Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po raz pierwszy IPN doprowadził do uroczystego pogrzebu ofiary stalinowskiego mordu sądowego

Katarzyna Kaczorowska
W imię ojczyzny, w imię brata Były między nimi zaledwie cztery lata różnicy. Tadeusz był starszy. Zginął pierwszy, w więzieniu na Mokotowie. Edwarda zastrzelono miesiąc później.

W imię ojczyzny, w imię brata
Były między nimi zaledwie cztery lata różnicy. Tadeusz był starszy. Zginął pierwszy, w więzieniu na Mokotowie. Edwarda zastrzelono miesiąc później. Gdzie pochowano Tadka, nie wiadomo do dziś. Edek po 54 latach od wykonania wyroku spocznie w rodzinnym grobie w Krakowie

Czy wtedy, 9 sierpnia 1952 roku, zdążył zobaczyć świt? Wyszedł z celi o trzeciej rano. Strzał padł z bliska. Kula przeszła przez potylicę i wyszła tuż nad oczodołem. Na protokole wykonania kary śmierci widnieje podpis lekarza. I ani słowa, że było to morderstwo. Według sprawdzonego wzoru, bo tak zabijali więźniów enkawudziści. Strzałem w tył głowy.
– Możliwe są trzy warianty tej zbrodni – mówi Krzysztof Szwagrzyk, historyk z wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, który 27 czerwca tego roku uczestniczył w ekshumacji zwłok Edwarda Cieśli, oficera Armii Krajowej. – Albo schodził po schodach, albo klęczał, albo leżał, być może ze związanymi rękami.
Pożegnalny list do rodziców nigdy do nich nie dotarł. Tak jak zegarek i 13 złotych i 90 groszy, które przepadły na rzecz Skarbu Państwa.
Mieszkali niedaleko Przeworska na Rzeszowszczyźnie. Ojciec miał gospodarstwo i zakład rymarski. I ambicję, by wykształcić synów. Tadek maturę zdał w 1938. Kiedy wybuchła wojna, był już po Dywizyjnym Kursie Podchorążych Rezerwy. Kurier na Węgry, aresztowany przez Niemców trafił do obozu w Oświęcimiu. Tutaj razem z rotmistrzem Witoldem Pileckim działał w konspiracji.
Edek najpierw rozprowadzał konspiracyjną prasę, potem był w oddziale dywersyjnym, wreszcie trafił do oddziału, który wykonywał wyroki na konfidentach i kolaborantach. W marcu 1944 skończył konspiracyjną podchorążówkę. Był najlepszy.
Kilka miesięcy później na Rzeszowszczyznę wkroczyła Armia Czerwona. Tadek był jeszcze w obozie w Oświęcimiu. Uciekł stamtąd w grudniu 1944. Ukrywał się do maja 1945. Edek ukrywał się już od roku. Przed NKWD. Kapitulacja Niemiec nie oznaczała dla nich końca wojny.

Koniec złudzeń
31 lipca 1944 r. w kwaterze komendy AK we Lwowie zarządzono odprawę. W budynku przy Kochanowskiego o godzinie 21 podczas spotkania z gen. Iwanowem miano omówić utworzenie polskiej dywizji. Przyszło 32 oficerów. Draża, Dragan Sotirović, Serb, który za udział w wyzwoleniu Lwowa dostał krzyż Virtuti Militari, tak wspominał to, co wtedy się wydarzyło:
„Dwóch pułkowników rosyjskich zaprasza nas do budynku szkolnego, tłumacząc, że w sztabie nie ma miejsca ani materiału kancelaryjnego. Jest nas 28 oficerów oraz 4 kobiety, co najlepsze było we Lwowie. Pierwszy raz głośno protestujemy, okazując podejrzenie. Na to jeden z pułkowników rosyjskich zwraca się do nas: „Co, panowie nie chcą walczyć przeciwko Niemcom?”.
– Co robić? – zwraca się do mnie „Szofer” (Feliks Maziarski).
– Nie mam wyboru, albo pójść, albo tutaj walczyć. Uważam jednak, że lepiej zostać. Mamy pod ręką swoich ludzi. Po chwili wahania „Szofer” domaga się od pułkownika słowa honoru, że nic nam się złego nie stanie. Pułkownik daje słowo honoru. (...) Przyjeżdżamy na miejsce. Wchodzimy na pierwsze piętro do sali, gdzie znajdują się stoły z materiałem kancelaryjnym. Na chwilę łudzimy się. Po 10 minutach jednak jakiś major zaprasza nas o piętro wyżej – do generała. Na schodach żołnierz przy żołnierzu z automatami. Złudzenie znika. Wchodzimy do jednej z sal, gdzie przyjmuje nas jakiś pułkownik, prosząc byśmy siadali według starszeństwa. Naraz pułkownik Szyrokoj wydobył pistolet i krzyknął „Ruki w wierch!”. W tej samej chwili runęli do sali uzbrojeni Rosjanie”. Draży udało się uciec z więzienia. Za San, na Rzeszowszczyznę. Tutaj, w maju 1945 roku, do jego oddziału dołączyli Tadek i Edek Cieśla.
2 maja Edek dowodził akcją rozbicia posterunku milicji w Markowej. Starszy brat brał udział w likwidacji szefa bezpieki w Przeworsku. Po walkach z Rosjanami w Gorzycach i Leżakowie zaczął im się palić grunt pod nogami. Tadek przedostał się do Niemiec, do amerykańskiej strefy okupacyjnej.
W Monachium został kierownikiem placówki informacyjno-wywiadowczej Biura Planowania 2. Korpusu Armii gen. Andersa. We wrześniu w Niemczech znalazł się też Edek. W obozie przejściowym w Murnau wystąpił z prośbą o wcielenie do 2. Korpusu we Włoszech. Chciał służyć w oddziałach spadochronowych lub broni pancernej. Ale kontakt nawiązał z nim oficer słynnej dwójki, polskiego wywiadu. Edek miał wrócić do Polski i organizować przerzut rodzin oficerów armii Andersa do Włoch. Nie zorganizował żadnego. Aresztowano go po przekroczeniu granicy, 16 stycznia ‘46. Tadek stawał na głowie, by ratować brata. Planował odbicie Edka z więzienia albo sądu. Nie odbił. Sam wpadł po przekroczeniu granicy. Na jego szczęście nikt go nie rozpoznał i kiedy w ‘46 ogłoszono amnestię, wyszedł z więzienia i uciekł do Monachium.
W ‘47 roku Wojskowy Sąd Rejonowy skazał Edka na karę śmierci. Po rewizji wyrok zamieniono na sześć lat. Dzięki amnestii z sześciu zrobiły się trzy. Z więzienia we Wronkach młodszy z Cieśli wyszedł na wolność 10 stycznia 1949 roku.

Tyle życia obok
Był młody, przystojny i pewnie chciał normalnie żyć. Jesienią ‘49 przyjechał do Wrocławia i zapisał się do Wyższej Szkoły Handlowej. I pisał do Tadka, do Monachium, o tym jak przedostać się do niego, na Zachód.
Rodziców odwiedzał rzadko. Barbara Tabak-Chamiec, wtedy mała Basia, pamięta ojca chrzestnego jak przez mgłę. – Miał w sobie tyle ciepła i dobroci. Bardzo kochał rodziców. I był bardzo związany z wujkiem Tadkiem – opowiada.
Miała dziewięć lat, kiedy zginął Edek. W rodzinie niewiele się o tym mówiło dzieciom. Czasy były takie, że lepiej było nie wiedzieć. – Ale odnalezienie jego grobu było bardzo ważne dla dziadziusia i babci, i mojej mamy – głos pani Barbary załamuje się. Po chwili wylicza pamiątki, jakie zostały po Edku. Listy z więzienia pisane kopiowym ołówkiem, już wyblakłe, trudne do odczytania. Ostatni datowany na 3 sierpnia 1952 roku, sześć dni przed śmiercią. Legitymacja studencka, książeczka wojskowa, pisma rodziców do prezydenta Bolesława Bieruta z prośbą o zastosowanie prawa łaski. I protokół wykonania kary śmierci.
– Żyliśmy poszukiwaniami jego grobu 54 lata. Aż do czerwca, kiedy pojechaliśmy na cmentarz do Opola na ekshumację. To było strasznie traumatyczne przeżycie. Nawet nie umiem opisać tego, co czułam, kiedy odkopano najpierw ciało pochowane na moim wujku, a potem wydobyto jego kości – pani Barbara płacze. Dla niej pogrzeb na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, we wtorek 3 października, będzie smutną uroczystością rodzinną. Nawet jeśli odbędzie się ona w asyście kompanii honorowej Wojska Polskiego.

Dla brata wszystko
Na przełomie listopada i grudnia 1949 roku dotarła do niego wiadomość o aresztowaniu Tadka, który z misją kurierską przedostał się do Polski. Teraz on stawał na głowie, by ratować brata. Zorganizował pięcioosobową grupę. – Plan był taki. Albo odbijemy Tadzika w Warszawie, w sądzie. Albo załatwimy mu adwokata, a na to potrzebne były pieniądze – wspomina Józef Kapusta sądzony razem z Edwardem Cieślą.
Do planu Edek wtajemniczył Pawła Szerediego. Węgra, dezertera z niemieckiej armii, który w czasie wojny ukrywał się koło Przeworska na Rzeszowszczyźnie, potem ożenił z Polką i wyjechał do Legnicy. – Szeredi był taksiarzem. Edek chciał, żeby jego taksówką wywieźć Tadka z sądu, jak będziemy uciekać. Ale na Węgrzech ogłoszono amnestię. I Szeredi pojechał do Warszawy, ale do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Ujawnił się i opowiedział wszystko o naszych planach – mówi pan Józef.
21 listopada 1950 roku Edek został aresztowany. W Opolu, w czasie akcji rekwizycyjnej. – Prosiłem go. Daj znać, jestem do dyspozycji. Ale on poszedł wtedy ze Żmurą, który miał nerwy całe w strzępach. To była kasjerka z domu towarowego z utargiem. Prowadzili ją za miasto. Tam mieli zabrać jej pieniądze i puścić wolno, ale Żmura nie wytrzymał. Zaczął ją szarpać na skwerku. Przestraszyła się, krzyczała. Pojawiła się milicja – wspomina Edward Pieczonka. Też sądzony razem z Edkiem.
Po aresztowaniu Cieśla początkowo nie przyznawał się do niczego. Ale po donosie Szerediego stało się jasne, że czeka go sąd. 28 lutego 1952 roku usłyszał wyrok – kara śmierci. Czy oskarżony chce coś powiedzieć?
Ci, którzy go wydali: kpt. Franciszek Pastuszka, por. Leon Szydłowski i ppor. Tadeusz Mastalerz usłyszeli wtedy: – Nie mam nic do powiedzenia.
Wyrok wykonano rok później. Edward Cieśla miał 29 lat. W 1994 roku przeprowadzono rewizję wyroku.

Czwarty, ale pierwszy
Edward Cieśla jest czwartą ofiarą stalinowskiego wymiaru sprawiedliwości ekshumowaną przez wrocławski oddział IPN. I pierwszą, która zostanie pochowana na cmentarzu.
Poszukiwania jego grobu były łamigłówką detektywistyczną. Drogą eliminacji wytypowano grób, w którym w 1981 roku pochowano pewnego mężczyznę. Krzysztof Szwagrzyk zwrócił się do jego rodziny o zgodę na ekshumację. Kiedy rozkopano grób, okazało się, że wieko trumny znajduje się na głębokości ok. 60 cm. Polska norma to 1,20 m. Po chwili odkopano szkielet mężczyzny z przestrzeloną czaszką i podkurczonymi nogami – nie zmieścił się do za małej trumny. Badania DNA po kilku nieudanych próbach potwierdziły, że to Edward Cieśla. Jego brat jest pochowany prawdopodobnie na Służewiu w Warszawie.
j „Lwowskie Spotkania”. Danuta B. Łomaczewska: Ułani jazłowieccy w walce.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto