Powrót do Konga

Polska Miedź chce postawić na nogi gospodarkę Konga. Pomoc finansową w wysokości 40 mld zł obiecał też Bank Światowy

Program odbudowy kongijskiej gospodarki po zakończonej wojnie domowej przedstawił władzom lubińskiej spółki wiceminister spraw zagranicznych Henri Mova Sakanyi.
- To obopólny interes. Zarobi na tym i Kongo, i my – komentuje projekt umowy prezes Polskiej Miedzi Wiktor Błądek.
Wiceminister Henri Mova Sakanyi nie kryje, że władze tego kraju same sobie nie poradzą.
- Kiedyś byliśmy pierwszym na świecie producentem miedzi, dziś nasza roczna produkcja wynosi zaledwie 40 tys. ton. To tyle, ile KGHM produkuje w ciągu jednego dnia – mów Henri Mova Sakanyi.
Kongijczycy liczą, że Polska pomoże im wykształcić kadrę specjalistów, którzy będą mogli samodzielnie prowadzić przedsiębiorstwa i inwestycje.
Na razie bowiem muszą skorzystać z pomocy obcokrajowców. Odbudowa kombinatu przy złożu Kimpe przez KGHM będzie jednym z pierwszych takich przedsięwzięć.
Przypomnijmy, że chodzi o złoże, które jeszcze w niedawnej przeszłości było przedmiotem prokuratorskiego śledztwa. Chodziło o bardzo wysokie wypłaty dla pośredników.
- Anulowaliśmy wszystkie stare umowy, nowa jest zawarta z rządem, a nie z pośrednikami – zapewnia Andrzej Grudzień, szef projektu „Kongo” w KGHM.
Ściślej - stronami umowy są państwowy koncern Sodomico oraz należąca do KGHM spółka Kongo Sprl. I dotyczy ona dzierżawy praw do eksploatacji złoża Kimpe.
Oficjalne potwierdzenie tej transakcji ma do Polskiej Miedzi trafić w ciągu dwóch miesięcy. Już w przyszłym tygodniu władze miedziowej spółki podpiszą umowę z kanadyjską firmą Dynatec na kupno technologii do przeróbki kongijskiej rudy.
- Będzie ona przetwarzana metodą hydrometalurgiczną – dodał Andrzej Grudzień. – Mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku uda nam się wbić łopatę pod budowę nowego zakładu.
KGHM chce zakończyć eksploatację kongijskiego złoża w ciągu pięciu lat. Ruda będzie przerabiana na węglan kobaltu i siarczek miedzi. A te będą sprzedawane.