MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Tomaszem Sikorą, wicemistrzem olimpijskim z Turynu w biathlonie

Ireneusz Maciaś
Najsłodsze łzy • Jak się czuje olimpijski emeryt? – Jaki emeryt? Jeszcze mi to nie w głowie (śmiech). A tak poważnie... Na olimpijską emeryturę, którą sobie wywalczyłem srebrem w Turynie, mógłbym przejść ...

Najsłodsze łzy
• Jak się czuje olimpijski emeryt?
– Jaki emeryt? Jeszcze mi to nie w głowie (śmiech). A tak poważnie... Na olimpijską emeryturę, którą sobie wywalczyłem srebrem w Turynie, mógłbym przejść po ukończeniu 35 roku życia, a więc za dwa lata. Na pewno ta świadomość stwarza pewien komfort. Uprawianie biathlonu pochłania mnóstwo czasu. Nie ma możliwości, aby w czasie kariery zająć się rozkręceniem własnego biznesu. A tak, człowiek będzie pewny, że to minimum (około 2,5 tys. zł brutto – dop. red.) będzie miał.

• Perspektywa piątej olimpiady jest kusząca?
– Na pewno rozważam starty jeszcze przez dwa lata. A co dalej, czy wytrwam do Vancouver, jeszcze się na tym nie zastanawiałem.

• Dlaczego w Turynie udało się dopiero w ostatnim starcie, biegu masowym na 15 km?
– W tych wcześniejszych startach nie szło mi na strzelnicy. Pierwsze pudło starałem się jak najszybciej nadrobić. A wiadomo, pośpiech nie jest wskazany. Te niecelne strzały kosztowały mnie medale. Przed sobotnim występem napięcie zniknęło. Bo nie miałem już nic do stracenia. Pomyślałem sobie: „Boże, pomóż mi. Niech te kule, zamiast lecieć w niebo, trafiają w tarczę” (śmiech). I zostałem wysłuchany.
• Ale przez moment chyba poczuł Pan smak złota?
– Podczas wizyt na strzelnicy nie myślałem o niczym. Byłem oderwany od wszystkiego. Kiedy ruszyliśmy na ostatnie kółko, wiedziałem, że będę walczył z Michaelem Greissem. Niemiec zawsze ostatnią pętlę pokonuje bardzo szybko. Miałem jeden cel. Dotrzymać mu kroku i spróbować na finiszu. Nie udało się, ale trudno mieć o to żal.

• Kilka minut po minięciu mety cała Polska widziała na policzkach srebrnego medalisty łzy.
Kiedy Pan ostatnio tak płakał?
– Jestem mężczyzną, który rzadko tak się zachowuje. Wtedy jednak nie mogłem się powstrzymać. Ale chyba każdy by się wzruszył. Przecież zdobyłem olimpijski medal, najcenniejsze trofeum dla sportowca. To były najsłodsze łzy w moim życiu. Łzy, których smak zawsze będę pamiętał.

• Pewnie bieg Justyny Kowalczyk dodał Panu sił?
– Widziałem fantastyczną walkę Justyny od połowy dystansu. Wcześniej mieliśmy bowiem trening. Kiedy finiszowała, coś chwyciło mnie za serce. Ale wtedy przecież nie zdawałem sobie sprawy, że niedługo ja będę przeżywał takie chwile.

• O podium decydują szczegóły. W biathlonie około 30 zawodników pretenduje do medali.
– Zgadza się. I każdy z tej trzydziestki ma na swoim koncie medale z wielkich imprez. Choć wiadomo, że na początku rywalizacji oczy wszystkich zawsze zwrócone są na Ole Einara Bjorndalena, Raphaela Poiree, Svena Fischera czy wspomnianego Greissa.

• Rodzina nie za długo cieszyła się powrotem Pana z igrzysk.
– To prawda. W środę wróciłem z Niemiec, ze spotkania olimpijczyków sponsorowanych przez Wiessmanna. Znalazłem się w doborowym towarzystwie, m.in. Martiny Glagow, Swietłany Iszmuratowej, wspomnianych Poiree i Fischera, kadry czeskich skoczków. Teraz marzę tylko o jednym. Aby się porządnie wyspać.

• Nie wystartował Pan w trwających mistrzostwach Europy. Czyżby szykował się wyjazd z rodziną na zasłużony urlop?
– Ależ skąd! W sobotę jadę do słoweńskiej Pokljuki na kolejne zawody Pucharu Świata. Rywalizacja w tym cyklu zakończy się dopiero 26 marca w norweskim Holmenkollen.

• Bywa Pan także na dolnośląskich obiektach biathlonowych.
Co można o nich powiedzieć?
– Moim zdaniem ośrodek w Dusznikach Zdroju jest najlepszy w Polsce. Strzelnica wprawdzie nie tak nowoczesna, jak w Zakopanem, ale trudne trasy. Myślę, że śmiało może ubiegać się o organizację wielkich imprez.

• Proszę obiecać, że nie zakończy Pan kariery, zanim nie pojawi się godny następca.
– O to jestem spokojny. Mamy zdolną młodzież. Największym talentem jest Łukasz Szczurek z Kościeliska, wicemistrz świata juniorów młodszych. Osobiście go nie znam, ale podobno to poukładany i cierpliwy chłopak. Bo biathlon, o czym sam się przekonałem, wymaga pokory.

• A może Pana dzieci spróbują sił w biathlonie?
– Bartosz jest jeszcze za mały. A co do Natalki... Nie chciałbym, aby zajmowała się tą dyscypliną sportu. Dla kobiet jest ona potwornie ciężka.

Tomasz Sikora
Urodzony: 21 grudnia 1973 roku w Wodzisławiu Śląskim.
Wzrost/waga: 182 cm/76 kg.
Klub: Dynamit Chorzów (karierę zaczynał w Ryfamie Rybnik).
Sukcesy: 1993 – wicemistrz świata juniorów z Ruhpolding w biegu na 10 km (przegrał tylko z Ole Einarem Bjorndalenem); 1995
– mistrz świata seniorów na 20 km (Anterselva); 2004 – wicemistrz świata na 20 km (Oberhof); 2006
– wicemistrz olimpijski w biegu masowym (Turyn).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto