Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robert Skibniewski: Najważniejsze jest to, by kibice utożsamiali się z klubem. Jestem ciekaw, jak to będzie w Śląsku

Rafał Hydzik
07.11.2018 wroclaw
futurenet slask wroclaw gornik trans eu
1 liga mezczyzn koszykowka
n/z robert skibniewski

gazeta wroclawska
pawel relikowski / polska press
07.11.2018 wroclaw futurenet slask wroclaw gornik trans eu 1 liga mezczyzn koszykowka n/z robert skibniewski gazeta wroclawska pawel relikowski / polska press Pawel Relikowski / Polska Press
- Chciałem zostać w Śląsku i liczyłem na to, ale godzę się z tym, że klub ma inną wizję - mówi Robert Skibniewski w poprzednim sezonie grający asystent Radosława Hyżego. Z WKS-em rozstał się po sezonie, a od tego czasu pozostaje bez klubu. Przed wyjazdem Polaków na MŚ w Chinach, pomagał przy przygotowaniach.

Czym dziś zajmuje się Robert Skibniewski?

Nadrabia zaległy czas z rodziną. Trenuje indywidualnie i dalej szuka klubu. Ostatnio pokazuje się też w telewizji podczas mistrzostw świata w Chinach. Generalnie skupia się jednak na tym, by znaleźć drużynę na nadchodzący sezon.

Czyli nie jest Pan jeszcze gotów zejść z boiska i zająć się trenowaniem?

I tak i nie. W zasadzie zaraz po zakończeniu poprzedniego sezonu wspólnie z Łukaszem Piwkowskim, który był odpowiedzialny za przygotowanie motoryczne w Śląsku, wzięliśmy się ostro do pracy. Szkoda byłoby mi trochę, aby ta praca poszła na marne. Z drugiej jednak strony „coś” już mnie mocno pcha w stronę trenerki. Jeżdżę po klinikach trenerskich i dokształcam się w tym kierunku. Chcę być przygotowany na każdą ewentualność.

Jaką rolę odegrał Pan przy kadrze?

Początkowo miałem pomagać jedynie 10 dni w Wałbrzychu. Byłem pełnoprawnym członkiem sztabu szkoleniowego, pomagałem w treningach. Dodatkowo pracowałem z młodszymi zawodnikami - z Aleksandrem Balcerowskim, Łukaszem Kolendą, Jakubem Schenkiem, Dominikiem Olejniczakiem i Maćkiem Wojciechowskim. Później poinformowano mnie, że wywarłem pozytywne wrażenie i dostałem zaproszenie na turniej w Hamburgu. Tam trener Taylor dodał mi kolejnych zadań, gdzie m.in. zajmowałem się pomeczową analizą wideo od strony defensywnej. Omawiałem te aspekty z zawodnikami. Pojechałem z kadrą także na jedyny mecz, który rozegrali w kraju, czyli ten przeciwko Holandii w Lublinie.

Balcerowski - mówi się o nim, że wyjazd do Stanów to już nie „czy”, tylko „kiedy”. Dostrzega w nim Pan aż tak wielki potencjał?

W stu procentach się z tym zgadzam. Olek Balcerowski to materiał na NBA. To skromny, pokorny chłopak, który ciężko pracuje każdego dnia. Jest też ciekawy, żądny wiedzy, co jest niedocenianą cechą, szczególnie w świecie koszykarskim. System trenera Mike’a Taylora składa się z setek różnych rozwiązań w ataku. Żaden młody zawodnik nie jest w stanie przyswoić takiej dawki wiedzy taktycznej w tydzień. Olek natomiast przychodził do sztabu trenerskiego, prosił o dodatkowe treningi. Dodatkowo przywiązuje dużą wagę do pracy na siłowni. Jest świadomy, wie o co w tym wszystkim chodzi. Życzę mu jak najlepiej.

Jak można wytłumaczyć to, że podczas sparingów kadra wyglądała tak nieprzeko-nująco, Mike Taylor był zwalniany przez właściwie każdego, a na samym turnieju dzieją się takie rzeczy?

Pesymizm i malkontenctwo jest u nas praktycznie na porządku dziennym. Pamiętajmy, że mówimy o sparingach. One mają to do siebie, że trenerzy sprawdzają w tym czasie wiele różnych ustawień, z których niekoniecznie w przyszłości będą korzystać. W takich okolicznościach wynik jest sprawą drugorzędną. Oprócz tego trener Taylor starał się rotować jak największą liczbą zawodników. To też jest trudne, bo każdy z nich potrzebuje czasu, by wejść w grę, poczuć sytuację na boisku. Teraz już widać, że trener decyduje się na ośmiu, rzadko dziewięciu zawodników. Czują się pewni siebie, lepiej wchodzą w mecz. To wszystko ma znaczenie.

Pracował Pan przy elementach defensywnych. Te w pierwszych kwartach wydają się być słabą stroną kadry. Jest tu jeszcze pole do poprawy czy może nie jest wykorzystywany cały potencjał?

Faktycznie te pierwsze kwarty są jakie są. Tutaj widać miejsce na pewne korekty, by lepiej wchodzić w mecze, z lepszą koncentracją i zarazem większym komfortem psychicznym. Jesteśmy już w górnej ósemce, tutaj nie ma marginesu błedu. Każdy rzut, strata, zbiórka, powrót do obrony ma ogromne znaczenie. Mecz z Rosją pokazał, jak kluczowym elementem w koszykówce są rzuty wolne. Trzeba też powiedzieć, że w porównaniu do turnieju w Hamburgu zaliczyliśmy olbrzymi progres. Powroty do obrony wyglądają już znacznie lepiej. Kolejnym istotnym szczegółem, o którym niewiele się mówi - poświęcanie własnego ciała, czyli wymuszanie fauli w ataku. Mateusz Ponitka, Damian Kulig, Adam Waczyński czy Aaron Cel nie raz pokazali takimi właśnie akcjami, że w ten sposób można wybronić akcję i zdobyć posiadanie piłki. Nieoszczędzanie się, zero kalkulacji, pełne poświęcenie dla drużyny - to charakteryzuje wielkich graczy.

Panuje przekonanie, że z Marcinem Gortatem albo z Maciejem Lampem kadra mogłaby być jeszcze silniejsza? A może właśnie przeciwnie?

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Myślę, że nie ma najmniejszego sensu o tym rozmawiać. Marcin zakończył karierę reprezentacyjną już jakiś czas temu. Temat Maćka na chwilę obecną zamknięty. Takie rozważania zostawmy kibicom przy piwie.

Żałuje Pan, że Pana pokolenie nie posmakowało mundialu?

Moje pokolenie też dołożyło do tego malutką cegiełkę. Krok po kroku od 2014 roku, kiedy trenerem został Mike Taylor, reprezentacja Polski cały czas szła w górę. I mimo nieudanego Eurobasketu w Finlandi w 2017 roku potrafiła się odbić i dalej rozwijać. Efekty cierpliwości i zaufania możemy obserwować teraz na mistrzostwach. Osobiście jestem ogromnie wdzięczny trenerowi Taylorowi jak i Polskiemu Związkowi Koszykówki, że mogłem brać w tym wszystkim udział.

Na pewno z olbrzymią przyjemnością patrzy Pan na ten chwilowy szał Polaków na koszykówkę. Myśli Pan, że uda się ten potencjał wykorzystać?

Bardzo bym chciał i mocno na to liczę. Teraz rozpoczął się rok szkolny i chcę wierzyć w to, że na lekcjach wychowania fizycznego koszykówka jest na pierwszym planie. To niepowtarzalna okazja, by dzieciaki złapały bakcyla na ten sport. Są różne szkółki koszykówki we Wrocławiu i okolicach. Mam nadzieję, że powstanie ich jeszcze więcej. Mamy Śląsk w ekstraklasie, WKK w I lidze. Hes Wrocław i Kąty Wrocławskie w II lidze czy Siechnice i Oleśnicę w III. Jest gdzie chodzić na mecze. Wszystko sprzyja temu, by zarażać tą dyscypliną i by było nas coraz więcej.

To też świetny moment dla Śląska, by teraz wrócić na salony...

Póki co dobrze, że Śląsk wrócił do ekstraklasy. Co dalej będzie, to zobaczymy.

Kamil Łączyński - zawodnik, którego Pan dobrze zna. Ile wniesie jakości do WKS-u?

Jest dwukrotnym mistrzem Polski. MVP finałów. Z całą pewnością będzie wartością dodaną. Żeby osiągnąć „coś” w tej lidze, trzeba mieć wartościowych Polaków mimo tego, że zmianie uległ przepis o Polakach na parkiecie. Przede wszystkim jednak wnosi dużo doświadczenia i osobiście mam nadzieję, że Aleksander Dziewa, Jakub Musiał, Tomasz Żeleźniak, Szymon Tomczak i pozostali młodzi zawodnicy skorzystają z jego obecności. Kibicuję tym chłopakom i liczę na to, że przyjście Kamila popchnie ich jeszcze mocniej do przodu.

Będąc w Śląsku, bardzo mocno wspierał Pan młodzież. Nie ma Pan wrażenia, że wypycha się tych chłopaków na boczne tory zaciągiem obcokrajowców?

To zależy. Z jednej strony nie ma nic za darmo i młodzi muszą walczyć o swoje. Muszą pokazywać na każdym treningu, że są lepsi i zasługują na minuty. Z drugiej jednak strony w większości polskich klubów brakuje takich zawodników, którzy byliby przywiązani do barw, a kibice mogliby się z nimi identyfikować. W lepszych klubach w Europie dba się o swoich graczy, a nie wykorzystuje. Rozmawia się z nimi, przedstawia wizję czy plan działania klubu, okazuje szacunek „swoim ludziom” tak, żeby czuli się potrzebni, ważni. Żeby związali się emocjonalnie z klubem i kibicami. To jest sytuacja, w której każdy wygrywa. Kiedyś, przechodząc obok boiska, było słychać, jak dzieciaki się przekrzykują nazwiskami, w które się zaraz wcielą. Jeden był Zielińskim, drugi Wójcikiem, inni Tomczykiem Miglinieksem, Jamisonem, O’Bannonem czy Greerem. To ma duże znaczenie, by kibice czuli przywiązanie do zawodników swojej drużyny. To dla nich przychodzili na mecze i pokazywali ich swoim dzieciom. A jeśli ściągano obcokrajowca, to ściągano takiego, który robił znaczącą różnicę na parkiecie. W tym momencie sam jestem ciekawy, jak się sytuacja we Wrocławiu rozwinie.

Kolejnym z nowych zawodników, z którym Pan pracował, jest Mathieu Wojciechowski.

W poprzednim sezonie wybrano go „Najbardziej Energetycznym Zawodnikiem EBL”, czyli gra bardzo agresywnie w ataku, jest skoczny i dynamiczny. Ma w zanadrzu ciekawe zagrania, potrafi spod kosza zakończyć akcję wsadem albo ally oopem. Dobrze czuje się w szybkim ataku. Także w obronie ma predyspozycje, by bronić praktycznie każdego. Bardzo dobrze mi się z nim pracowało. Będę go bacznie obserwował w tym sezonie.

Jak Dziewa i Musiał poradzą sobie w Basket Lidze? 
 
Na pewno posiadają talent i możliwości aby się w niej odnaleźć. Mają dobrą etykę pracy i chęci do dalszego rozwoju. Ostatnio ich nie widziałem, ale mam nadzieję że dobrze przepracowali okres wakacyjny. Trzymam mocno za nich kciuki

Nie chciał Pan czy może nie dostał Pan propozycji, by zostać przy drużynie, niekoniecznie w roli zawodnika?

Chciałem zostać i zakończyć tutaj karierę zawodnika i naturalnie przejść na ławkę trenerską. W trakcie poprzedniego sezonu prowadziłem luźne, niezobowiązujące rozmowy z prezesem Lizakiem, w których dyskutowaliśmy o mojej potencjalnej roli asystenta. Chciałem takiego rozwiązania, czekałem na jakiekolwiek informacje z klubu. Sprawy potoczyły się jednak inaczej, o trenerskich ruchach klubu dowiedziałem się z Facebooka. Chciałem zostać w Śląsku i liczyłem na to, ale godzę się z tym, że klub ma inną wizję. Życzę mu wszystkiego, co najlepsze.

Czyli był Pan zaskoczony decyzją podjętą wobec trenera Radosława Hyżego? 
 
To temat na dłuższą rozmowę. Uważam, że Radek wycisnął maksa z tej drużyny i powinien zostać potraktowany inaczej. Jednak to nie moja piaskownica i nie moje zabawki. Obaj bardzo się cieszyliśmy z możliwości prowadzenia Śląska w drodze do ekstraklasy. Nie udało się awansować drogą sportową, zgodnie z założeniami klubu. Oczywiście jest mi szkoda, natomiast była to świetna lekcja, z której obaj wyciągniemy wnioski na przyszłość. 
 
Czysto sportowo – co wtedy, na ostatniej prostej, zawiodło? 
 
Kilka kwestii. Po pierwsze, za szybko trafiliśmy ze szczytem formy. Tydzień, może dwa za wcześnie – od meczu z Sokołem Łańcut u siebie zaczęliśmy iść w dół. Po drugie kontuzja Bartka Pietrasa który przez te parę minut na boisku w obronie potrafił zrobić ogromną różnicę. Poza tym, Astoria Bydgoszcz miała naprawdę dobry skład. Złożony nie z „ogórków”, tylko zawodników z przeszłością w ekstraklasie i graczy którzy 1 ligę znali od podszewki. Spotkały się wówczas dwie najlepsze drużyny ligi. Na tamten moment Astoria była po prostu lepsza. 
 
Andrzej Adamek to kolejna postać, którą zna Pan z boiska. Wierzy Pan, że odniesie sukces w WKS- ie?

Trener Adamek wykonał kapitalna pracę z reprezentacją młodzieżową i mam nadzieję, że to będzie kolejny polski trener, który osiągnie sukces klubowy. Trzymam za niego kciuki i życzę mu jak najlepiej. 

Prezes Lizak zapowiada, że celem klubu jest faza play-off. W perspektywie cele mają wzrosnąć. Sądzi Pan, że to odpowiednie tempo wyznaczania celów? Śląsk się nie zachłyśnie?

Wyjdzie w praniu. Nie ma co ukrywać, ogromną rolę odgrywa tu budżet. Im on jest większy, tym lepsi zawodnicy, a co za tym idzie, wyższe oczekiwania. Oczywiście generalizuję, jednak trzeba pamiętać, że dziś drużyny buduje się inaczej niż 15 lat temu. Czasy się zmieniają, trendy się zmieniają, koszykówka się zmienia. Wrocław potrzebuje wielkiego Śląska, Polska także. Szykują się piękne mecze dla kibiców z Legią Warszawa czy Anwilem Włocławek, wrócą wspaniałe wspomnienia. Wierzę w odrodzenie potęgi koszykówki i Śląska, kiedyś na pewno do tego dojdzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto