Okradli kasę Volkswagena

LEGNICA

Ten przekręt nie miał prawa się udać. A jednak... Bezgraniczna naiwność urzędników skarbowych z Lubina i wrocławskich bankowców umożliwiła dwóm mieszkańcom Żagania przejęcie niemal 68 milionów złotych, które powinny trafić na konto polkowickiego Volkswagena. Czy była to tylko urzędnicza beztroska? Śledztwo trwa.

Pomysłodawca skoku na wielką kasę, Paweł K., postanowił skorzystać z wiedzy o podatkach zdobytej podczas pracy w żarskim Urzędzie Skarbowym. Zorientował się, że urzędników gubi rutyna, a w procedurach jest luka związana ze sposobem, w jaki skarbówka zwraca eksporterom podatek VAT.

- Nie było to trudne. Polkowickiego Volkswagena wybrałem, bo to wielka firma z czołówki rankingu “Rzeczpospolitej”, która 100 procent produkcji (silniki) eksportuje. Z tego powodu urzędy skarbowe zwracają tej firmie VAT, który idzie w dziesiątki milionów miesięcznie. Wystarczyło przekonać urzędników, że firma zmieniła konto... - tłumaczył legnickiemu prokuratorowi pomysłodawca przekrętu.

Dowód z ogłoszenia

Na wspólnika skoku na miliony Paweł K. wybrał kolegę, właściciela zakładu fotograficznego w Żarach, Jarosława J. To on, pod fałszywym nazwiskiem, miał odegrać rolę prezesa polkowickiego zakładu VW i otworzyć nowe konto bankowe firmy, którego byłby dysponentem.

To także okazało się nadzwyczaj proste. Ledwie 600 złotych kosztował dowód osobisty zgubiony przez pechowca z Wrocławia, kupiony za pośrednictwem... gazetowego ogłoszenia. Wystarczyło przekleić zdjęcie, by z takim papierem nie budzić podejrzeń u bankowców.

Reszta, w tym akt notarialny Volkswagena i konieczne dokumenty skarbowe (m.in. zgłoszenie aktualizacyjne NIP-2, informujące o zmianie na funkcji prezesa VW i otwarciu konta w innym banku), to sprytne wykorzystanie możliwości komputera.

Także właściciel zakładu pieczątkarskiego w Lubsku, u którego przestępcy wyrobili potrzebne pieczątki firmowe VW (w tym prezesa), nie zadawał zbędnych pytań...

Zaszaleli w Berlinie

Oszuści nie mieli kłopotów z otwarciem “nowego” konta dla polkowickiej firmy we wrocławskim banku BPH PBK S.A. (prawdziwe, VW ma w BRE Banku). Właśnie to konto wskazali lubińskim urzędnikom skarbowym. W kwietniu br. zaczęły wpływać na nie pieniądze, razem niemal 68 milionów zł.
Alarm podniosła jedna z pracownic księgowości VW zaniepokojona brakiem VAT-owskich przelewów. Bankowcy i urzędnicy skarbowi zorientowali się, że padli ofiarą kanciarzy. Fałszywe konto zostało zablokowane, ale... było trochę za późno. Żarscy spryciarze ponad 20 milionów przelali na swoje prywatne konto internetowe w PKO BP, a wyposażeni w kartę bankomatową, ruszyli na podbój Berlina (podjęli euro za blisko 2,5 mln zł).

Dolce vita trwało krótko. Oszuści ujęci przez policję ze szczegółami opowiedzieli historię skoku na konto. Prokuratorowi zaproponowali dobrowolne (bez procesu) poddanie się karze. Akt oskarżenia jest już w sądzie, ale...

Podejrzana naiwność

- Śledztwo trwa. Są wątpliwości, czy ktoś przestępcom nie pomógł. Niby wszystko było zgodne z przepisami, ale ta historia jeży włos - mówi szef wydziału śledczego legnickiej prokuratury okręgowej Jarosław Fatyga.

- Trudno nam przyjąć tak daleko posuniętą naiwność i lekkomyślność urzędników. Zwłaszcza skarbowych - dodaje rzecznik prokuratury Leonard Michalak.

Dyrektorka lubińskiego urzędu skarbowego musiała zmienić pracę. Krzywdy nie ma, trafiła do finansów w biurze zarządu KGHM.