Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odszedł człowiek, który stworzył Turów

Michał Lizak
Prezes Zbigniew Kamiński - piękna karta z historii Turowa fot. wojtek  wilczyński
Prezes Zbigniew Kamiński - piękna karta z historii Turowa fot. wojtek wilczyński
Zbigniewa Kamińskiego poznałem, gdy jego Turów walczył o awans do ekstraklasy. Już na pierwszy rzut oka widać było, że to człowiek, który zawsze wie, czego chce i ma swoją wizję, jak tego dokonać.

Zbigniewa Kamińskiego poznałem, gdy jego Turów walczył o awans do ekstraklasy. Już na pierwszy rzut oka widać było, że to człowiek, który zawsze wie, czego chce i ma swoją wizję, jak tego dokonać. Był urodzony do rządzenia, ale też słuchał innych. Nie lubił klakierów i ludzi, którzy zmieniali zdanie niczym chorągiewka na wietrze. Zawsze chciał mieć jasną sytuację - u niego nie było miejsca na żadne kombinacje. "Trzeba powiedzieć sobie jasno - po górniczemu: robimy tak i tak. Nic innego mnie nie interesuje" - podkreślał, gdy jego rozmówca miał kłopot z jasnym przedstawieniem sprawy.

Potrafił docenić krytykę. Sprawiał wrażenie silnego mężczyzny, któremu wszystko po prostu musi się udać.
Nawet gdy się nie udawało, jak w przypadku pierwszej walki o awans do ekstraklasy z AZS-em Koszalin (Turów przegrał finał 2:3 prowadząc 2:0), nie załamywał rąk. Wyciągał wnioski i działał dalej.
Nie kreował się na wielkiego znawcę koszykówki. Potrafił powiedzieć bez ogródek, że "wybierać to może koparki do kopalni - bo o tym wie praktycznie wszystko - a nie zawodowych koszykarzy".
Ulubieńcem mediów stał się po awansie zespołu do ekstraklasy, gdy barwnie i bez ogródek mówił o wielkich planach. Na przykład o castingu na nowego szefa klubu. "Doszliśmy do momentu, gdy potrzebujemy już fachowców, znających się na rzeczy. Bo dla nas - ludzi kopalni - zawodowy sport to zbyt wysoka półka" - mówił otwarcie, bez ogródek. Takich słów nigdy nie wypowiedział żaden inny prezes klubu, który okazał się najlepszy w I lidze.
Nie odszedł z klubu od razu. Najpierw - w ligowym debiucie - wywalczył czwarte miesjce w lidze. Gdy rok później zespół wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań (7. miejsce) wziął całą odpowiedzialność na siebie i ściągnął do Zgorzelca menedżera z Anwilu Włocławek - Arkadiusza Krygiera. Już po niespełna roku razem świętowali wicemistrzostwo Polski a jesienią cieszyli się z sukcesów na arenie miedzynarodowej. Jeszcze trzy dni przed śmiercią oglądał w Libercu cenne zwycięstwo z rosyjskim Uniksem Kazań.
W piątek późnym wieczorem zmarł na zawał, niemal na rękach reanimującego go syna. Miał zaledwie 57 lat.

Pogrzeb Zbigniewa Kamińskiego odbędzie się jutro (środa, godz. 14.30)na cmentarzu w Zgorzelcu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto