Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska Liga Gwiazd

Wojciech Koerber
Sukces polskich siatkarzy – wicemistrzostwo świata wywalczone w Japonii – może być kołem zamachowym dla całej dyscypliny. Szefowie Polskiej Ligi Siatkówki mogą bowiem zmienić nazwę rozgrywek na Polską ...

Sukces polskich siatkarzy – wicemistrzostwo świata wywalczone w Japonii – może być kołem zamachowym
dla całej dyscypliny. Szefowie Polskiej Ligi Siatkówki mogą bowiem zmienić nazwę rozgrywek
na Polską Ligę Gwiazd. Na naszych parkietach zobaczymy aż 10 medalistów mundialu.

Statystycznie rzecz biorąc, na zespół przypada jeden medalista. Nie oznacza to jednak, że gwiazdę mistrzostw świata zobaczymy także w barwach wrocławskiej Gwardii. Problem w tym, że te gwiazdy skupiły się w czterech zespołach: Jastrzębskim Węglu, PZU AZS-ie Olsztyn, Wkręt-Mecie AZS Częstochowa oraz BOT Skrze Bełchatów.
Tylko trzech zawodników ze srebrnej drużyny Raula Lozano podpisało kontrakty na najbliższy sezon za granicą. Michał Winiarski, ostatnio przyjmujący Skry Bełchatów, w wieku 23 lat postanowił związać się z włoskim Itas Diatec Trentino. Sebastian Świderski natomiast kolejny rok spędzi w RPA Perugia. Ciekawostką jest, że po zakończeniu rozgrywek Serie A Świder planuje zagrać w kilku spotkaniach I-ligowego GTPS-u Gorzów. Czy będą to jednak mecze o awans do PLS? Rozgrywający Łukasz Żygadło zmienił z kolei ligę turecką na rosyjską, w której będzie reprezentował Dynamo Kaliningrad.

Boscy chłopcy
Wśród ligowych potentatów prym wiodą Jastrzębski Węgiel i PZU AZS Olsztyn – zespoły mające w składzie po trzy polskie sreberka. Ekipa ze Śląska z pewnością nie musi się obawiać o grę blokiem. Pod siatką rządzą przecież Łukasz Kadziewicz i Daniel Pliński. Pierwszy ma za sobą występy w rosyjskim Gazpromie Surgut (sezon 2004/05), drugi poza krajem nie zarabiał. Dla kadry odkrył go dopiero Lozano. Przed kadencją Argentyńczyka, gdy reprezentanci zbierali się na letnich obozach, Pliński występował na plaży. W kolekcji ma już nawet trzy tytuły mistrza Polski zdobyte na piasku. Ten trzeci to atakujący Grzegorz Szymański. Wcześniej przez wiele lat występował pod Jasną Górą. Z częstochowskiego Pamapolu odchodził w niemiłej atmosferze, oskarżany wręcz o zdradę. Dodajmy, że opiekunem Jastrzębskiego Węgla jest jeszcze większa postać od trójki wymienionych – mistrz świata i olimpijski Ryszard Bosek.

Mózg, blok i przyjęcie
W Olsztynie mogą chodzić wyjątkowo dumni, bo mają najlepszego rozgrywającego MŚ – Pawła Zagumnego. To także mistrz świata (1997) i Europy (1996) juniorów, olimpijczyk z Atlanty i Aten. Kilka sezonów spędził w lidze włoskiej, ale jej gwiazdą nie został. Zagumny będzie mógł wystawiać piłki m.in. do środkowego Wojciecha Grzyba, ale wcześniej tę piłkę ktoś będzie mu musiał dostarczyć. Na przykład Michał Bąkiewicz.
W Częstochowie, gdzie od lat królują siatkówka i żużel, jest libero Piotr Gacek. W Bełchatowie natomiast zdecydował się pozostać Mariusz Wlazły. Nic dziwnego, w żeńskiej drużynie tego klubu gra jego małżonka. Drugi z możnych w Skrze to Piotr Gruszka. Ten ostatni? Chodzi o Bułgara Jewgienija Iwanowa, który Japonię opuścił z brązem. Zatem mamy dziewięciu polskich medalistów i jednego obcokrajowca. W lidze mistrzów świata z Brazylii wygląda to zupełnie inaczej. Tylko jeden uczestnik japońskich MŚ gra na co dzień we własnym kraju. Reszta stanowi o sile ligi włoskiej i greckiej.
Po mistrzostwach świata w 1974 roku popularność naszej ligi znacząco wzrosła. Teraz będzie pewnie podobnie, choć w takich miastach jak Olsztyn, Bełchatów czy Częstochowa od wielu lat nie mogą narzekać na brak widzów. A teraz zaczną pewnie narzekać na zbyt ciasne hale. We Wrocławiu za to od lat główkują, co zrobić, by do Orbity nie przychodzili wyłącznie znajomi królika. Jak na razie, recepty nie znaleziono. Najprostszą jest oczywiście zbudowanie zespołu gwarantującego sukces. Pytanie tylko – skąd wziąć na to pieniądze? •

* Sezon PLS rusza 16 grudnia. Zestaw par: Politechnika Warszawa – Gwardia Wrocław, Radom – Bełchatów, Bydgoszcz – Jastrzębski Węgiel, Olsztyn – Kędzierzyn, Częstochowa – Rzeszów.

Rzeź niewiniątek
Po niedzielnym finale z Brazylią wszyscy się cieszą, choć niektórzy czują niedosyt. – Z reguły my, trenerzy, jesteśmy surowi w swoich ocenach, ale Raulowi Lozano na pewno należałoby wystawić laurkę za całokształt – mówi wrocławski szkoleniowiec Maciej Jarosz. – Po pierwsze – zdobył medal, więc czapki z głów. Po drugie – sprawił, że ze słabymi przeciwnikami wygrywamy do zera. Za to też należą się brawa. Wreszcie, wygrał trzy bardzo trudne mecze. Z Rosją, Serbią i Czarnogórą oraz Bułgarią – wylicza Jarosz. Jednocześnie zaznacza, że w czasie spotkania z Brazylią zostały popełnione błędy.
– Jeśli Gacek miał skręconą nogę i nie mógł chodzić, to nie miał też prawa wyjść na parkiet. Stało się inaczej. I zawodnicy, zamiast grać, patrzyli na Gacka, co z nim. Konsekwencją była rzeź niewiniątek. Takie rozpoczęcie meczu pozostało, niestety, w głowach chłopaków. Albo inaczej – zespół tego meczu w ogóle nie rozpoczął.
To był błąd. Poza tym, jeśli później nie szło Wlazłemu i Świderskiemu, to trzeba było zrobić zmiany. Tymczasem Piotrek Gruszka wszedł tylko na moment, a Grzegorz Szymański w ogóle. Można też było brać czasy. Akurat tu Lozano nie wykorzystał wszystkiego, co mógł – kończy Jarosz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto