Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polki pokonały Holandię 3:1. Czas na Niemki. Barańska i Gajgał zdały egzamin

Wojciech Koerber
Holenderki przyjechały do Halle przemotywowane. Zdawały sobie bowiem sprawę, że kolejnej szansy na wywalczenie olimpijskich przepustek już nie dostaną. Dlaczego? Ano dlatego, że w rankingu Międzynarodowej Federacji ...

Holenderki przyjechały do Halle przemotywowane. Zdawały sobie bowiem sprawę, że kolejnej szansy na wywalczenie olimpijskich przepustek już nie dostaną. Dlaczego? Ano dlatego, że w rankingu Międzynarodowej Federacji Siatkówki (FIVB) zajmują dopiero dziesiątą lokatę. To zdecydowanie za nisko, by dostać się do majowego turnieju interkontynentalnego.
Warto nadmienić, że holenderska federacja starała się zrobić wszystko, a może jeszcze więcej, by dopchać swoją żeńską drużynę za wielki mur. Już w 2005 roku wdrożyła w życie program "Droga do Pekinu". W jego ramach wszystkie najlepsze zawodniczki skoszarowano w Amstelveen, gdzie miały się taplać we własnym sosie przez dwanaście miesięcy w roku. Tam grały jako zespół w lidze i tam trenowały pod kątem występów reprezentacyjnych. Zielone światło na rozjechanie się po Europie miały dostać po spełnieniu misji. Pytanie tylko, czy jest to misja możliwa.
Wczoraj w cenie był nie pomarańcz, a czerwień i biel. Pierwsza partia miała dość wyrównany przebieg, lecz tylko do pewnego momentu. Po bloku Anny Barańskiej zrobiło się 18:13 i takiej zaliczki Polki już nie oddały. Ba! Nawet ją powiększyły do ośmiu oczek (25:17). Za to w drugim secie posadziły swoich kibiców - jak to mają w zwyczaju - na huśtawce nastrojów. Prowadziły 10:6, by polec w pięciu kolejnych akcjach (10:11). Przegrywały 21:24, by obronić trzy piłki setowe, a po chwili wyjść na prowadzenie 25:24. W tym momencie Katarzyna Skowrońska posłała jednak zagrywkę w górną część taśmy. Próbowała jeszcze co prawda przepchnąć piłkę wzrokiem, podobnie jak pozostałe koleżanki, jednak już nic nie dało się zrobić. Dało się za to nieco później - przy stanie 30:28 zabawę na huśtawce zakończyła wreszcie atakiem po skosie Małgorzata Glinka. Ufff! 2:0 w setach.
Siatkarscy fachowcy nie bez przyczyny wprowadzili do obiegu powiedzenie "syndrom trzeciego seta". Rozluźnione Polki nie postawiły w nim kropki nad "i", za to rywalki postawiły twarde warunki. I rozbiły naszą ekipę 25:16. Na szczęście kobieta zmienną jest i kolejna odsłona okazała się ostatnią. Marco Bonitta skakał już z radości przy linii bocznej przy stanie 16:13. Skończyło się 25:20 w secie i 3:1 w meczu.
Polki postawiły więc pierwszy krok na drodze do Pekinu. Podróż jednak jeszcze daleka, a szlak można łatwo zgubić. Historia mówi jednak ciekawe rzeczy. Gdy tylko biało-czerwone dostawały się na igrzyska, to bez medalu nie wracały. Tak było w 1964 i 1968 roku, kiedy kończyliśmy olimpijskie boje na trzecim stopniu podium.
Dziś gramy z Niemkami (17.30, Eurosport).

Ania jest OK
Andrzej Niemczyk: Wejście w turniej rewelacyjne, postawa Ani Barańskiej i Kasi Gajgał również. Miałem obawy co do tej pierwszej, ale sprawdziła się. Zagrała OK. Dziś z Niemkami może być jednak trudniej. Wczoraj pokonały Turcję, są u siebie i są na fali. Turczynek też bym jeszcze nie skreślał. Komuś mogą zrobić krzywdę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto