Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powrót figlarzy

Barbara Chabior (MM)
W tym komisariacie na wrocławskim Psim Polu urządzno figlarne zabawy. Policjanci bez żadnych oporów dawali odwiedzającej ich kobiecie swoja służbową broń, z która  pozowała do pikantnych fotek.

 fot. Paweł Relikowski. montaż spgw
W tym komisariacie na wrocławskim Psim Polu urządzno figlarne zabawy. Policjanci bez żadnych oporów dawali odwiedzającej ich kobiecie swoja służbową broń, z która pozowała do pikantnych fotek. fot. Paweł Relikowski. montaż spgw
WROCŁAW. Dziewięciu policjantów zawieszonych za seksaferę w komisariacie na osiedlu Psie Pole zostało przywróconych do służby Wczoraj odebrali służbowe pistolety i wrócili do pracy.

WROCŁAW. Dziewięciu policjantów zawieszonych za seksaferę w komisariacie na osiedlu Psie Pole zostało przywróconych do służby

Wczoraj odebrali służbowe pistolety i wrócili do pracy. Nikomu z szefostwa policji najwidoczniej
nie przeszkadza to, że dziewięciu policjantów podejrzewanych o urządzanie orgii
w komisariacie i zabawy z bronią będzie nadal nosić mundury

Prokuratura nie postawiła jeszcze zarzutów żadnemu z funkcjonariuszy zamieszanych w obyczajową aferę. Ujawniła ją młoda wrocławianka, która twierdziła, że przez dwa lata uprawiała seks z pracownikami tego posterunku. Pokazała swoje zdjęcia, zrobione podczas tych orgii: pozuje w bieliźnie, z pistoletem przy pasie.
„Studio fotograficzne” urządzili zaprzyjaźnieni funkcjonariusze. Oni też pozwolili jej na zabawy ze służbowym pistoletem. Już wiadomo, że przynajmniej w tej ostatniej kwestii młoda kobieta nie kłamała. Prokuratura ustaliła, że broń nie jest atrapą, a tłem dla pikantnych fotografii są pomieszczenia posterunku. Wszyscy policjanci posądzeni
o udział w tym procederze lub przynajmniej o świadomość tego, co się tam działo, wczoraj odebrali przydziałowe pistolety i legitymacje. Znów pracują.
Z dużej chmury...
Po opisaniu przez nas seksafery, w komisariacie przy ul. Kiełczowskiej komendant wojewódzki Andrzej Matejuk zawiesił dziewięciu policjantów. Dwóch ich przełożonych zwolnił. Od służby odsunięto tych, których dziewczyna wskazała jako swoich prześladowców lub świadków. Twierdziła, że była zmuszana do świadczenia usług seksualnych, biegała po alkohol, jeździła na patrole i na pikniki w ustronnych miejscach.

Konsekwencji za seksualne ekscesy swoich podwładnych nie ponieśli tylko naczelnik referatu kryminalnego aspirant Zbigniew Muskała (który nadal pracuje w sekskomisariacie) i komisarz Mariusz Zienkiewicz, dowódca oddziału prewencji, który został przeniesiony do komisariatu na Starym Mieście.
Sprawą ekscesów na Psim Polu zajęła się prokuratura. Dolnośląska policja rozpoczęła swoje wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne. Przez niemal cztery miesiące udało się ustalić jedynie to, że być może dziewczyna konfabulowała, jakoby zmuszano ją do seksu. Przyznała bowiem później, że sama do nich „lgnęła”. Ale i policjanci nie byli bez winy: pozwalali jej żeby fotografowała się w bieliźnie na komisariacie. I to ze służbową bronią!
– Biegli, do których się zwróciliśmy, wykluczyli, by na fotografiach przekazanych przez tę kobietę mogła widnieć atrapa broni. Oczywiste jest też to, że wnętrza, w jakich ją fotografowano, to policyjny posterunek na Psim Polu – ujawniła prokurator Małgorzata Klaus.
W świetle prawa przekazanie służbowej broni osobie nieupoważnionej to wykroczenie.
Z punktu widzenia policyjnego regulaminu organizowanie orgii na komisariacie to skandaliczny brak etyki.
– Zawieszeni funkcjonariusze wracają teraz do pracy. Bo minęły trzy miesiące od ich zawieszenia, czyli czas dopuszczany przepisami. Muszą z natury być przywróceni – mówi zastępca wojewódzkiego komendanta policji młodszy inspektor Mirosław Rybak. – Czy zasłużyli? Nie zostały im przedstawione zarzuty. Tak, sytuacja jest nieco kłopotliwa, a przywrócenie przed oczyszczeniem z podejrzeń dość kontrowersyjne, ale nie było innego wyjścia. Takie są wewnętrzne przepisy – dodaje.
Policjanci, jak obiecuje komendant, z pewnością nie wrócą do „swojego” komisariatu. Będą pracować przy biurkach. Nie będą mieli... kontaktów z petentami.
Policja czeka z orzeczeniem ewentualnej kary do chwili, kiedy o winie wypowie się prokuratura. Również zawieszeni czekali na zdecydowane działanie prokuratury i swoich przełożonych. Cały czas twierdzą, że są niewinni i padli ofiarą podstępu.

Pluszowe prawo też prawo

Marek Gieorgica z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji:

– To, że policjanci teraz wrócili do pracy, wcale nie znaczy, że są uznani za zupełnie niewinnych, a kara ich ominie. Sprawa nie przyschnie. Postępowanie dyscyplinarne musi być wobec tych funkcjonariuszy przeprowadzone. I nawet jeśli nie mają na koncie żadnego wykroczenia wobec kodeksu, mogą stracić pracę w policji z powodu nieetycznego zachowania.

Źle jest nie tylko we wrocławskiej policji
Dwa miesiące temu do aresztu trafiło siedmiu policjantów ze Świdnicy, którzy od 1997 r. współpracowali z niebezpiecznym gangiem. Jak twierdzi prokuratura, funkcjonariusze przekazywali bandytom informacje o prowadzonych dochodzeniach i akcjach planowanych przeciw grupie przestępczej. Dostarczali im też grafiki służby poszczególnych patroli oraz handlowali narkotykami. Przestępcy odwdzięczali się za informacje. Dawali im pieniądze. Oferowali też darmowe wizyty
w kontrolowanych przez gang agencjach towarzyskich.
Zajmujący się sprawą prokuratorzy od początku twierdzili, że przerażający jest fakt, iż w tak małej komendzie tak wielu policjantów i w dodatku przez tyle lat bezkarnie współpracowało z gangsterami. Małgorzata Stanny, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, jako przyczynę wskazywała wprost brak należytego nadzoru.
Wszyscy spodziewali się szybkich i radykalnych kroków. Pomylili się. Jak na razie w całej sprawie znaleziono tylko kozła ofiarnego. Brak należytego nadzoru nad podległymi policjantami zarzucono Dariuszowi Traczykowi, naczelnikowi sekcji kryminalnej. Tyle że Traczyk jest szefem kryminalnej od dwóch lat, a współpraca policjantów z gangsterami trwała od lat ośmiu. Został nim w tym samym czasie, kiedy w Świdnicy nastał nowy komendant powiatowy Krzysztof Kubek. Komendanta jednak nikt nie wini.

Zawiodła się, więc zaczęła sypać
Dwudziestoletnia wrocławianka, która wywołała całą seksaferę, przez dwa lata odwiedzała Komisariat Policji Wrocław Osiedle przy ul. Kiełczowskiej. Twierdzi, że była policyjną informatorką. Na dodatek mocno „zaprzyjaźnioną" z załogą posterunku.
Z policjantami była tak blisko, że uprawiała z nimi seks. Nagle – jak nam opowiedziała – poczuła wstyd i uznała, że jest wykorzystywana. Jej koledzy w mundurach zawiedli ją również dlatego, że przez dwa lata zwodzili ją obietnicami pracy w policji. Zirytowana poszła wprost do policyjnego Centralnego Biura Wewnętrznego, by poskarżyć się na swoich byłych znajomych. Tak rozpętał się skandal obyczajowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto