Chłopak tonął w rzece, a tłum gapiów stał na moście i tylko patrzył
- To cud. Adrian nie umie pływać. To naprawdę cud, że ten pan się tam znalazł. Bardzo mu dziękuję - ze łzami w oczach mówi Jolanta Wasilewska, mama jedenastolatka
- Nie ma o czym pisać. Zwykle jeżdżę inną trasą i o innej porze - rzuca skromnie Tomasz Szumotalski, który rzucił się w lodowatą toń i wespół z kolegami z pracy wyciągnął chłopca. Przy okazji zranił się w nogę i nadwyrężył ścięgno. Nie przejmuje się tym. Najwyżej nie pojedzie na narty. Zamoczył też dokumenty, telefon, portfel. Schną na kaloryferze. - Najsmutniejsze jest jednak to, że na moście stało ze dwadzieścia osób, dorosłych i dzieci, i nikt chłopakowi nie pomógł. Tylko patrzyli - mówi.
Wszystko działo się wczoraj, około godziny 15 na moście Na Niskich Łąkach. Po lekcjach Adrian wybrał się z kolegami nad rzekę. Wszedł na lód. Tafla okazała się zbyt krucha. Jedenastolatek wpadł do lodowatej wody. Przez kilkanaście minut łapał się kry, ale ta, pod wpływem jego ciepłych rąk, topniała. Dzięki ortalionowej kurtce, która napuchła jak balon, i plecakowi udawało mu się utrzymać na powierzchni. Właściwie w ostatnim momencie dostrzegli go pracownicy firmy budowlanej Bohen, którzy wracali do domu. Nie wiedzieli, czy to piłka wpadła do Oławy, czy też dziecko tonie.
- Zauważyliśmy, że coś się dzieje na moście. Zawróciliśmy, a Tomek tylko zdjął kurtkę i wskoczył - relacjonuje Piotr Józefiak, znajomy Szumotalskiego. - Potem odwiozłem chłopaka do domu, bo było najbliżej. Rodzice byli w szoku. Zadzwonili po pogotowie.
Adrian trafił do szpitala na obserwację. Jeżeli wszystko będzie w porządku, powinien za kilka dni wyjść z lecznicy.
- Nic mu nie jest. Tylko trochę się wyziębił. Był cały czas przytomny, nie ma żadnego złamania, głowa cała. Musi tylko poleżeć, żeby go poobserwować - cieszą się matka i dwie siostry: Kinga i Andżelika. - Teraz jest u niego tato.
O odwadze swojego męża Agnieszka Szumotalska przekonała się już kilka razy. W ubiegłym miesiącu uratował sarnę. Wskoczyła na ogródki działkowe nieopodal domu, ale wyjść już nie potrafiła. Próbowała wyskoczyć, ale tylko się poraniła o kolczaste ogrodzenie.
- Przyszedł wtedy cały pokrwawiony. Myślałam, że miał wypadek - opowiada pani Agnieszka. - A wczoraj, kiedy wszedł do domu przemoczony, tylko w slipkach, też pomyślałam, że coś mu się stało.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody
- Dwóch ukraińskich żołnierzy zadźganych nożem w Niemczech. Sprawcą... Rosjanin
- QUIZ Test MultiSelect 2024 - oto legendarny test do policji. Zmora rekrutacji!