MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pacjenci marzną w szpitalu im. Babińskiego, bo budynek jest przeznaczony na sprzedaż

Anna Waszkiewicz, Anna Gabińska
FOT. paweł relikowski – W życiu nie spodziewałabym się, że zmarznę w szpitalu – mówi Barbara Mossakowska. – Współczuję pacjentom, którzy są przykuci do łóżek i nie mogą wstać, żeby się rozgrzać.
FOT. paweł relikowski – W życiu nie spodziewałabym się, że zmarznę w szpitalu – mówi Barbara Mossakowska. – Współczuję pacjentom, którzy są przykuci do łóżek i nie mogą wstać, żeby się rozgrzać.
Klinika w szalikach Okna pozatykane gazetami, pacjenci w swetrach, wiatr hulający w łazience. To zimowy dzień w szpitalu przy pl. Jana Pawła II. Wszystko dlatego, że dyrektor nie poprosił o pieniądze na remont W ...

Klinika w szalikach
Okna pozatykane gazetami, pacjenci w swetrach, wiatr hulający w łazience. To zimowy dzień w szpitalu przy pl. Jana Pawła II. Wszystko dlatego, że dyrektor nie poprosił o pieniądze na remont

W ubiegłym roku radni miejscy zadecydowali, że szpital im. Babińskiego do 2007 roku zostanie zlikwidowany. Jego oddziały będą przeniesione m.in. do placówek: im. Falkiewicza przy ul. Warszawskiej i do im. Korczaka przy al. Kasprowicza. Budynki po wysiedlonym szpitalu zostaną wystawione na sprzedaż. Jednak ciągle przyjmowani są w nim pacjenci.
Barbara Mossakowska trafiła do niego kilka dni temu. Leży na oddziale chorób wewnętrznych. Zdaniem lekarzy powinna spędzić tam jeszcze tydzień. Kobieta nie jest jednak pewna, czy tyle wytrzyma. Na sali panuje przerażające zimno. Pani Basia leży w łóżku, w piżamie, rajstopach, grubych skarpetach, szlafroku, swetrze i szaliku. Obok niej pacjentka po wylewie jest opatulona kocem i ręcznikami. Po same uszy.
– Pielęgniarki i lekarze są tu naprawdę bardzo mili, starają się jak mogą – chwali personel kobieta. – Co z tego, jeśli nie mogę wstać z łóżka i ciągle mi zimno.
W windzie spotkaliśmy studentów medycyny. Ledwo można było na nich zobaczyć lekarskie fartuchy. Jedna dziewczyna miała pod nim golf, a na wierzchu gruby sweter góralski.
– W takich warunkach spędzę tu najwyżej jeszcze jedną noc, bo boję się, że dostanę zapalenia płuc – mówi Mossakowska. – W czwartek odwiedzili mnie goście z Niemiec. Długo nie posiedzieli przy moim łóżku i ani na chwilę nie zdjęli kurtek. W końcu zaproponowali, byśmy poszli rozmawiać na korytarz. Tam nie ma okien, więc nie będzie tak zimno.

Likwidują, więc zimno
W nocy z czwartku na piątek w szpitalu dodatkowo nie grzały kaloryfery. Nie było też ciepłej wody. Awarię ogrzewania udało się usunąć dopiero rano. Ale pacjentom w południe dalej było zimno. Głównie przez nieszczelne okna.
– Staramy się na własną rękę ocieplać sale – tłumaczy Małgorzata Miller, zastępca ordynatora oddziału chorób wewnętrznych szpitala. – W zeszłym roku naprawialiśmy okna i zakładaliśmy żaluzje.
Pracownicy szpitala głośno mówią między sobą, że wymiany okien nie będzie, ponieważ placówka przeznaczona jest do likwidacji.
– Dyrektor nie zgłaszał nam potrzeby dofinansowania remontu – mówi Anna Szejda z urzędu marszałkowskiego. – Jeżeli byłaby taka prośba, marszałek na pewno by ją rozważył. Sam nie jest w stanie chodzić po szpitalach i osobiście sprawdzać temperatury – dodaje.
O tym, czy marszałek zdecydowałby się na przeznaczenie pieniędzy na remont, Szejda nie chce rozmawiać. – Ciężko jest gdybać – kwituje.
Dyrektor szpitala im. Babińskiego uważa, że sale wychłodziły się po nocnej awarii i w ciągu kilku godzin temperatura wróci do normy.
– Przecież na salach jest więcej niż 10 stopni Celsjusza – mówi dyrektor Krzysztof Staśkiewicz. – Jak jest potrzeba, dogrzewamy sale elektrycznymi grzejnikami – zapewnia.
Dodał, że przeszłości szpital składał marszałkowi wnioski w sprawie sfinansowania remontu, ale nie było odzewu. W sytuacji przed likwidacją nie widzi sensu składania kolejnych.

Barbara Mossakowska trafiła do szpitala kilka dni temu. Leży na oddziale chorób wewnętrznych. Zdaniem lekarzy, powinna spędzić tam jeszcze tydzień. Kobieta nie jest jednak pewna, czy tyle wytrzyma. Na sali panuje przerażające zimno. Pani Basia leży w łóżku w piżamie, rajstopach, grubych skarpetach, szlafroku, swetrze i szaliku. Obok niej pacjentka po wylewie jest opatulona kocem i ręcznikami. Po same uszy.
Na korytarzu cieplej
– Pielęgniarki i lekarze są tu naprawdę bardzo mili, starają się jak mogą – chwali personel kobieta. – Co z tego, jeśli nie mogę wstać z łóżka i ciągle mi zimno.
W windzie spotkaliśmy studentów medycyny. Ledwo można było na nich zobaczyć lekarskie fartuchy. Jedna dziewczyna miała pod nim golf, a na wierzchu gruby sweter góralski.
– W takich warunkach spędzę tu najwyżej jeszcze jedną noc, bo boję się, że dostanę zapalenia płuc – mówi Mossakowska. – W czwartek odwiedzili mnie goście z Niemiec. Długo nie posiedzieli przy moim łóżku i ani na chwilę nie zdjęli kurtek. W końcu zaproponowali, byśmy poszli rozmawiać na korytarz. Tam nie ma okien, więc nie będzie tak zimno.
W nocy z czwartku na piątek w szpitalu dodatkowo nie grzały kaloryfery. Nie było też ciepłej wody. Awarię ogrzewania udało się usunąć dopiero rano. Ale pacjentom w południe dalej było zimno. Głównie przez nieszczelne okna.
– Staramy się na własną rękę ocieplać sale – tłumaczy Małgorzata Miller, zastępca ordynatora oddziału chorób wewnętrznych szpitala. – W zeszłym roku naprawialiśmy okna i zakładaliśmy żaluzje.
Pracownicy szpitala głośno mówią między sobą, że wymiany okien nie będzie, ponieważ placówka przeznaczona jest do likwidacji.
Nie prosił o pieniądze
– Dyrektor nie zgłaszał nam potrzeby dofinansowania remontu – mówi Anna Szejda z urzędu marszałkowskiego. – Jeżeli byłaby taka prośba, marszałek na pewno by ją rozważył. Sam nie jest w stanie chodzić po szpitalach i osobiście sprawdzać temperatury – dodaje. O tym, czy marszałek zdecydowałby się na przeznaczenie pieniędzy na remont, Szejda nie chce rozmawiać. – Ciężko jest gdybać – kwituje.
Dyrektor szpitala im. Babińskiego uważa, że sale wychłodziły się po nocnej awarii i w ciągu kilku godzin temperatura wróci do normy.
– Przecież w salach jest więcej niż 10 stopni Celsjusza – mówi dyrektor Krzysztof Staśkiewicz. – Jak jest potrzeba, dogrzewamy sale elektrycznymi grzejnikami – zapewnia.
Dodał, że w przeszłości szpital składał marszałkowi wnioski w sprawie sfinansowania remontu, ale nie było odzewu. W sytuacji przed likwidacją nie widzi sensu wysyłania kolejnych.

• Sprawdziliśmy, jak wyglądała wczoraj sytuacja w innych szpitalach. W kolejowym, wojskowym, im. Mikulicza-Radeckiego przy ul. Poniatowskiego oraz im. Marciniaka na Traugutta nie było problemu z temperaturą na sali.

Komentarz
Anna Waszkiewicz
W szpitalu im. Babińskiego leżą przede wszystkim starsi ludzie. Powinna im zostać zapewniona szczególnie troskliwa opieka. To karygodne. Jeśli budynki szpitala nie nadają się już do użytku należałoby jak najszybciej przenieść pacjentów do innych ośrodków. Argument, że nie opłaca się już przeprowadzać żadnych remontów, nie zwalnia nikogo z obowiązku zapewnienia pacjentom godnych warunków leczenia.

Małgorzata Sadowy-Piątek, rzecznik praw pacjenta
W szpitalach temperatura powinna być wyższa niż w mieszkaniu. Pacjenci większość dnia spędzają w łóżku, są ubrani w piżamy. Jeżeli szpital ma podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, a ten ma na pewno, musi spełniać stawiane mu wymagania. Nieważne jest to, że ma zostać zlikwidowany za niecałe dwa lata. Do tej pory nie miałam sygnału o sytuacji, która panuje w placówce im. Babińskiego. Na pewno się nią zajmę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polska kadra w ośrodku w Hanowerze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto