Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Serce siedemnastoletniego Kamila mogło jeszcze bić [rozmowa z transplantologiem]

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Serce Kamila mogło jeszcze bić, ponieważ rocznie na przeszczep ...
Serce Kamila mogło jeszcze bić, ponieważ rocznie na przeszczep ... facebook.com / Wybudzimy - Kamila
Serce Kamila mogło bić w innym ciele - rocznie na przeszczep tego organu czeka ok. 180 osób, z czego dwie trzecie umiera. O przeszczepach w Polsce rozmawiamy z transplantologiem, prof. Szyberem.

Zobacz też: Kamil nie żyje. Znajomi protestowali we Wrocławiu przeciw odłączeniu go od aparatury [zdjęcia]

Sprawa 17-letniego Kamila, który trafił do szpitala na Traugutta z poważnymi obrażeniami czaszki wciąż budzi kontrowersje. Stwierdzono śmierć mózgu. Dla chłopca nie było już ratunku. Lekarze czekali na zgodę na pobranie organów do transplantacji. Ojciec nie miał nic przeciwko, matka nie wyraziła zgody. Na Facebooku powstał profil "Wybudzimy-Kamila"- koledzy chłopca zachęcali do udziału w akcji protestacyjnej pod szpitalem (na Traugutta pojawili się z transparentami "Handel organami zamiast ratowania życia" czy "Morderstwo w majestacie prawa" - przyp. red.). Sprawa zaczęła budzić kontrowersje. Internauci zaczęli wyrażać głosy oburzenia także na powstałym fanpage-u.

"O ile wierzę, że na początku to był szczery zryw młodych, tzn. m.in., pozbawionych wiedzy i kierujących się emocjami, ludzi, którzy chcieli dobrze, to teraz wg mnie wygląda to na stypę hien cmentarnych, i tyle. Co osiągniecie emocjonalnymi wpisami na Fb (których część nadaje się do zgłoszenia do prokuratury)?" - to tylko jeden z nich.

Lekarze wyjaśniają: śmierć mózgu to koniec, nie da się uratować człowieka, u którego ją stwierdzono. Przez kilka dni, gdy serce Kamila jeszcze pracowało, wszystko rozchodziło się o to, czy dzięki jego organom uda się uratować kogoś innego.

Zobacz zdjęcia z wypadku w Goszczu, w którym ranny został 17-letni Kamil

Prof. Szyber był jednym z pierwszych lekarzy w Polsce, którzy przeszczepili wątrobę. We Wrocławiu - pierwszym. Według niego Kamil mógł uratować nawet sześć innych osób. W rozmowie z nami wyjaśnia, czym jest śmierć mózgu, dlaczego nie można z niej wyjść, dlaczego zarzuty młodych ludzi były zupełnie bezpodstawne oraz mówi o tym, ile osób można było uratować.

Sprawa 17-letniego Kamila wywołała sporo kontrowersji wśród młodzieży i w mediach. Nie zabrakło czytelnego komunikatu od lekarzy? Można było wytłumaczyć młodym ludziom, czym jest śmierć mózgu.

- Przeszczepy narządów robi się w Polsce od 1966 roku. We Wrocławiu transplantologia funkcjonuje ponad czterdzieści lat. Akcji informacyjnych i przekazów medialnych dotychczas było wiele. Za każdym razem informowaliśmy o udanym przeszczepie. Nie można tłumaczyć się teraz, że ktoś czegoś nie wie. Transplantacja narządów nie jest czymś wyjątkowym. To normalna, rutynowa procedura, polegająca na ratowaniu życia ludzi poprzez przeszczep. Jeżeli mówimy o niewiedzy tych młodych ludzi, to możemy mieć pretensje do szkoły, rodziców i środków masowego przekazu, na samym końcu do lekarzy. Obowiązkiem lekarza jest uzyskanie potwierdzenia braku sprzeciwu na przeszczep narządów. Z punktu widzenia prawnego każdy z nas jest potencjalnym dawcą narządów. Najlepiej to rozwiązali Portugalczycy - tam każdy, u kogo stwierdza się śmierć osobniczą, jest dawcą narządów.

Mówimy o śmierci mózgu.

- Mówimy o śmierci osobniczej, która nie jest tym samym co śmierć biologiczna. Śmierć mózgu jest śmiercią osobniczą. O śmierci mózgu decyduje śmierć pnia mózgu. W pniu mózgu znajdują się ośrodki życia, w tym i ten najważniejszy, dzięki któremu oddychamy. Po kilku minutach bez możliwości oddychania występują nieodwracalne zmiany w mózgowiu. I nieprawdą jest to, co mówi prof. Talar, że mózg żyje cały czas. Nie, mózg żyje tak jak żyją niektóre komórki po śmierci biologicznej. Paznokcie rosną, włosy też, nawet jeszcze kilka dni po śmierci. To są pseudoznamiona życia.

A śpiączka farmakologiczna?

- To dwie różne rzeczy. Ze śpiączki można wyjść, ale ze śmierci mózgu się nie da. Dlatego nie podoba mi się, że niektóre media pokazują klinikę Budzik w materiałach dotyczących sprawy Kamila. Klinika Budzik leczy osoby przebywające w śpiączce, a nie ze stwierdzoną śmiercią mózgu.

Ludzie niechętnie godzą się na pobranie narządów?

- Powiem tak: od momentu, gdy prof. Talar stwierdził, że mózg zawsze żyje, zauważyliśmy znaczący spadek donacji. Może nie aż taki, jak po słynnej wypowiedzi Zbigniewa Ziobry ("nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" - wypowiedź dotycząca doktora G. - przyp. red.), ale na pewno znaczący. Nagłośnienie sprawy Kamila nie wpłynie na poprawę sytuacji.

**Ile osób można było uratować, gdyby oboje rodziców Kamila zgodziło się na pobranie narządów?**

- Sześć.

Jakie organy w takich sytuacjach nadają się do przeszczepu?

- Dwie nerki, dwa płuca, serce, wątroba albo też trzustka i płuca jako całość.

Nieoficjalnie dowiedziałam się, że gdyby ta zgoda jednak była, zostałby uratowany dziesięcioletni chłopiec, któremu potrzebne było nowe serce. Miał być biorcą. Chłopiec zmarł.

- To nie jest mi znany fakt. Na narządy czeka w tej chwili kilka tysięcy osób w skali kraju. Każdy zmarnowany narząd nadający się do przeszczepu to śmierć jakiejś osoby lub w najlepszym wypadku potencjalne zagrożenie życia. Są różne stany. Przy niewydolności nerek można czekać latami, bo są sztuczne nerki, pacjenci z ostrą kardiomiopatią (choroba mięśnia sercowego - przyp. red.) czy zanikiem wątroby mają przed sobą tylko kilka godzin. Na pewno w takiej sytuacji brak zgody powoduje śmierć kilku osób.

Ale to nie tylko o to chodzi. Na dobrą sprawę niepobranie narządów jest przestępstwem. Nie wolno pobrać narządów tylko wtedy, gdy dana osoba zgłosiła się wcześniej w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów, że się nie zgadza na pobranie narządów. Niestety u nas w kraju pytamy się o zgodę rodziny i odstępujemy od pobrania narządów, gdy rodzina się sprzeciwia.

Dlaczego?

- Nasza ustawa transplantacyjna mówi o tym, że w każdej chwili dana osoba może zmienić zdanie. Paradoks prawny polega na tym, że my nie musimy się pytać o zgodę. Po stwierdzeniu śmierci osobniczej mamy prawo pobrać narządy. Nie robimy tego bez zgody rodziny, ponieważ nie chcemy się narazić na reakcje niedojrzałego społeczeństwa. Gdybyśmy pobrali narządy od Kamila, jego mama mogłaby wytoczyć sprawę, twierdząc, że wczoraj przy kolacji powiedział, że on swoich narządów nie odda. My nie możemy tego sprawdzić, a ona zbierze dwie czy trzy osoby, które to potwierdzą. I nie dojdziemy do tego, czy mówią prawdę.

A w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów obiekcji jest niewiele. Część osób nie wpisuje się tam, bo nawet nie wie o jego istnieniu, inni nie dopuszczają do siebie myśli o dopuszczeniu do takiej sytuacji, a jeszcze innym się nie chce.

Jaki jest odsetek odmów?

- Mniej więcej 25 proc. rodzin pytanych o zgodę odmawia. Zwykle większość w pierwszym odruchu jest na "nie", bo łudzi się nadzieją, że jeszcze coś się zmieni. Dlatego do tych rozmów się wraca. I często taką zgodę uzyskujemy za drugim czy trzecim razem. Ta statystyka jest przerażająca. W krajach wysoko rozwiniętych ten procent jest znikomy, a prawodawstwo w innych krajach działa w ten sposób, że bardziej narażony jest lekarz, który nie pobiera narządów do transplantacji. Ewentualne odmowy są podyktowane natomiast względami religijnymi.

Skoro lekarze mają prawo pobrać narządy, przy **stwierdzonej śmierci mózgu, bez pytania o zgodę, to czego się obawiają?

- Prawo zwyczajowe jest niezwykle silne. Proszę zauważyć, że o lekarzach mówi się, iż piją, biorą pieniądze itp. Eksponuje się prawa pacjenta. Nikt nigdy nie zapyta, jak to wygląda z drugiej strony. Nie ma czegoś takiego jak prawa lekarzy. Nas nic nie chroni.

Proszę sobie przypomnieć sytuację z Rudy Śląskiej (w szpitalu doszło do strzelaniny, (zobacz też: Ruda Śląska: strzelanina w szpitalu. Znamy wyniki sekcji zwłok). Nie bierze się pod uwagę faktu, że mężczyzna mógł być zagrożeniem dla innych pacjentów. Eksponuje się to, czy słusznie policjanci go zastrzelili. Ale na co mieli czekać? Łatwo zauważyć, że policja i lekarze mają ten sam problem.

Dlatego czekaliśmy na zgodę obojga rodziców Kamila. Ojciec nawet powiedział, że chciałby widzieć, że serce pracuje u kogoś innego. A matka zdecydowanie odmówiła i zorganizowała protest młodzieży. I w całej tej sprawie najgorszą rzeczą jest ten protest.

Dlaczego?

- Kilkunastoletni młodzi ludzie protestują pięćdziesiąt lat po uznaniu transplantologii jako metody leczenia. Wystąpili z zarzutami, które nijak się mają do rzeczywistości. W Polsce nie ma handlu organami [przyp. red.- na jednym z transparentów napisano "Handel organami zamiast ratowania życia"], chociaż na świecie ten proceder istnieje. Polskie prawodawstwo wyklucza możliwość handlu organami. Nawet dawstwo rodzinne jest obwarowane przepisami. Jeżeli ktoś udowodni dawcy, że wziął jakieś pieniądze, to wtedy dawca idzie siedzieć. Podkreślam jeszcze raz: handel narządami w Polsce jest niemożliwy. To, o czym się pisze w mediach, dotyczy przestępczości zorganizowanej funkcjonującej za granicą, np. gdzieś w Ameryce Południowej. Załóżmy, że ktoś kupiłby organ na drodze przestępstwa, to i tak u nas żaden szpital takiego przeszczepu nie wykona.

Moim zdaniem ci młodzi ludzie popełnili przestępstwo. Jeżeli młody człowiek utożsamia pobranie narządów dla ratowania życia sześciorga ludzi z morderstwem, to jest to już naruszenie dóbr osobistych m.in. tych lekarzy. Powinna być odpowiedzialność karna.

Skąd taka reakcja u młodych ludzi? Jeszcze parę lat temu przeprowadzano akcje uświadamiające. Na lekcjach mówiło się o transplantacji, potem uczniowie wracali do domów, rozmawiali o tym z rodzicami. Młodzi ludzie zwykle byli skłonni oddać narządy w takiej sytuacji.

- Są dwa powody. Po części sama pani na to pytanie odpowiedziała. W szkole miała pani pogadanki, nie był to temat tabu. Dlatego teraz chcemy tę akcję informacyjną wznowić, ale o tym za chwilę. Teraz należy postawić sobie pytanie, czy w tej konkretnej szkole mówiło się o transplantacji? Zakładam, że nie. Ale wyjście z protestem to wynik jeszcze czego innego. Tych ludzi ktoś zmanipulował. Jeśli to są inteligentni ludzie, to prawdopodobnie byli podatni na indoktrynację. Ktoś najpewniej powiedział im, że Kamil żyje, a ci źli lekarze chcą go odłączyć i pobrać narządy. I co w takiej sytuacji robi młody człowiek? Buntuje się. Potem pada hasło, że jeśli przyjdziecie pod szpital, to chłopca nie odłączą i ci młodzi ludzie dają się przekonać. No chyba że jest jeszcze inny powód: może ta młodzież w ogóle nie czyta? Może to są wtórni analfabeci, którzy nie mają pojęcia nie tylko o transplantacji, akcjach krwiodawstwa, nurtach w malarstwie itd.? Może to jest ten margines, dla którego liczy się tylko rozróba na stadionie?

Sugeruje pan, że to matka zmanipulowała tych młodych ludzi?

- Zadaje mi pani pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Ze wszystkich przekazów medialnych wydaje się, że tak właśnie było. Ona się do tego nie przyzna. Natomiast mogę panią zapewnić, że pewnie toczą się rozmowy na temat lekarzy, którzy przestali leczyć Kamila, bo rodzice nie zgodzili się na pobranie narządów. To jest kompletna bzdura. Z punktu widzenia przepisów w momencie śmierci mózgu powinniśmy go odłączyć, bo inaczej to tylko i wyłącznie wentylowanie zwłok. Gdyby nie były wentylowane, to organy przestałyby pracować w krótkim czasie - w ciągu kilku lub kilkunastu minut. W świetle prawa po nieuzyskaniu zgody od rodziny na pobranie narządów powinno się aparaturę od razu odłączyć.

Jak długo mogą pracować organy po stwierdzeniu śmierci mózgu?

- Długo, ale do przeszczepu nadają się tylko wtedy, gdy pobrane zostają w ciągu kilkudziesięciu godzin od czasu śmierci mózgu (najczęściej w ciągu 24-48 godzin). Jeśli okaże się, że funkcja nerek siada, to nerki nie będą nadawały się do przeszczepu.

Jak będzie wyglądała planowana akcja zachęcająca do oddawania narządów?

- Zgłosiliśmy to do urzędu, pozostaje tylko kwestia, jak widzi całą sprawę kuratorium. My możemy jeździć na spotkania z młodzieżą. Uważam, że jest to potrzebne. W całej tej sytuacji najgorsze było właśnie to, co zrobiła młodzież, bo świadczy to albo o niewiedzy, albo o łatwości manipulowania młodymi ludźmi. Jedno i drugie jest złe.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała
Kinga Czernichowska

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto