Przedsiębiorcy komentują propozycję resortu finansów

Pożegnanie z kasami
Taksówkarze, fryzjerzy i kosmetyczki nie będą musieli montować u siebie kas fiskalnych. Ci, którzy już wydali na nie pieniądze, są zdezorientowani
Musztarda po obiedzie – stwierdza krótko Kazimierz Szumyło z wrocławskiego Radio Taxi Lux. – Taksówkarze zainwestowali po dwa tysiące złotych w kasy fiskalne i teraz będą je musieli demontować? – dziwi się.
W sobotę Zyta Gilowska, minister finansów, zaproponowała, aby małe firmy zostały zwolnione z obowiązku posiadania kas fiskalnych. Chodzi m.in. o taksówkarzy, fryzjerów czy drobnych rzemieślników, których roczne obroty nie przekraczają 35 tys. euro (ok. 130 tys. zł).
– To sygnał, że rząd poszedł po rozum do głowy – uważa Jan Zioberski, prezes Dolnośląskiej Izby Rzemieślniczej. – Pomysł montowania kas przez fryzjerów był kompromitacją.
Podobnego zdania są sami przedsiębiorcy.
– Kupiłam kasę w maju. Teraz okazuje się, że były to pieniądze wyrzucone w błoto – mówi Barbara Czerwińska, właścicielka salonu fryzjerskiego we Wrocławiu. Według niej klienci nie są zainteresowani paragonami.
– Koszt zamontowania kasy to co najmniej tydzień pracy jednej osoby. Codziennie spędzam półtorej godziny na rozliczeniu – opowiada właścicielka innego salonu.
– Taksówkarze zostali zmuszeni do montownia kas. Teraz nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić? – zastanawia się Jerzy Pijanka z ZTP Radio Taxi.
– Ja sobie ją zatrzymam. Będę mógł wydawać paragony klientom, więc zyskają pewność, że nie zostali oszukani – dodaje Kazimierz Szumyło.
Przedsiębiorcy na pewno nie zwrócą kas. Bo i komu? – Ich przyjmowanie nikomu się nie opłaci – mówi Monika Dziedzic z firmy handlującej kasami.
Z pewnością ucierpią nie tylko handlowcy, ale i producenci kas. Nie wiadomo tylko – kiedy? Urzędnicy nie mają jeszcze nowych wytycznych.
– Czekamy na informacje z resortu finansów – mówi Iwona Sługocka z wrocławskiej Izby Skarbowej.