Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto"dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły i wygrać pieniądze. |
To były ostatnie chwile gitarowego szaleństwa, które towarzyszyły nam od przeszło tygodnia. Ostatni występ był swego rodzaju piękną klamrą. Podobnie jak na pierwszym koncercie festiwalu mogliśmy zatopić się w dźwiękach muzyki flamenco pochodzących z Andaluzji. Tym razem na scenie pojawił się weteran tego gatunku - Paco de Lucia.
Wrocławska Hala Stulecia wypełniła się po brzegi, chwilę po godz. 18 na scenie pojawił się oczekiwany przez wszystkich wirtuoz gitary. Występ zaczął się od jego występu solowego. Przez kilkanaście minut Paco wprowadzał nas w świat przepięknej muzyki przemierzając gryf gitary, wydobywając z niego masę przepięknych dźwięków. Czasami jest tak, że muzycy posiadają wręcz genialną technikę, ale nie idą za tym żadne emocje. W tym przypadku było inaczej. Technika gry, jaką posiada ten artysta umożliwia wydobycie z instrumentu ognia, całej masy emocji i porywającej dynamiki.
Zobacz: Zdjęcia z koncertu Paco de Lucia w Hali Stulecia we Wrocławiu | |
Następnymi członkami zespołu, którzy dołączyli do słynnego gitarzysty to Piranha, grający na perkusji i trzej wokaliści Duquende, David de Jacoba i Farruco, który udzielał się też jako tancerz. Koncert podzielony był na dwie części. Pierwsza z nich należała zdecydowanie do gwiazdy wieczoru, która dała upust drzemiących w niej emocji.
Druga odsłona występu to spora dawka tańca, którego przecież nie mogło zabraknąć na prawdziwym koncercie flamenco. Farruco to jedyny tancerz występujący tego wieczoru. Publiczność była zachwycona jego koordynacją ruchową i emanującą z niego pasją do tańca. Podobnie jak w pierwszej części pojawiły się elementy wokalne. Uwielbiam to gardłowe śpiewanie pełne przeróżnych emocji. To się po prostu czuło.
Dla mnie zupełnie nowym elementem, jeśli chodzi o muzykę flamenco było pojawienie się w instrumentarium zespołu harmonijki ustnej, na której grał Antonio Serrano, udzielający się także na klawiszach. Muszę szczerze powiedzieć, że był to bardzo ciekawy zabieg wprowadzający specyficzny klimat.
Po ostatnim numerze, publiczność bijąc chyba decybelowy rekord Guinnessa przywołała niekwestionowanego "króla flamenco" ponownie na scenę. Jedyna rzecz, do której można mieć zastrzeżenia to akustyka Hali Stulecia, która nie jest najlepsza i obiór koncertu w dużej mierze zależy od miejsca, w którym się siedzi. Nie pozostaje nic innego, jak poczekać na następną edycję festiwalu. Ja już nie mogę się doczekać.
Czytaj też:
- Rakabo: Muzyka to mój tlen
- Stefan Grasse Trio w Mleczarni: Gorące rytmy jesienną porą [foto]
- Cracow Guitar Quartet: muzyczna podróż w czasie [foto]
Losowanie grup Euro 2012 po wrocławsku | Andrzejki we Wrocławiu 2011 | Wrocław: Sylwester 2011 | Konkurs na zdjęcia z wrocławskiego zoo |
**
**
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?