Śmierdzące mięso drobiowe, gorzkie mleko, kwaśne parówki, podejrzanie wyglądające kotlety i wędliny oraz spleśniały chleb i gotowe kanapki ze śladami pleśni to tylko niektóre specjały z wielkopolskich sklepów, z którymi klienci zgłosili się w 2015 roku do Laboratorium Badania Żywności i Przedmiotów Użytku Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
Oprócz wątpliwości dotyczących zmiany wyglądu, zapachu i smaku produktów, niektóre znaleziska mogły wywołać mdłości u najbardziej odpornych klientów. Najbardziej spektakularnego odkrycia dokonał klient, który nabył kurczaka z rożna. Wewnątrz znajdował się niemal surrealistyczny farsz w postaci gryzonia, który okazał się być upieczoną myszą.
Żywe larwy znajdowali w swoich smakołykach amatorzy mlecznej czekolady, galaretek w czekoladzie oraz suszonych daktyli. Jeden z klientów ugotowaną larwę wyłowił z podanej mu w barze zupy grochowej.
Nie dla wszystkich klientów, którzy zgłosili się do sanepidu, spożywcze zakupy skończyły się jedynie poczuciem wstrętu i obrzydzenia. - Nasze interwencje dotyczą również podejrzenia zatrucia po spożyciu środków spożywczych - tłumaczy Ewelina Suska, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. - W takich przypadkach dostarczone asortymenty badane są w kierunku obecności bakterii chorobotwórczych w celu potwierdzenia lub wyeliminowania przyczyn symptomów zatrucia.
Badania laboratoryjne potwierdziły kilka przypadków salmonelli w 2015 roku. Były to zatrucia po spożyciu między innymi wędzonego pstrąga oraz wyrobów ciastkarskich. Do zatrucia salmonellą doszło po zjedzeniu zakupionego w cukierni tortu z bitą śmietaną i owocami.
- Należy podkreślić, że klient za złożoną skargę nic nie płaci - tłumaczy Ewelina Suska. - Po przyjęciu próbki, trafia ona do badań, a inspektorzy powiatowi udają się do punktu, w którym doszło do sprzedaży podejrzanego produktu. Jeśli jest taka możliwość, pobierają do badań próbki z danej partii towaru. Czasami sprawdzają też inne partie.
Inspektorzy mogą wszcząć dochodzenie, które ustali między innymi, czy towar był odpowiedni przechowywany, czy punkt gastronomiczny lub sklep spełnia wymogi sanitarne.
- Zgodnie z ustawą, inspektorzy mogą nałożyć karę finansową na sprzedawcę, ale nie może być ona wyższa nić 500 złotych - tłumaczy Ewelina Suska.
Niezadowoleni klienci zgłaszają również swoje zastrzeżenia do Wojewódzkiej Inspekcji Handlowej. Tutaj można liczyć na sprawdzenie, czy opis produktu znajdujący się na etykiecie jest zgodny ze stanem faktycznym. Kary nałożone na sprzedawców przez inspekcję handlową sięgają 2,5 tysiąca złotych.
Kalendarz siewu kwiatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?