MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Schulz opowiedziany obrazami

Krzysztof Kucharski
Dodatkową muzyką w „Ulica krokodyli” był lejący się przez dziurę w dachu wrocławskiej Synagogi Pod Białym Bocianem... deszcz. Najważniejszą rolę odegrał w scenie śmierci.

Dodatkową muzyką w „Ulica krokodyli” był lejący się przez dziurę w dachu wrocławskiej Synagogi Pod Białym Bocianem... deszcz. Najważniejszą rolę odegrał w scenie śmierci. Spektakl Teatru Formy wieńczył artystyczny program spotkań.

W krakowskim barze „Ulica Krokodyli” na Szerokiej można zjeść smażoną na smalcu ze skwarkami i cebulą kaszankę, popić ją, jak ktoś chce „krokodylimi łzami”. W Teatrze Formy Józefa Makrockiego je się i pije na niby. Po ośmiu latach jego teatr zajął pozycję na krawędzi pantomimy. Dalej opowiada ruchem, ale mniej sformalizowanym, choć pantomimiczne umiejętności jeszcze się przydają. Na przechrzciny ze Współczesnego Teatru Pantomimy na Teatr Formy laureat Złotej Iglicy wybrał magiczną twórczość Bruno Schulza próbując swoją wizję zakodować w „Ulicy krokodyli”. Z tego opowiadania jest hałaśliwe sapanie starego parowozu, marny jak wszystkie na tej ulicy skład krawiecki i subiekt dręczony przez śniące mu się kobiety-kokoty o „lepkich spojrzeniach” jak pisał najbardziej znany drohobyczanin.
Na „Ulicy Krokodyli” pojawiają się też postaci z innych opowiadań Schulza, bo Markocki stworzył własną opowieść, a jej narratorem jest Dróżnik z „Sanatorium pod klepsydrą”. Krąży po ulicy zasnutej wizjami i obsesjami bohaterów z lampą-klepsydrą, w której światło przesypuje się z czasem. Krąży jak cierpliwa Śmierć. Tę postać gra sam autor scenariusza Józef Markocki, który pojawia się też w brawurowej scenie z krzesełkami wziętej chyba z „Traktatu o manekinach”. Obok dyrektora Teatru Formy z przyjemnością patrzyłem jak sobie radzi na scenie Ewelina Ciszewska w najpełniejszych aktorsko postaciach Adeli, Pielęgniarki i Kokoty z pejczem. Znakomita, emanująca seksem, choć zapięta pod szyję w scenach z Ojcem inspirowanych klimatami z „Sklepów cynamonowych”. Jednoznacznie kojarzył się też Ojciec siedzący jak stare ptaszysko na poręczy łóżka. Pomijając akrobatyczno-pantomimiczne umiejętności Grzegorza Szymczyka, jest to jedna z najbardziej przejmujących scen.
Trudno też mi będzie zapomnieć niezwykle wyraziście żydowską twarz Tomasza Żytki, grającego sklejone postaci Subiekta i Syna.
Trochę przyklejona do całości wydała mi się, choć urodziwa, scena myjącej się półnagiej, rudowłosej i przezroczyście szczupłej Agnieszki Małysz. Zabałaganione były nieco niektóre sceny zbiorowe, ale w sumie było to oryginalne spotkanie z Bruno Schulzem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto