Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezes Ratajszczak odchodzi z wrocławskiego zoo na dniach! "Mogłem zostać, ale nie chcę"

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
- Nikogo nie deprecjonując - w jakim stanie było zoo, które przejmowałem, wie każdy - mówił prezes Ratajszczak. - Na początku mieszkałem w ogrodzie, w służbowym mieszkaniu i na przykład, nocą sam karmiłem manaty.
- Nikogo nie deprecjonując - w jakim stanie było zoo, które przejmowałem, wie każdy - mówił prezes Ratajszczak. - Na początku mieszkałem w ogrodzie, w służbowym mieszkaniu i na przykład, nocą sam karmiłem manaty. Paweł Relikowski
Prezes zoo Radosław Ratajszczak odchodzi ze stanowiska 28 lutego. Wyjeżdża do Wietnamu, gdzie w parku Cuc Phuong obejmie stanowisko dyrektora Programu Ochrony Naczelnych. W środę (16 lutego) we wrocławskim Odra Centrum żegnali go przewodnicy miejscy i pasjonaci Wrocławia. Prezes enigmatycznie wypowiadał się na temat powodów swojej rezygnacji. - Nie jestem typem człowieka, który trwa. Chcę się rozwijać. Mogłem tu nadal być, ale nie chciałem. Ja nie szukałem pracy. To praca znalazła mnie - powiedział.

Dwugodzinne spotkanie pożegnalne rozpoczął gospodarz Odra Centrum, Kamil Zaremba, który wspomniał współpracę z wrocławskim zoo. - Mieliśmy okazję poznać się z panem prezesem podczas stawiania drewnianych konstrukcji, jakimi są chata sumatrzańska czy chata tybetańska. Ostatnio zaś wyremontowaliśmy wspólnie zabytkową altanę - powiedział Zaremba i zapytał. - Czy to prawda, że bywał w niej Hitler?

Prezes zoo odpowiedział żartobliwie, że nie wie, bo nigdy go nie widział. Żart ten wyznaczył ton spotkania, które przebiegło w ciepłej atmosferze. Podczas wywiadu, prowadzonego przez przewodniczkę Małgorzatę Urlich-Kornacką ze stowarzyszenia TuiTam, w ramach cyklicznych spotkań w Odra Centrum (Opowieści wrocławski - wtorki z przewodnikiem, tu wyjątkowo w środę), prezes wspominał ostatnie 15 lat pracy w ogrodzie.

- Nikogo nie deprecjonując - w jakim stanie było zoo, które przejmowałem, wie każdy - mówił prezes Ratajszczak. - Na początku mieszkałem w ogrodzie, w służbowym mieszkaniu i na przykład, nocą sam karmiłem manaty. Dziś mamy automatyczny karmnik, a podobne do tego pomysły, podpatrują od nas ogrody zoologiczne na całym świecie.

Za kadencji Radosława Ratajszczaka w zoo powstał jeden z najchętniej odwiedzanych przez turystów obiekt - Afrykarium. - Do konkursu na szefa zoo przystąpiłem z 76-stronicowym projektem zmian i pomysłów na poprawę. Wiedziałem, że ogrodowi potrzebny jest silnik, który je na nowo rozrusza. Niegdyś były nim programy "Z kamerą wśród zwierząt", ale te skończyły się w latach 90. Takim silnikiem stało się Afrykarium - podkreślił prezes.

Przez ostatnie 15 lat zoo zwiększyło liczbę odwiedzających z 360 tysięcy do 1,6 miliona rocznie. 10-milionowy klient wrocławskiego lotniska przyleciał właśnie po to, by odwiedzić nasz ogród zoologiczny. Wrocławskie zoo znajduje się w pierwszej piątce najliczniej odwiedzanych, europejskich ogrodów. Ale najważniejszą jego misją jest ratowanie gatunków zagrożonych wyginięciem. Dlatego prezes Ratajszczak wprowadził dodatkową złotówkę do biletu - płaconą dobrowolnie - w całości przeznaczaną na ratowanie zagrożonych gatunków, także w ich naturalnym środowisku.

- Trzymanie zwierząt w zamknięciu jest słuszne tylko wtedy, gdy chodzi o ich ratowanie. W żadnym innym wypadku nie powinno się trzymać zwierząt w niewoli - podkreślił prezes i dodał. - Potwierdzą to wszystkie dobre ogrody zoologiczne. Wśród tych dobrych nie ma konkurencji. Dla tych dobrych właśnie, tylko te złe, nastawione na klienta tak bardzo, że zapominają o zwierzętach, są konkurencją.

Prezes przyznał także, że możliwości i tak niemałego ogrodu kurczą się. - Przez wiele lat walczyliśmy o teren stadionu Ślęzy. Niestety nie udało nam się go pozyskać - powiedział. - Zoo to ciągła praca, szczególnie gdy próbujemy restytuować ginące gatunki. Zwierzęta oddaje się na wolność i ściąga nowe. Zoo samo się nie zrobi, trzeba o nie dbać. Poszerzenie terenu miało nam zapewnić pewną ciągłość. Dziś już wiem, że kiedy umrą dwie ostatnie, stare już słonice, we Wrocławiu nie będzie słoni. Po prostu żaden ogród nie odda tych zwierząt, by żyły w takich warunkach, jakie dziś możemy zaoferować.

Prezes Ratajszczak po raz pierwszy próbował dojechać do Wietnamu pociągiem, w 1974 roku. Nie udało się, bo wojna chińsko - wietnamska zatrzymała go w Pekinie. Zrobił to jednak w latach 80. Już wtedy rozpoczął swoje działania na rzecz naczelnych, właśnie w parku Cuc Phuong.

Z okazji spotkania w Odra Centrum prezes otrzymał wykutego przez artystę - kowala, Ryszarda Mazura, replikę lwa znad bramy głównej. Po oficjalnej części, podczas pytań zadawanych przez publiczność prezes wyjawił, że odchodzi już 28 lutego. - Nie mam pojęcia, kto mnie zastąpi. Nic nie wiem nawet o konkursie na moje stanowisko - powiedział. Zapytany, czy nie mógłby zostać, odparł. - Przyszedł czas na zmiany. Mogłem zostać - nie musiałem rezygnować, ale nie chciałem.

Zapytaliśmy prezesa o inne, ewentualne przyczyny jego rozstania z zoo. - W życiu trzeba się rozwijać. Kolejnych 15. lat życia zawodowego już raczej nie mam. Jeśli więc mogę zrobić coś dobrego gdzieś indziej na świecie, to jest właśnie dobry moment. - powiedział prezes Ratajszczak Gazecie Wrocławskiej. - Pozostaję w stałym kontakcie z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem. On wie - dodał enigmatycznie.

Zapytany o to, jakie stosunki łączą go z miastem, prezes odparł krótko. - Prawidłowe.

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prezes Ratajszczak odchodzi z wrocławskiego zoo na dniach! "Mogłem zostać, ale nie chcę" - Gazeta Wrocławska

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto