MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pazur do filmów

Anna Gabińska
Pierwszy krok w chmurach – Założenie Akademickiego Klubu Filmowego w czasie studiów. Nakręciłem wtedy mój pierwszy film, którego tytułu nie pamiętam. Całe przedsięwzięcie okazało się klęską.

Pierwszy krok w chmurach
– Założenie Akademickiego Klubu Filmowego w czasie studiów. Nakręciłem wtedy mój pierwszy film, którego tytułu nie pamiętam. Całe przedsięwzięcie okazało się klęską. Kolega, który obsługiwał kamerę nie dopilnował pazura chwytaka. To przez niego filmu nie da się oglądać. Przy każdej nadarzającej się okazji wypominam mu tę wpadkę.

Stawka większa niż życie...
– Batalia o debiut kinowy. Scenariusz do „W zawieszeniu” zacząłem pisać w 1982 roku. Rzecz była o AK-owcu, ukrywającym się przez pięć lat przed władzami stalinowskimi. Metafora czasów Solidarności była bardzo czytelna. Proponowano mi trochę inaczej poprowadzić akcję, w końcu powstał taki film, jak chciałem. Zwyciężyłem jak Hans Kloss.

Czas apokalipsy...
– Zaczął się i trwa – niestety. Po roku 1989 pojawili się producenci, którzy mało mają wspólnego z filmem. Chwalą się, że dają scenariusz do przeczytania 14-letniej córce i jeśli jej się spodoba, to film robią. Sklepikarz tak może postępować, a nie producent.

W tak pięknych okolicznościach przyrody...
– Gdy zaczynamy scenę i jest ładna pogoda, proszę Boga, żeby następnego dnia też taka była, bo inaczej tej sceny nie skończymy. Ale wieczorem mówię ekipie, że jeżeli pogoda nazajutrz się zepsuje, to będzie znaczyło, że pomysł był słaby i trzeba z niego zrezygnować. Kilka razy to się sprawdziło.

Filmowy zawrót głowy...
– Na każdym festiwalu filmowym. Wtedy staram się oglądać po trzy, cztery obrazy z różnych krajów. A prawdziwej rozkoszy doznałem podczas projekcji „Amelii” kilka lat temu w Monachium. Bardzo żałowałem, że sam jej nie nakręciłem ani nikt z moich kolegów.

Przeminęło z wiatrem...
– Mam całą szafkę scenariuszów, które kiedyś wydawały się ważne i potrzebne, a teraz już nie wróciłbym do nich. Ale niech sobie spokojnie czekają. Może jednak na coś się przydadzą.
d Wsiąść do pociągu byle jakiego...
– O nie, nic z tych rzeczy. Wszystko mam poukładane: spotkania, telefony, dzień pracy. Pracuję w zespole. Gdyby zdarzyła mi się jakaś obsuwa, wielu ludzi miałoby duże kłopoty. Nie mogę sobie na to pozwolić. W wakacje też nie mam takich spontanicznych ciągot.

Być albo nie być – oto jest pytanie...
– Być, z pewnością być. Ale nie za wszelką cenę. Telewizja i kolorowe pisma oszalały w kreowaniu jednodniowych bohaterów. W otrząsaniu z ich dyktatu pomagają mi spotkania z moimi profesorami polonistyki naszego uniwersytetu. Mają chłodne głowy i potrafią powiedzieć: nie, to nie jest geniusz. I za dwa lata się sprawdza.

Bo ja jestem, proszę pana na zakręcie...
– Obawiam się, że jestem jeszcze przed nim. Mam w zanadrzu dwa projekty, artystycznie bardzo udane. Większość ludzi zgadza się, że są wartościowe, ale muszę czekać na rozwój sytuacji. Jeśli nie wypali, będę musiał zastanowić się, co dalej chcę robić. Ale na razie jestem dobrej myśli.

Miłość Ci wszystko wybaczy...
– To moja żona. Spotkaliśmy się na studiach, wypatrzyłem ją w Ossolineum. Każdemu mężczyźnie polecam poszukiwanie kobiety życia w czytelniach. Potem jest z nią co robić. Już niebawem powinniśmy dostać medal od prezydenta Dutkiewicza, bo jesteśmy ze sobą prawie 30 lat.

Przepraszam, czy tu biją...
– Raczej: przepraszam, mam przyłożyć? Byłem kilkanaście lat temu z córką w górach. Na spacerze w Międzygórzu między pięknymi willami zaczepiło nas trzech pijanych facetów. Jeden chciał podstawić mi nogę. Uznałem, że znaleźliśmy się w dużym niebezpieczeństwie. Z drugiej strony bałem się, że przestraszę córkę – miała trzy lata. Ale skończyło się to tym, że w końcu trzymałem nogę gardle jednego z tych chamów. Pewna pani wtedy przystanęła i zaczęła biadolić: – Co się dzieje, o matko! Na to moja córka, zupełnie spokojnie odpowiedziała jej: – Ale widziała pani? Nie dość, że pijany, to jeszcze łysy. Do dziś jest to nasz ulubiony cytat rodzinny.

Na dobre i na złe...
– Rodzina. Z pracą, prezesami, firmami zawsze można się pożegnać, a rodzina trwa. I w radościach, i w sytuacjach kryzysowych. Czasem, oczywiście, krzyczę, że mam jej dosyć, ale wiem, że mogę na nich liczyć i odwrotnie.

Pamiętam Ciebie z tamtych lat...
– Zaskakują mnie moje koleżanki i moi koledzy z liceum. Ja ich pamiętam jako kumpli z klasy, a tymczasem oni wyrośli na wybitnych naukowców, poważne matki dzieciom... Na spotkaniu poklepuję ich i ciągnę na most w Legnicy, gdzie udawaliśmy, że to most w Avignon i piliśmy piwo. Krzyczę, że stetryczeli i namawiam, żeby pójść na ten most z piwem i czekać, aż nas policja z niego zdejmie.

Kobiety wolą twardzieli...
– I bardzo słusznie. Oczywiście nie tych w sensie macho i cham, tylko silnych psychicznie. Mężczyzna nie może być galaretą, marmoladą, ciągle płakać i przeżywać dramaty. Córce powtarzam, żeby uciekała od takiego od razu, zanim wpakuje jej się na plecy i będzie musiała nosić takiego garba całe życie. Poeci odpadają.

Jesteś idolem, wielbi Cię tłum...
– Zawsze sobie marzę, żeby zostać gwiazdą rocka. Gdybym miał choć odrobinę słuchu muzycznego, zaraz zostałbym szefem jakiegoś zespołu. Wyobrażam sobie, że staję na scenie przed 10-tysięczną publicznością, podnoszę ręce do góry, a publiczność wyje na całe gardło. Kiedyś kręciłem film dokumentalny o Jarocinie. Najsłynniejszy pisarz czy malarz nie przeżyje takiego przepływu energii między nim a swoimi odbiorcami.

Być mężczyzną...
– Trzeba być cierpliwym i spokojnym, bo to się przydaje w różnych sytuacjach. Na większość filmów musiałem czekać dwa, trzy lata. Czasem na przyszłą żonę przychodzi czekać i z dwie godziny. Trzeba też umieć przeczekać niepowodzenia bez rozdrapywania pępka i zamęczania najbliższych. Mężczyzna ma być podporą rodziny. To on zawsze powinien powiedzieć: damy radę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jan Machulski i jego role

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto