Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Ród smoka". Tęskniliście za makabrą i dopieszczonymi efektami? Twórcy się postarali. Ale smokom i tak brakuje pazura [RECENZJA]

Magdalena Bohdanowicz
Magdalena Bohdanowicz
materiały prasowe HBO Max
"Ród smoka" to produkcja, na którą z niecierpliwością czekały miliony widzów na całym świecie. Prequel kultowej "Gry o tron" zadebiutował w Polsce w HBO Max 22 sierpnia, o godz. 3:00 nad ranem. Część widzów "zarwała" noc, aby obejrzeć wyczekiwaną produkcję, w tym autorka owego tekstu. Pozwolę sobie więc przybliżyć Państwu, cóż to nam George R.R. Martin i reszta ekipy zaprezentowała i czego możecie się spodziewać. Róbcie popcorn.

#"[Ród smoka](https://www.telemagazyn.pl/artykuly/rod-smoka/)" już na HBO Max

Jak wspominałam na wstępie - świat wreszcie ujrzał prequel kultowej "Gry o tron" - "Ród smoka". Serial zadebiutował w Polsce w HBO Max 22 sierpnia, o godz. 3:00 nad ranem. Część widzów "zarwała" noc, by obejrzeć pierwszy odcinek. O tym, jakie mają wrażenia, piszemy więcej w osobnym artykule, tak jak opisywaliśmy ogromne oczekiwania wynikających z klapy, jaką okazał się ostatni sezon epickiej sagi.

"Ród smoka". "Gra o tron" w przyspieszeniu z większą ilością smoków

Wśród osób, które "zarwały" noc, jest również autorka niniejszego tekstu, która zapoznała się z sześcioma odcinkami udostępnionymi prasie. Zaczyna się z przytupem. Tak jak i w "Grze o tron", tak i w serialu "Ród smoka" twórcy wręcz prześcigają się w wymyślnych okaleczeniach i mordach. Różni się jedno - tutaj akcent jest położony na kobiety. To one decydują o tym, co się wydarzy, mniej lub bardziej. Zaznaczę jednak, że owa historia jest tworem męskiej wyobraźni, co czuć niemalże w każdym odcinku - jak na razie. Dlatego do mordów, okaleczeń, bijatyk i palenia żywcem (za pomocą pokrytego łuską uskrzydlonego kompana, rzecz jasna) dołożono jeszcze to, co z kobietą nierozerwalnie związane - poród. Za pomocą cesarskiego cięcia, doprecyzuję. Nie trzeba być geniuszem, aby przewidzieć skutek owej procedury w średniowiecznych czasach, w jakich osadzona jest fabuła. Mnie osobiście nieco kłuje fakt, że ciąża i urodzenie syna jest narzędziem, dzięki któremu kobieta zyskuje pozycję, ale cóż - na samym wstępie jesteśmy informowani, że mężczyźni prędzej podpalą królestwo, aniżeli pozwolą kobiecie zasiąść na Żelaznym Tronie. Ale twórcy starają się dowieść, że w tej serii rządzą kobiety - przejawem tego jest m.in. fakt, że w "Rodzie smoka" w przeciwieństwie do "Gry o tron" seks jest inicjowany przez kobietę lub za jej zgodą. Rewolucja!

Wokół kobiet kręci się cała fabuła - postać króla Viserysa Targaryena (Paddy Considin) i reszty mężczyzn jest zasadniczo tłem dla przyjaźni, konfliktu i rywalizacji między królewską córką, księżniczką Rhaenyrą Targaryen (w pierwszych odcinkach Milly Alcock), a Alicent Hightower (najpierw Emily Carey, później Olivia Cooke), córką królewskiego namiestnika. Jednakże, na temat przedstawienia kobiet, pójścia (lub nie) z duchem czasu i innych związanych z tym niuansów w tym serialu można napisać odrębny artykuł. Pozwolicie Państwo, iż ja skupię się na tym, co nas wszystkich interesuje, czyli aspekcie rozrywkowym.

Pozwolę sobie więc sparafrazować klasyka: czy warto było szaleć tak, by zarywać noce dla "Rodu smoka"?

Jeżeli jest się fanem takich produkcji - zdecydowanie polecam. Jest co podziwiać, postarali się bowiem wszyscy tworzący serial - estetyka i tzw. klimat "Gry o tron" są zachowane. Jedynie niektórym aktorom można nieco zarzucić. To jednak wciąż całkiem dobra rozrywka i dobry serial, by oddać mu około godziny swojego czasu wieczorem na odcinek. Jeżeli z kolei oglądaliście "Grę o tron" ze względu na np. wybitną grę aktorską, cięte riposty i błyskotliwe dialogi, skomplikowane i zaskakujące intrygi, piękne wizualizacje - uprzedzam, serial "Ród smoka" z początku może wam nie dać tyle przyjemności, bo smokom po prostu zabrakło pazura. Niemniej jednak polecam dla czystej rozrywki.

"Ród smoka" ma jednak swoje plusy. Od "Gry o tron" różni się tempem, w jakim wspomniana fabuła się rozwija. Jeżeli irytowały was w "Grze o tron" rozwleczone sceny i mozolne docieranie do sedna sprawy, to zapewniam, że w pierwszych odcinkach prequelu jest zgoła inaczej. Ba! Jeden odcinek się kończy, drugi zaczyna, zaś widz może odnieść wrażenie, jakby któryś ominął, bo akcja posunęła się dobre kilka lat do przodu. Cyk! I jesteśmy te tzw. 10 lat później - zupełnie, jakby scenarzyści po osi czasu przemieszczali się, frunąc jak Rhaenyra na smoku.

Kolejną kwestią, którą różni się "Ród smoka" od "Gry o tron" jest to, że z początku nie skaczemy nieustannie po całej krainie, zaginając nawet serialowe prawa logiki, tłukąc się, mordując, uciekając lub odkrywając. Przeciwnie - sporo czasu spędzimy przy stole z królem i jego najbliższymi doradcami. Wypuścimy się na chwilę do miasta i odwiedzimy, przybywając na grzbiecie smoka z konną delegacją, krnąbrnego wuja księżniczki, czyli Daemona Targaryena (Matt Smith). Do Smitha, muszę przyznać, mam słabość i jego w tym serialu ogląda mi się najprzyjemniej. Skoczymy też na wybrzeże, by dowiedzieć się, jak bardzo nie chcemy, aby nas kiedykolwiek oblazły kraby i trochę się potłuc oraz usmażyć (nie na słońcu, podpowiem). W międzyczasie będziemy, rzecz jasna, w komnatach królewskiego pałacu i przy stole Rady. Im dalej jednak w las, tym, mam nadzieję, nieco pewniej będą nas twórcy w podróże zabierać. Jest również spore ryzyko, że "Ród smoka" będzie wariacją "Sukcesji" i "The crown", choć osadzoną w świecie "Gry o tron" i zmiksowaną z "Wikingami".

Wizualnie, makabrycznie i budżetowo - "Ród smoka" nie odstępuje "Grze o tron" ani o krok. Kostiumy są dopracowane, smoki jak żywe, peruki ufryzowane... Ale mi czegoś jeszcze brak. Słychać to w dialogach, widać w akcji na ekranie. Jest dobrze, ale nie wybitnie - mam nadzieję, że nie pomylę się pisząc jeszcze nie jest. "Gra o tron" również spotkała się z różnym odbiorem na początku. Później akcja się rozkręciła i twórcy nie raz zafundowali nam nie lada zaskoczenie. Inna sprawa, że finał rozczarował niemalże cały świat. Tutaj zostawiam więc furtkę, gdyż a nuż, może i podczas seansu "Rodu smoka" się zdziwię. Lub rozczaruję, nie wykluczam niczego. Czekam na kolejne odcinki.

Ocena: 6,5/10.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Ród smoka". Tęskniliście za makabrą i dopieszczonymi efektami? Twórcy się postarali. Ale smokom i tak brakuje pazura [RECENZJA] - Telemagazyn

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto