Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Roman Gutek: Boję się o przyszłość kina

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
O perełkach festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu i taśmach z rysami rozmawiamy z Romanem Gutkiem.

Jakie będą perełki tegorocznej, jubileuszowej edycji ENH?

Perełek jest rzeczywiście dużo. Festiwal jest bardzo bogaty, tak różnorodny, że właściwie w każdej z sekcji są tytuły, które zasługują na uwagę. Polecam szczególnie filmy wyświetlane w ramach konkursu Nowe Horyzonty.

Jeżeli miałbym zwrócić na coś uwagę, to na "Trash Humpers" Harmony Korine - reżysera, którego publiczność zna choćby z filmu "Juliane Donkey-Boy". To radykalne kino, dotykające ludzi wykluczonych z normalnego życia.

Na festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu mamy też dużo interesujących filmów w Panoramie Współczesnego Kina. Jestem dumny z tego, że nasz festiwal otwiera film, który miał swoją światową premierę na festiwalu w Cannes. Myślę tu o filmie "O bogach i ludziach". Cieszę się także, że festiwalowa publiczność może w końcu zobaczyć "Enter the Void" (polskie tłumaczenie: "Wkraczając w pustkę") Gaspara Noe. W Polsce reżyser ten jest znany z filmu "Nieodwracalne".

Na koniec pokażemy "Tetro" Francisa Forda Coppoli. W Panoramie jest sporo innych tytułów wartych polecenia, choć mniej znanych. Pokażemy też "Dziwny przypadek Angeliki" Manoela de Oliveira - dosyć staroświecki film, ale byłem pod jego urokiem, bo prezentuje świat uczuć, przemijania. Polecam też "Jej drogę".

W programie 10. edycji Ery Nowe Horyzonty znalazło się szesnaście tytułów, które zostały zaprezentowane na festiwalu w Cannes, co świadczy tylko o tym, że wybitni twórcy chcą pokazywać swoje filmy u nas.

Wszystkie filmy konkursowe ENH 2010 miały zostać wybrane do końca czerwca. Tych ambitnych filmów jest na pewno zdecydowanie więcej, niż przewiduje formuła konkursu. Z którymi był największy problem?

Trudności nie było, chociaż nieraz spieramy się o to, czy dany film powinien się znaleźć w konkursie, czy nie. Mamy swoją definicję filmów nowohoryzontowych. Pracujemy już kilka lat w zespole i rozumiemy się. Dostajemy bardzo dużo zgłoszeń od twórców.

Jednocześnie ten okres, kiedy te zgłoszenia do nas przychodzą, troszkę się pokrywa z Cannes, dlatego zwykle w krótkim czasie musimy zobaczyć dużo tytułów, co może im nie służy, ale staramy się dokonać rozsądnej selekcji. Oczywiście, lepiej byłoby, gdybyśmy mogli oglądać jeden film dziennie. Chciałbym, żeby Erę Nowe Horyzonty we Wrocławiu kojarzono z tym, że można tutaj zgłosić do konkursu film trudny, bezkompromisowy, poruszający problemy nienależące do głównego nurtu.

Festiwale się mocno skomercjalizowały. Coraz trudniej znaleźć miejsce dla filmów artystycznych. A nasz konkurs ma określać formułę całego wydarzenia, jakim jest Era Nowe Horyzonty.

Przyglądałam się tytułom filmów w programie ENH 2010 i wydaje mi się, że tych trudnych, ambitnych obrazów jest coraz więcej. To taka tendencja?

Nie wiem, nie mam takiego wrażenia. Wydaje mi się, że jesteśmy konsekwentni w tym, co robimy. Chcemy pokazywać właśnie takie kino. To ma być miejsce dla reżyserów, autorów i widzów. Tutaj ważna jest również forma. Zdecydowaliśmy się na zaprezentowanie w konkursie filmów młodych, właściwie mało znanych twórców i czynimy to całkiem świadomie. Ale festiwal ma być również formą promocji.

To też alternatywna forma dystrybucji filmów. Ostatnio rozmawiałem z Wojtkiem Marczewskim, świetnym polskim reżyserem. Dowiedziałem się od niego, że w Europie powstaje około ośmiuset filmów, z czego połowa w ogóle nie trafia na ekrany.
Festiwale są więc często jedynym miejscem, gdzie reżyser może pokazać swój film i skonfrontować go z publicznością.

ENH jest festiwalem "nieskomercjalizowanym". Przyjeżdżają na niego setki osób z całego kraju, a nawet z zagranicy. Czy nie obawia się Pan, że za tym wzrostem popularności pójdzie traktowanie festiwalu jako wydarzenia masowego?

Ja nie widzę tutaj sprzeczności. To dobrze, że jest tylu ludzi, którzy chcą oglądać fimy trudne, nowatorskie. Dobrze, że tworzy się tutaj specyficzna atmosfera, która niewątpliwie służy oglądaniu filmów. Na Festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu rozmawia się o kinie. Filmy prowokują dyskusję. Ważne jest właśnie takie spotkanie miłośników kina. Tutaj możemy raczej mówić o wzroście zainteresowania kinem.

Myślę, że ten festiwal służy również kształtowaniu gustów. Spora część naszej publiczności to młodzi ludzie. Cieszę się, że jest ich tak dużo.

Ale w programie znajdzie się też coś dla tych, którzy niekoniecznie będą chcieli oglądać ambitne filmy konkursowe...

Era Nowe Horyzonty ma w sobie - można by rzec - kilka odrębnych festiwali. Nie wszyscy chcieliby oglądać filmy konkursowe. Dla niektórych są one zbyt dziwaczne, za trudne. Wybierają więc inne sekcje, np. Retrospektywy, bo interesują się np. historią kina.

Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu nie schlebia masowym gustom. Wręcz przeciwnie, i to dla nas ogromna radość, że ludzie poświęcają wakacje, oszczędzają pieniądze na dojazd, nocleg czy karnet tylko po to, by przez kilkanaście dni rozwijać filmowe pasje.

Podczas festiwalu będzie też pokazywany film "In the Woods" Angelosa Frantzitsa, nakręcony telefonem komórkowym i kamerą cyfrową. Czy w takich technologiach leży przyszłość filmu?

Nie wiem. Oczywiście, w tej chwili twórczość filmowa bardzo się zdemokratyzowała, tzn. nie trzeba już wielkich budżetów i maszynerii, by zrobić dobry film. Ale to nie pierwsza taka produkcja na festiwalu. Kilka lat temu zaprezentowaliśmy film francuski, nakręcony telefonem komórkowym.

Takie technologie pozwalają być blisko ciała, co nie było możliwe przy pomocy dużej kamery. Nie wiem, czy to jest dobra perspektywa. Ja się boję o przyszłość kina. Jestem wielkim tradycjonalistą i chciałbym, żeby filmy oglądano w kinach. Niestety, wszystko zmierza w kierunku cyfryzacji. Czasami ten obraz jest już nawet za bardzo wyidealizowany. Ten obraz stał się już niejednokrotnie zbyt doskonały, momentami irytujący. Jak ja oglądam niektóre filmy, to nie zachwyca mnie ten idealny, czysty obraz. Ja wolę taśmę z rysami.

Wrocław jest znakomitym miejscem na taki festiwal, jak Era Nowe Horyzonty, bo to miasto wielu kultur?

Wrocław świetnie się sprawdza. Ma doskonałą infrastrukturę. Miasto się rozwija, kino Warszawa się przecież przebudowuje. Będziemy mieli nowe kino, z czterema salami. Powstaje też sala koncertowo-widowiskowa na placu Wolności za operą, która będzie naszym "pałacem festiwalowym". Nie przewidujemy wprawdzie czerwonych dywanów, ale powstaje sala na 1800 miejsc.

Zresztą, na październik przygotowujemy kolejną kinową imprezę we Wrocławiu - American Film Festival. Ja się tutaj dobrze czuję. Kiedy w czerwcu przyszłego roku zostanie już przebudowane kino Warszawa, to na pewno będę tutaj spędzał dużo więcej czasu niż teraz. Chcę wesprzeć to kino, wypromować je, by stało się ważnym miejscem dla wrocławskich kinomaniaków.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto