MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Odarci ze złudzeń

Michał Lizak
W Erze Śląsku potrzebne są zmiany personalne, bo ten zespół, bez prawdziwego lidera, nic wielkiego nie osiągnie. Im szybciej do nich dojdzie, tym większe są szanse na to, że jeszcze w tym sezonie wrocławska ekipa będzie ...

W Erze Śląsku potrzebne są zmiany personalne, bo ten zespół, bez prawdziwego lidera, nic wielkiego nie osiągnie. Im szybciej do nich dojdzie, tym większe są szanse na to, że jeszcze w tym sezonie wrocławska ekipa będzie biła się o finał

Czy w zespole będą zmiany kadrowe? Wszystko zależy od decyzji trenera Tomasza Jankowskiego – tak na konferencji prasowej po ogłoszeniu podpisania umowy sponsorskiej z siecią komórkową Era mówił prezes wrocławskiego klubu Piotr Waśniewski.Minął miesiąc, a o wzmocnieniu drużyny wciąż nic nie słychać. Jeśli po kompromitującym pogromie we Włocławku, w którym słaby Anwil rozbił w pył wrocławian, szkoleniowiec Ery Śląska uważa, że zmiany nie są potrzebne, to sam powinien być zmieniony. Bo nic nie wskazuje na to, że z tej mąki może być jeszcze chleb...
Bez lidera
Koszykówka jest grą zespołową, ale bez indywidualności, bez liderów, nie da się w tym sporcie wiele zdziałać. Takim liderem we Wrocławiu miał być Dominik Tomczyk. Szefowie klubu zdecydowali się na podjęcie sporego ryzyka. W okresie przygotowawczym Tomczyk imponował dyspozycją, a inni gracze dzięki jego obecności prezentowali się o niebo lepiej. Więcej swobody miał Kevin Fletcher, w roli zmiennika doskonale funkcjonował Denis Korszuk. Ryzyko jednak – jak na razie – się nie opłaciło. Dominik jest kontuzjowany. Można liczyć, że wróci do gry i do formy z początku sezonu i do końca ligowej rywalizacji nie będzie miał już problemów zdrowotnych. Można, ale teraz wiemy, że ryzyko jest jeszcze większe. – Zdaję sobie sprawę, że każdy uraz może dla mnie oznaczać koniec kariery – szczerze przyznaje sam zawodnik. Czy w takim wypadku los całego zespołu może zależeć od Dominika? Na pewno nie.
Wybitne nieporozumienie
Liderem miał być Dante Swanson. Miał, ale nie jest. I nie ma się co oszukiwać, że będzie. Amerykanin zatracił swój największy atut – szybkość, która pozwalała mu wygrywać większość pojedynków jeden na jednego. Ogranicza to możliwości gry wrocławian w ataku. W obronie wielkim wirtuozem nie był, nie jest i nie będzie. Przed meczem trudno oszacować, czy Swanson zaliczy kilkanaście punktów i będzie świetnie prowadził grę, czy też znajdzie się w cieniu własnych rezerwowych. Jest nieprzewidywalny. Na to można pozwolić młodemu Kamilowi Chanasowi (bo nie w każdym meczu będzie rzucał po 20 punktów), ale nie zagranicznej gwieździe. Dante raczej nie zrobi już wielkiej furory we Wrocławiu. To w tej chwili pierwszy kandydat do odstrzału.
Kolejnym graczem, którego losy się ważą, jest Ante Kapov. Chorwat błysnął w kilku meczach, ale i na niego trudno liczyć w każdym pojedynku. Gdy trafi pierwszy rzut, gdy wyjdzie mu kilka dobrych akcji, jest wartościowym graczem, który może ciągnąć wynik. Gdy źle zacznie, robi błąd za błędem. Nie jest ani wybitnym strzelcem, ani wybitnym obrońcą. W tym zespole jest za to wybitnym nieporozumieniem.
Dziura pod koszem
We Włocławku poznaliśmy też prawdziwą wartość naszych graczy podkoszowych. Zespół Anwilu nie ma środkowego. Z Huberta Radkego często śmieją się nawet kibice we Włocławku. Włocławski zespół testuje kolejnych silnych graczy – teraz na testy przyjechał Brent Scott. Śląsk tego nie potrafił wykorzystać. Silny jak tur Fletcher uciekał na obwód, unikał walki i zamiast zdominować obie tablice, dostosował się do poziomu rywala. Z nim jednak klub się nie pożegna (choć ponoć Amerykanin sam chciałby przenieść się do innego zespołu), bo nie ma go kim zastąpić.
Ryan Randle naprawdę bardzo chciał, ale on potrzebuje czasu na dojście do formy. Facet, który waży 20-25 kilogramów więcej niż w poprzednim sezonie i ma do tego problemy z kolanami, musi się nauczyć grać ze swoim nowym ciałem. Wszyscy o tym w Śląsku wiedzieli, podpisując z nim kontrakt, więc szczerze mówiąc, do niego trudno mieć wielkie pretensje. Faktem jest, że wrocławski zespół potrzebuje pod koszem o wiele więcej, niż w tej chwili może dać Ryan.
Srdjan Lalić? Walka to w koszykówce wiele, ale nie wszystko. I Serb – czy to się komuś podoba, czy nie – pewnego poziomu nie przeskoczy. On też raczej długo miejsca w Śląsku nie zagrzeje.
Nie mogą więcej
Co czeka wrocławski zespół? Zmiany kadrowe – pozyskanie 2-3 kluczowych graczy (potrzeba prowadzącego grę, egzekutora z dystansu i zawodnika pod kosz, ale do pierwszej piątki, a nie zapchajdziurę) – póki jest jeszcze na to czas, albo popadnięcie w pełną przeciętność i korekta planów, według których Era Śląsk „może więcej”. Bo już nie może. Mogą zdarzyć się udane spotkania, nawet wybitne mecze, ale o finale w tym składzie i z taką grą trzeba po prostu zapomnieć.
Można też liczyć na cud, ozdrowienie Tomczyka i dalszy ciąg sezonu bez jego kontuzji. Tyle że taki plan jest tak dalece oparty na „chciejstwie”, a nie na realnych przesłankach, że trudno liczyć na jego zrealizowanie.
Najgorszy jest jednak scenariusz, w którym wszyscy schowają głowy w piasek i będę udawali, że we Włocławku nic się nie stało. Stało się. I to coś o wiele gorszego niż tylko przegrany mecz. Kibice Śląska, dziennikarze, a nawet sami gracze wrocławskiego klubu zostali odarci ze złudzeń. We Wrocławiu nie ma już wielkiego Śląska – nawet w skali naszego kraju. Kiedy znowu będzie? Bez zmian – nieprędko...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto