Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Praca w Obserwatorium Meteorologicznym na Śnieżce to wyzwanie. Ale ci, którzy je podjęli, nie narzekają.

Mariusz Junik
zdjęcia: Marcin Oliva Soto – Śnieżka to jedyne takie miejsce w Polsce. Jej piękno nas urzekło, dlatego tu pracujemy i żyjemy – mówi Przemek Kowalski, który jest obserwatorem.
zdjęcia: Marcin Oliva Soto – Śnieżka to jedyne takie miejsce w Polsce. Jej piękno nas urzekło, dlatego tu pracujemy i żyjemy – mówi Przemek Kowalski, który jest obserwatorem.
Jest wymagająca. I egoistyczna. Chce dwóch tygodni tylko dla siebie. Praca w Obserwatorium Meteorologicznym na Śnieżce to wyzwanie. Ale ci, którzy je podjęli, nie narzekają.

Jest wymagająca. I egoistyczna. Chce dwóch tygodni tylko dla siebie. Praca w Obserwatorium Meteorologicznym na Śnieżce to wyzwanie. Ale ci, którzy je podjęli, nie narzekają.

W czasie dyżurów mieszkają przez dwa tygodnie na Śnieżce. Później mają dwa tygodnie wolnego. I to między innymi dzięki ich pracy możemy oglądać prognozę pogody w telewizji.
– Codzienne wchodzenie na górę byłoby niemożliwe. I szczerze mówiąc wychodzi na to, że więcej czasu spędzamy na Śnieżce niż w swoich domach – mówi Piotr Krzaczkowski, kierownik obserwatorium.
Nic dziwnego, że taka praca musi być jednocześnie pasją, za którą kryją się mniejsze i większe wyrzeczenia. Tylko nieświadomi ich turyści zazdroszczą meteorologom codziennego widoku ze szczytu najwyższej góry Karkonoszy. Choć nie da się ukryć, że to góry sprawiają, że wybierają tę pracę.
– To dzięki nim i dla nich tu jesteśmy. Godzinami można patrzeć przez okna, bo przy dobrej pogodzie widać stąd pół Dolnego Śląska – przyznaje Bartek Szadkowski.

Oprócz uczuć – wiedza
Ale sama miłość do gór nie wystarczy. Najpierw trzeba skończyć studia i zostać meteorologiem. Potem odbyć trzymiesięczny staż i zdać egzamin. Wymagania są tak ostre, że wielu chętnych rezygnuje po krótkim okresie próby.
Obserwatorium Meteorologiczne na Śnieżce to najwyżej położone miejsce pracy na Dolnym Śląsku – 1612 metrów n.p.m. Co godzinę dyżurny obserwator odczytuje z przyrządów wskazania dotyczące pogody (m.in. ciśnienie, temperaturę, prędkość i kierunek wiatru, wilgotność powietrza). I przesyła dane do Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie.
– Policzyłem ostatnio, ile razy sprawdzałem pogodę na Śnieżce. Wyszło, że 14 tysięcy razy – mówi Przemek Kowalski, który w obserwatorium pracuje najkrócej, bo siedem lat.

Na rowerze do pracy
– Na pieniądze nie narzekam. I trudno nie cenić dwóch tygodni wolnego co miesiąc – przyznaje Przemek, który te wolne dni poświęca swojej dziewczynie Justynie. Była już na Śnieżce i zobaczyła, na czym polega jego praca. Do dwutygodniowych rozłąk już się przyzwyczaiła, choć początkowo nie kryła niezadowolenia.
– Mieszkanie w obserwatorium ma swoją cenę. Ja wziąłem ślub dopiero w zeszłym roku, gdy kończyłem czterdziestkę, a koledzy żon nie mają – przyznaje Piotr Krzaczkowski, który na Śnieżkę dojeżdża z Wrocławia.
Ze stolicy Dolnego Śląska na najwyższy szczyt Karkonoszy docierają też Paweł Stępień i Bartek Szadkowski. Obaj obserwują pogodę już od 10 lat. Przemek Kowalski pochodzi z Doliny koło Kudowy-Zdroju. Jeszcze niedawno do pracy dojeżdżał... na rowerze. To jakieś 100 km, a i tak był szybciej niż autobusem.
Ale warto, bo tylko tutaj można zobaczyć niezwykłe halo słoneczne, łuki styczne, zorzę polarną, czy ognie św. Elma.
– To przepiękne zjawiska, które potrafią urzec każdego. Każdy, kto był choć raz na Śnieżce, chce tu wrócić, bo to magiczne miejsce. Ja je pokochałem od pierwszego wejrzenia. Myślę, że z wzajemnością – mówi Jerzy Klich, który na Śnieżce pracuje od ponad 20 lat.

Kiedy wkrada się nuda
Pracują parami. Kiedy jeden z nich ma dyżur, drugi w tym czasie przeważnie śpi. Potem jest zmiana warty. Mają także wolny czas, który trzeba jakoś zapełnić. Nie da się wyskoczyć do kina, więc każdy musiał znaleźć sobie zajęcie na miarę możliwości i miejsca. Zimą Paweł i Jurek jeżdżą na nartach. Przemek lubi chodzić po górach i czytać książki.
A Bartek zrobił budzik, który na dwie minuty przed pełną godziną przypomina o zrobieniu koniecznych pomiarów. Nawet jeśli ktoś w nocy na chwilę przyśnie, to budzik postawi go na nogi.
Muszą być zgrani, bo inaczej nie mogliby na siebie patrzeć i nie dałoby się pracować. Janusz Małaszkiewicz, który na Śnieżce jest najdłużej, bo prawie 40 lat, podkreśla, że dzisiaj w obserwatorum mają luksusy.
– Każdy ma własny pokój. Jest kuchnia ze wszystkim, co potrzebne do gotowania i sala z telewizorem. No i oczywiście mamy także internet i kontakt ze światem – przyznaje ze śmiechem Krzaczkowski.

Odcięci od świata
Czas na Śnieżce wyznaczają pory roku. Latem prawie codziennie są tu tłumy turystów, jak na deptaku w centrum miasta, a wielu z nich chce zwiedzić obserwatorium. Latem można też bez problemu zejść do Karpacza, kupić potrzebne rzeczy i wejść z powrotem na szczyt. Zimą nie jest już tak łatwo. Bywa, że przez tydzień nikt nie wejdzie na górę. Mróz, oblodzona droga, zaspy – Śnieżka jest wtedy odcięta od świata. To dlatego zima w obserwatorium zaczyna się w październiku. Wtedy zaczyna się tu gromadzić zapasy żywności. Każdy, kto wchodzi na górę, wnosi w plecaku jedzenie.
– To nasze drugie życia, a Śnieżka to nasz drugi dom – twierdzą zgodnie obserwatorzy z najwyższego szczytu Karkonoszy.

Odpust na Śnieżce
Dzisiaj o godzinie 12 w kaplicy na szczycie Śnieżki odbędzie się coroczna msza odpustowa św. Wawrzyńca, który jest patronem przewodników górskich. W uroczystościach weźmie udział
m.in. prezydent Czech Vaclav Klaus, który na górę przeważnie wchodzi o własnych siłach. Jego ochrona musi wówczas podążać za nim jak cień.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto