MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pasażerowie jeżdżący na trasie Świdnica-Wałbrzych podróżują w wielkim ścisku

Małgorzata Moczulska
Codziennie z linii 31 korzysta kilka tysięcy osób, teraz tłoczą się na przystankach, czekając na busa po kilkadziesiąt minut.
Codziennie z linii 31 korzysta kilka tysięcy osób, teraz tłoczą się na przystankach, czekając na busa po kilkadziesiąt minut.
Co najmniej do końca stycznia potrwa koszmar pasażerów linii 31. Ze 150 dziennych kursów zostało zaledwie 66. Na busa trzeba czekać nawet godzinę, a na podróż wczesnym rankiem i wieczorem nie ma co liczyć Rozkłady ...

Co najmniej do końca stycznia potrwa koszmar pasażerów linii 31. Ze 150 dziennych kursów zostało zaledwie 66. Na busa trzeba czekać nawet godzinę, a na podróż wczesnym rankiem i wieczorem nie ma co liczyć

Rozkłady jazdy w ogóle nie obowiązują – skarżą się pasażerowie. Mówią zdenerwowani, że kiedy przychodzą na przystanek, czekają na transport jak na zbawienie. Mają szczęście gdy podjedzie autobus, wtedy jest szansa, że zmieszczą się wszyscy. Jak nie, to trzeba czekać na następnego busa kolejne kilkadziesiąt minut. Ludzie się kłócą, pchają, jest nerwowo, bo każdy chce zdążyć do pracy albo do szkoły. Sytuację komplikuje fakt, że linia 31 jest jedynym środkiem komunikacji, jakim można dostać się ze Świdnicy do Wałbrzycha i z powrotem. Nie jeżdżą na tej trasie pociągi, ani autobusy PKS.

Górnik przegrał i wycofał się
Zamieszanie spowodowała firma Górnik, największy przewoźnik na tej linii. Z dnia na dzień musiała wycofać się z obsługi trasy i tym samym zniknęła też ponad połowa dziennych kursów. Firma od kilku lat procesowała się z Urzędem Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego o warunki koncesji. Urząd chciał odebrać ją firmie, bo zatrudniała podwykonawców. Sprawa trzy lata temu trafiła do sądu i niedawno zapadł prawomocny wyrok. Dla Górnika oznaczał utratę koncesji i dodatkowo zakaz ubiegania się o nią w najbliższych latach. W efekcie Górnik nie tylko z dnia na dzień wycofał się z obsługi linii, ale zwolnił też kierowców i zawiesił działalność przewozową.
– To, co się tu dzieje od kilku dni, to jakiś dramat – mówi Anna Janas, studentka ze Świdnicy. – Dojeżdżam do szkoły do Wałbrzycha i czasem jest tak, że ponad sto osób czeka na busa, który zabiera ich 30, a w dodatku na następny, który przyjeżdża za 40 minut, znów jest setka chętnych – dodaje. Opowiada, że czasem podróżni jadą ściśnięci jak śledzie w puszce. A to dlatego, że każdemu się spieszy, każdy prosi kierowcę, by zabrał jeszcze jego i tak w kółko, aż do momentu, gdy do busa nogi się już nie wciśnie. Dodatkowo jest zimno, więc stanie na przystanku przez kilkadziesiąt minut jest bardzo uciążliwe.
Każdego dnia do szkoły i do pracy linią 31 dojeżdża kilka tysięcy osób, które teraz muszą sobie jakoś radzić. Ostatnio na trasie pojawili się też dzicy przewoźnicy i ludzie korzystają z ich usług, by nie stać i nie marznąć na przystanku.

Będzie lepiej, tylko trzeba cierpliwości
Niestety, taka sytuacja potrwa do lutego, bo dopiero wtedy Urząd Marszałkowski wyłoni nowego przewoźnika. Urzędnicy marszałka wszczęli już procedurę, ale to trwa i do tego czasu ludzie muszą uzbroić się w cierpliwość.
– Procedury są długie, ale z pewnością wybierzemy ofertę, z której pasażerowie będą zadowoleni – obiecuje Wojciech Zdanowski, dyrektor wydziału transportu w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Piknik motocyklowy w Zduńskiej Woli

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto