MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Od reggae do hip-hopu

Michał Raińczuk
Odtwarzanie płyt już od dawna jest sztuką Gramofony i płyty winylowe – tylko od wyobraźni didżeja zależy, co z nimi zrobi Wszystko zaczęło się w latach 60. na Jamajce.

Odtwarzanie płyt już od dawna jest sztuką

Gramofony i płyty winylowe – tylko od wyobraźni didżeja zależy, co z nimi zrobi

Wszystko zaczęło się w latach 60. na Jamajce. To tam słowo didżej nabrało znaczenia, które pozostało przy nim po dziś dzień. Wraz ze wzrastającą popularnością reggae, a potem dubu, coraz większym zainteresowaniem cieszyły się sound systemy, swego rodzaju jamajskie dyskoteki, podczas których za muzykę odpowiadał właśnie didżej, a za rozgrzewające publiczność nawijanie – MC.
Z czasem tradycyjne gramofony stawały się coraz bardziej nowoczesne. Jednocześnie brzmienia reggae, wraz z jamajskimi emigrantami, zaczęły przenikać do Stanów Zjednoczonych. Z gadek jamajskich MC stopniowo wyklarował się rap, rozwijający się głównie w czarnych dzielnicach Nowego Jorku. Tymczasem didżeje szlifowali własne umiejętności, sprawiając, że korzystanie z gramofonu i płyty winylowej już dawno przestało ograniczać się do odtworzenia ulubionego przeboju. Prekursorzy hip-hopu zmieniali rytmikę oryginalnych utworów, a w połowie lat 70. po raz pierwszy pojawiło się popularne obecnie skreczowanie, czyli wydobywanie charakterystycznych trzasków z płyty przy pomocy palców didżeja, kontrolującego ruchy poruszającego się winylowego krążka. Rewolucją okazało się wejście na rynek samplerów, urządzeń pozwalających skopiować i przetwarzać dowolne dźwięki.
Lata 80. to w Anglii początki muzyki klubowej, nierozłącznie związanej z didżejami. Z przebojów disco o odpowiednio podkręconym rytmie wykluł się house, pierwsze kroki stawiało electro, niesamowitą popularność zdobywała niezależna scena taneczna rave, potem przyszedł czas na jungle, drum’n’bass, trip-hop.
Prawdziwy boom przypadł na pierwszą połowę lat 90., kiedy podkręcający tempo do granic możliwości didżeje wyparli z klubów zespoły grające na żywych instrumentach, a Europę porwała fala imprez techno. Prasa rozpisywała się o powrocie do prymitywnej transowości, a coraz więcej wcześniej anonimowych didżejów zdobywało popularność i status przypisane do tej pory gwiazdom muzyki popowej. Granie w klubach, choć dobrze płatne i cieszące się olbrzymim wzięciem, już nie wystarczało. Sławę zdobywali ci, którzy jednocześnie produkowali muzykę i wydawali płyty. Chemical Brothers czy Fatboy Slim, największe chyba gwiazdy wyrosłe z brytyjskiej sceny klubowej, z podziemia płynnie przedostały się do mainstreamu, niejednokrotnie umieszczając swoje single na szczytach list przebojów. Nagle, co nie do końca jest żartem, co druga nowo poznana osoba okazywała się didżejem.
Epoka techno łupanego odeszła już w zapomnienie, ale nie didżeje, którzy technikę posługiwania się swoim sprzętem grającym opanowali do perfekcji. Na określenie tego, co robią najlepsi, ukuto nawet specjalny termin – turntablism. Jak zwał, tak zwał, jedno jest pewne – didżej od lat nie kojarzy się już z rutyniarzem, który odtwarza średniej klasy przeboje na weselnej potańcówce. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto