Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rowerem na twardym siodełku przez świat - a czemuż by nie?

Redakcja
Pan Jacek Żerański z Sękowej ma wiele pasji sportowych. Lubi biegać i to na różnych dystansach, pływać kajakiem, biegać na nartach, ścigać się rowerem, a nawet przemierzać na nim świat i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ostatnio udało mu się zwiedzić na rowerze Azję Środkową i kontynent południowo-amerykański.

- Pierwsza wyprawa miała miejsce do Azji Środkowej w góry Tien-Szan i Pamir i pokonanie słynnego traktu pamirskiego, zwanego przekornie przez rowerzystów Pamir Highway. To niesamowita asfa- ltowo-żwirowa droga, będąca częścią prastarego Jedwabnego Szlaku, łączącego Chiny z Europą. Zaczyna się w mieście Osz w Kirgistanie, wiedzie przez Tadżykistan, a kończy się w Kabulu w Afganistanie. Jest poprowadzona przez górskie pustkowia na wysokości ponad 4000 m n.p.m - opowiada nam Jacek Żerański.

Druga wyprawa to Patagonia i kontynent południowo-amerykański. Tam pan Jacek spędził dwa miesiące podczas samotnej podróży na rowerowym siodełku z namiotem. Podróż zaczęła się w Santiago de Chile i skończyła w Ushuaia w Argentynie na Ziemi Ognistej, najbardziej na południe wysuniętym mieście świata, zwanym przez podróżników Fin del Mundo, czyli Koniec Świata.

- Obydwie wyprawy miały myśl przewodnią - pokonać rowerem szlaki ludzi przemierzających je w odległych stuleciach. W Azji był to Jedwabny Szlak i kontynuacja mojej wcześniejszej wyprawy rowerowej do Gruzji i Armenii, a Pamir Highway jest jego ekstremalnym wariantem. W Ameryce Południowej jechałem szlakiem hiszpańskich konkwistadorów, podbijających imperium Inków - opowiada Żerański.

Ciężko jest przedstawić cały przebieg rowerowej podróży, ale chociaż w wielkim skrócie przedstawimy kilka faktów z tej pasjonującej wyprawy.

- W Azji przejechałem 1600 km, zaczynając od wysokości 1000 m.n.p.m. Większość trasy była na wysokościach od 3000 do 4000 m.n.p.m, a kulminacją była przełęcz Ak-Bajtał w Pamirze (4655 m. n.p.m). W podróży towarzyszył mi przyjaciel Bogusław Niedziela. Wyprawa trwała jeden miesiąc - mówi Jacek Żerański.

W Azji trasa wyprawy zaczęła się w Biszkeku stolicy Kirgistanu i biegła obok słonego jeziora Issyk-Kul zwanego kirgiskim morzem, przez góry Tien-Szan do doliny rzeki Syr-Daria potem do miasta Osz w kotlinie Fergańskiej, gdzie zaczyna się słynny pamirski trakt Pamir Highway i dalej przez góry Ałaj do rozdroża Sary-Tash na pograniczu chińsko-tadżyckim. W kotlinie pamirskiej przygodą był biwak, gdzie po południu nie było rzeki, woda pojawiła się wieczorem, pozwalając umyć się, a rano już była zamarznięta.

- Na kontynencie południo -wo-amerykańskim przejechałem samotnie 4600 km, bardzo różnymi drogami, zaczynając od znakomitej autostrady Pan Americana przez asfaltowo-żwirową Carretera Austral i ścieżkami leśnymi. Były i przeprawy promowe i wycieczki piesze w Andy pod szczyty Fitz Roy i Cerro Torres, trasy u podnóży wulkanów, przez perłę chilijskich parków narodowych Torres del Paine, wzdłuż cieśniny Magellana i na lodowiec Perito Moreno - opowiada Jacek Żerański.

I dodaje: - Żywiłem się w małych przydrożnych barach i jedzeniem zakupionym w wiejskich sklepikach, wodę piłem z górskich strumyków. Serdeczność miejscowych ludzi również zaskakuje, często proponują podwózkę, dają jedzenie. Miejscowi żyją w trudnych warunkach i wspierają się wzajemnie, wyznają przy tym zasadę „Ktoś potrzebuje pomocy, to pomóż mu, bo jutro ty możesz być w potrzebie” - podkreśla na koniec.

- Pierwsze zdziwienie w Azji to po pytaniu miejscowych „Otkuda prijechali? ” i na odpowiedź „I z Polszi” zawsze rozjaśniały się im twarze „No to my bratia - witajcie”. Długo nie mogłem zrozumieć tej szczególnej serdeczności w stosunku do nas Polaków. Pojąłem dopiero po wielu rozmowach, otóż Kirgizi zupełnie inaczej postrzegają dawny obóz państw socjalistycznych, nie traktują go negatywnie jak my, są dumni, że wspólnie broniliśmy komunizmu. Wielu z nich służyło w wojsku w Polsce w Legnicy i traktują to jako najciekawszy okres w swoim życiu, bardzo miło wspominają Polskę. Dla nich przynależność do wspólnoty socjalistycznej była awansem cywilizacyjnym i szansą rozwoju zacofanego kraju traktują nas, jak dawnych towarzyszy broni. Będąc z wizytą w jurcie, otrzymałem honorowe miejsce między gospodarzem, a jego matką. Dostałem też najlepsze jedzenie - opowiada Żerański.

WIDEO: “Hulajnogi elektryczne będą traktowane jak rowery”. Ministerstwo infrastruktury przedstawiło projekt regulacji

Źródło: TVN24/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Rowerem na twardym siodełku przez świat - a czemuż by nie? - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto