Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koniec głośnego procesu o zabójstwo żony w Wałbrzychu. Zapadł czwarty, ostateczny wyrok w tej sprawie. Grzegorz B. idzie do więzienia

Adrianna Szurman
Adrianna Szurman
W sprawie zabójstwa w Wałbrzychu orzekano cztery razy w ciągu prawie pięciu lat
W sprawie zabójstwa w Wałbrzychu orzekano cztery razy w ciągu prawie pięciu lat zdjęcia ilustrujące temat
To był jeden z najgłośniejszych wyroków ostatnich lat w Polsce. Sąd Okręgowy w Świdnicy uniewinnił wałbrzyszanina oskarżonego o zabójstwo żony. Zrobił to w amerykańskim stylu. Sędziów zawodowych przegłosowali ławnicy, którzy dysponują takim samym głosem. Później Sąd Apelacyjny we Wrocławiu przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Kolejny skład w Sądzie Okręgowym w Świdnicy skazał mężczyznę na 12 lat więzienia. Po tym wyroku była kolejna apelacja i kolejny wyrok we Wrocławiu. Sąd uznał ostatecznie, że Grzegorz B. zabił żonę i podtrzymał wyrok świdnickiego sądu.

W środowisku prawniczym zawrzało, a anegdoty o tej sprawie krążyć będą jeszcze długo w kuluarach sądów, czy prokuratur. Prawnicy z Wałbrzycha, Świdnicy i Wrocławia zgodnie przyznają, że z taką sprawą jeszcze się nie spotkali.

Chodzi o wyrok z grudnia 2020 roku. Sąd Okręgowy w Świdnicy rozpoznawał sprawę o zabójstwo. Orzekało dwóch sędziów zawodowych (przewodniczący sędzia Jerzy Zieliński i sędzia Tomasz Uszpulewicz) oraz troje ławników (Marta Majchrzak, Dagmara Adamus Falikowska oraz Zofia Zdebiak). Prokuratura domagała się 15 lat pozbawienia wolności dla oskarżonego. Zapadł wyrok uniewinniający, bo ławniczki przegłosowały sędziów zawodowych, ale ci napisali tzw. zdanie odrębne.

Prokurator przekonany, że Grzegorz B. z Wałbrzycha zabił żonę

Wyrok natychmiast zaskarżyła wałbrzyska prokuratura do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Śledczy, nie mieli wątpliwości, że Grzegorz B. w lipcu 2019 roku zabił swoją żonę. Są przekonani, że ze sznurówki butów zrobił pętlę i z premedytacją udusił Elżbietę B. Mężczyzna nie przyznawał się jednak do winy. Twierdził, że kochał żonę i nigdy nie zrobiłby jej krzywdy.

Feralnego dnia miał spać w pokoju obok, a kiedy się obudził, zobaczył że żona nie żyje. Drzwi do mieszkania miały być otwarte. To on wezwał pogotowie ratunkowe w Wałbrzychu i do czasu przyjazdu reanimował kobietę. Niestety, kiedy lekarze dotarli na miejsce, mogli już tylko stwierdzić zgon Elżbiety B. W sprawie zeznawał świadek, który widział jak z budynku wybiega nad ranem mężczyzna, różniący się fizjonomią od męża ofiary.

Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Sąd uznał iż orzekający w I instancji potraktowali materiał dowodowy wybiórczo. Oparli się głównie na dowodach osobowych, w tym wypadku wyjaśnieniach oskarżonego, a pominęli dowody rzeczowe zgromadzone w sprawie.

Ze zwycięstwa w apelacji cieszył się Prokurator Rejonowy w Wałbrzychu. - Nie kryjemy satysfakcji. To dlatego, że jesteśmy przekonani, że to oskarżony zabił żonę. Z chwilą wydania wyroku uniewinniającego, opuścił areszt i chodził na wolności. Uważamy, że materiał dowodowy w tej sprawie nie pozostawia wątpliwości, że zabójstwa dokonał mąż ofiary - komentował na gorąco Marcin Witkowski, Prokurator Rejonowy w Wałbrzychu.

Obrona: były co najmniej trzy możliwe wersje zdarzeń, żadnej nie można wykluczyć

Tymczasem obrońca 37-letniego wałbrzyszanina od początku był przekonany, że są trzy możliwe wersje zdarzeń. I nic nie jest ani przesądzone, ani oczywiste.

- Jedna to taka, że mąż zabił żonę. Druga, że ktoś wszedł do otwartego mieszkania, zabił kobietę i uciekł i to tę osobę wybiegającą z budynku miał zobaczyć świadek. A trzecia, moim zdaniem najbardziej prawdopodobna, że kobieta popełniła samobójstwo. Podczas procesu nie udało się wykluczyć żadnej z nich i udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że to mój klient zabił żonę i właśnie to przekonało ławniczki - tłumaczył adwokat Piotr Czyż z Wałbrzycha.

Jak podkreślał, zazwyczaj jest tak, że ławnicy w takich sprawach nie przeciwstawiają się opinii sędziów zawodowych i podpisują się pod tym, co oni zdecydują. W tym przypadku jednak, postanowili skorzystać ze swojego prawa i zadecydowali inaczej. - Faktycznie, nie spotkałem się jeszcze z taką sprawą - zaznaczał.

Oskarżyciel nie miał jednak wątpliwości, że to oskarżony zabił Elżbietę B.

- Uważamy, że Grzegorz B. nie wytrzymał kolejnej awantury wywołanej w tym temacie przez żonę, zrobił pętlę ze sznurówki i ją udusił - przekonywał prokurator Tomasz Bujwid z Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu.

Zdaniem prokuratora, wersja z samobójstwem była błędna i wyklucza ją opinia biegłego, jak i ta w której zabójcą miałby być ktoś trzeci.

- W mieszkaniu był pies, który żywo reagował na obcych, gdyby taka osoba weszła do mieszkania, narobiłby hałasu i obudził męża, który miał spać w pokoju córki po kłótni z żoną - mówił prokurator.

I zaznaczał, że choć nie ma świadków, ani konkretnego dowodu obciążającego męża, to jednak są poszlaki i łańcuch dowodów, które się zazębiają i tworzą spójną całość. I tak właśnie orzekł Sąd Okręgowy w Świdnicy, który w zmienionym składzie skazał Grzegorza B. na 12 lat więzienia za zabójstwo żony.

- Jednym z kluczowych dowodów jest ponadto opinia biegłego, która jednoznacznie wskazuje na to, że kobieta została uduszona, a nie że popełniła samobójstwo. Są ślady, które wskazują na to, że się broniła i walczyła o życie. Wkładała ręce za pętlę, próbowała się uwolnić - podkreślał prokurator, który domagał się 15 lat więzienia dla oskarżonego.

Koniec sądowej batalii. Grzegorz B. z Wałbrzycha winny zabójstwa żony, idzie do więzienia na 12 lat

Wyrok zapadł w styczniu 2023 roku. Po kolejnej apelacji, sprawą ponownie zajął się Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, który z końcem lutego br czwartym wyrokiem w tej sprawie, ostatecznie ją zakończył. Podtrzymał wyrok świdnickiego Sądu Okręgowego. Grzegorz B. został uznany winnym zabójstwa żony, Elżbiety B. i spędzi w więzieniu 12 lat.

Od momentu zabójstwa do skazania mężczyzny minęło pięć lat. Nie bez znaczenia w długości postępowania był udział ławników, którzy uniewinnili zbójcę w I instancji. Nie tylko zdaniem praktyków, ale i teoretyków prawa, to sytuacja niezwykle rzadka. Sprawę komentowała dla nas karnistka z Wrocławia.

Ławnicy przegłosowujący sędziów to ewenement

- Prowadzone przez nas badania pokazują, że jest to zjawisko rzadkie, by ławnicy przegłosowali w trakcie narady sędziów zawodowych. Gdy tak się dzieje, zdanie odrębne sędziego (votum separatum) wybrzmiewa w wyroku (jak jest w tej sprawie ze Świdnicy). Takie sytuacje - ze zdaniem odrębnym - mają miejsce niezwykle rzadko. Zwykle autorytet sędziego przeważa, a ławnicy zarówno w składach 2+1 oraz 2+3 podążają za zdaniem sędziego - podkreśla dr Karolina Kremens, z Katedry Postępowania Karnego Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.

- Co do samego zjawiska: Jest oczywiście jakaś wartość dodana z faktu, że ławnicy biorą udział w orzekaniu o winie a historia ław przysięgłych czy tzw. sędziów pokoju jest długa. Natomiast to co kluczowe, to kultura prawna, z której te obie instytucje się wywodzą. Obudowane są tradycyjnie zabezpieczeniami proceduralnymi, które umożliwiają im właściwe funkcjonowanie, a odbiór społeczny ich funkcjonowania - nawet, gdy zdarzają się kontrowersyjne orzeczenia - jest pozytywny, gdyż osadzone są w kulturze prawnej tego systemu - dodaje.

od 7 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto