MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pięciolatek stracił nogę w makabrycznym wypadku

Bernard Łętowski
( Właśnie ten ślimak, czyli element urządzenia do transportowania zboża , wciągnął, a potem zmiażdżył nogę chłopca - mówi aspirant sztabowy Grzegorz Mróz
( Właśnie ten ślimak, czyli element urządzenia do transportowania zboża , wciągnął, a potem zmiażdżył nogę chłopca - mówi aspirant sztabowy Grzegorz Mróz
Dzień po swoich piątych urodzinach Michał bawił się w pojemniku ze zbożem. Nie wiedział, że pod powierzchnią ziarna jest tzw. podajnik ślimakowy, urządzenie, które transportowało zboże do stodoły.

Dzień po swoich piątych urodzinach Michał bawił się w pojemniku ze zbożem. Nie wiedział, że pod powierzchnią ziarna jest tzw. podajnik ślimakowy, urządzenie, które transportowało zboże do stodoły. Maszyna wciągnęła jego nogę. Gdyby wujek nie wyłączył prądu, chłopiec zginąłby

Michał bawił się w prowizorycznym pojemniku na zboże, z którego ziarno tak zwanym ślimakiem było transportowane do stodoły. Ślimak to metalowa rura, w której kręci się wielka śruba. W ukrytą pod ziarnem końcówkę pracującego urządzenia malec włożył nogę. Śruba wciągnęła ponad 40 cm nogi, obdzierając ją ze skóry i mięśni.
Krzyk chłopca przywołał wujka, który wyłączył maszynę i wezwał pomoc.
Kiedy ratownicy przybyli na miejsce, okazało się, że dziecka nie można od razu przewieźć do szpitala.
– Maszyna zmiażdżyła malcowi nogę powyżej kolana i wciągnęła ją. Nie można było jej wyjąć – relacjonuje Grzegorz Cichewicz, pielęgniarz z bolesławieckiego pogotowia. – Strażacy pomagali nam odciąć kawałek ślimaka, żeby razem z częścią urządzenia przewieźć chłopca do szpitala. Gdybyśmy tam próbowali uwolnić nogę, chłopiec mógłby się wykrwawić.
Michał był cały czas przytomny, jak mówią ratownicy, bardzo cierpiał. Wtulił się w matkę, oboje nakryto kocem, aby osłonić ich przed iskrami, kiedy strażacy przecinali stal. Chłopca przewożono wraz z 60-centymetrową częścią maszyny.
– Po usunięciu opatrunków okazało się, że strażacy muszą rozciąć metalowe elementy na sali operacyjnej – mówi Jarosław Kuc, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii bolesławieckiego szpitala. – Spustoszenie, jakie sprawił ten wypadek, jest koszmarne nawet dla nas, lekarzy z dwudziestoletnim stażem. Można było tylko amputować nogę.
Chłopiec w stanie wstrząsu nadal przebywa na oddziale. Jest przytomny i zdaje sobie sprawę z tego, co się stało. Prosi, aby oddać mu nogę.
Lekarze nie podejmują się na razie przewidywania dalszego losu małego pacjenta.
Ojciec chłopca w chwili tragedii był w polu, zaś matka niedaleko bawiącego się dziecka. Oboje rodzice byli trzeźwi. Świadków przesłuchano.
Prokuratura bada sprawę. Decyzja o zarzutach, jakie będą postawione rodzicom, jeszcze nie zapadła. Może grozić im kara nawet do pięciu lat więzienia. Wszystko zależy od tego, czy tragedia zostanie uznana za nieumyślne spowodowanie kalectwa, czy też za narażenie Michałka na śmierć.

Nie pierwsza tragedia na wsi
Rok temu tragedia spotkała inne dziecko bawiące się na wsi. Dwuletni Emil z Milikowa wpadł do szamba pod podwórkowym wychodkiem. Bawił się, wszedł do toalety i załamały się deski. Chłopca udało się wyciągnąć z fekaliów. Jednak od wypadku do rozpoczęcia reanimacji upłynęło pół godziny. Drugie tyle trwała reanimacja. Chłopca odratowano niemal cudem. Matka w czasie wypadku zajmowała się młodszym bratem Emila. Prokuratura umorzyła śledztwo.
Emil miał wodogłowie wewnętrzne, niedowład wszystkich kończyn i przykurcz mięśni. Jedna czwarta mózgu była nieczynna wskutek niedotlenienia, miał też trwałe uszkodzenia kory mózgowej. Przeżył pół roku.

od 12 lat
Wideo

Bezpieczeństwo na drogach podczas weekendu i w Boże Ciało

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto