bełchatowie wrocławianie sprawili megasensację, pokonując gospodarzy 3:2. Chyba nikt jednak nie liczył, że pójdą za ciosem. Mistrzowie kraju zostali podrażnieni na tyle, że w kolejnych spotkaniach tej rywalizacji nie pozwolili już gwardzistom na nic. Po dwóch weekendowych zwycięstwach w Orbicie ekipa Ireneusza Mazura awansowała do półfinału play-off (zmierzy się w nim z PZU AZS-em Olsztyn, do 3 zwycięstw), a naszą ekipę czeka rywalizacja o miejsca 5-8 (do 2 zwycięstw). Na początek z Resovią.
Trener Jacek Grabowski musiał prowadzić zespół na jednej nodze, bo w piątek podczas zajęć zerwał ścięgno Achillesa i z trudem poruszał się o kulach. Bełchatowianie tym razem rywala już nie zlekceważyli i w zasadzie też wygrali na jednej nodze. W sobotę wrocławianie próbowali się jeszcze stawiać w pierwszym secie, remisując nawet 20:20.
Wlazły zagrywał w taśmę
Stykowy wynik to efekt słabszej dyspozycji Mariusza Wlazłego. Numer 1 wśród polskich atakujących zepsuł cztery pierwsze zagrywki (wszystkie posłał w taśmę), choć nie przeszkodziło mu to w odebraniu statuetki dla najlepszego gracza meczu. W niedzielę walki było jak na lekarstwo. Dość powiedzieć, że w trzecim secie wrocławianie przegrywali już 3:16. – Zagraliśmy po prostu żenująco – nie ukrywał Piotr Poskrobko.
Śrubowanie rekordów
Wrocławianie śrubują więc swój niechlubny rekord. W tym sezonie w Orbicie jeszcze nie zwyciężyli,
a w 9 spotkaniach wygrali ledwie 4 sety. Dodajmy, że sobotnie spotkanie było transmitowane przez Polsat Sport. Tu również nie jest dobrze. W trzech potyczkach z udziałem kamer gwardziści nie ugrali ani seta. Ale czyż oni tegorocznego planu nie wykonali już w stu procentach?!