Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O Walonach, Festung Breslau i palcu Fredry słów kilka...

WroTA
WroTA
Jest we Wrocławiu takie miejsce, gdzie łączą się ze sobą losy Francuzów, mieszkańców oblężonego przez Sowietów Wrocławia i Aleksandra Fredry.

Historia kościoła

Kościół pod wezwaniem św. Maurycego przy ulicy Traugutta powstał najprawdopodobniej w latach 30. XIII wieku. Jego początki związane są z grupą Walonów, którzy przybyli do Wrocławia z terenów dzisiejszej Francji najprawdopodobniej około 1177 roku. Osiedlili się za murami miasta przed bramą Oławską. Początkowo nie mieli swojego kościoła i najprawdopodobniej byli związani z parafią św. Wojciecha.

Pierwsze wzmianki o kościele św. Maurycego pochodzą dopiero z 1226 roku. XIII wieczny kościół był najprawdopodobniej niewielką budowlą drewnianą, ale już w roku 1268 doszło do poświęcenia nowego, murowanego budynku. Przez następne stulecia kościół był ośrodkiem kultu religijnego nie tylko dla Walonów, ale także dla zamieszkałych w pobliskich wsiach Polaków.

Nietrudno zauważyć, że obecny wygląd kościoła nie ma za wiele wspólnego z gotyckim pierwowzorem. Swój obecny charakter budowla nabierała od mniej więcej XVIII wieku, kiedy to w roku 1723 rozebrano starą wieże i postawiono nową w stylu barokowym, zwieńczoną kopułą podobną do obecnej. Do wielkiej przebudowy kościoła doszło w latach 1897-1899 - nabrał on wtedy kształtów, które znamy: zburzono stare prezbiterium, a na jego miejscu zbudowano transept oraz nowe wielobocznie zamknięte prezbiterium. Jedyną pozostałość średniowiecznego kościoła znajdziemy w północnej kaplicy. Do naszych czasów zachowało się tam sklepienie krzyżowo-żebrowe.

Witraże w kościele sw. Maurycego


W czasie oblężenia Wrocławia przez wojska sowieckie kościół św. Maurycego nie doznał uszkodzeń. Pierwsze poważniejsze zniszczenia odniósł 31 III 1945 roku (Wielka Sobota). Natomiast dwa dni później, większość kościoła spłonęła. Zmusiło to ówczesnego proboszcza, Paula Peikerta, do przeprowadzki na Sępolno. Po zakończeniu walk kościół nie nadawał się do odprawiania nabożeństw. Został zniszczony w około 60 proc., dlatego rolę kościoła parafialnego pełniła tymczasowo pobliska parafia pod wezwaniem Trójcy Świętej. W nim to właśnie ksiądz Peikert odprawił pierwszą powojenną msze świętą (8 VI 945).

Do lipca 1946 roku w parafii współistniały obok siebie dwa żywioły polski i niemiecki. Ksiądz Peikert działał w jednej parafii z księżmi polskimi, sprawując posługę duszpasterską dla ludności niemieckiej. 10 lipca 1946 ostatecznie opuścił parafię i udał się do Westfalii.

Festung Breslau

W sierpniu 1932 roku parafianie powitali nowego proboszcza kościoła św. Maurycego - Paula Peikerta, rodowitego Dolnoślązaka, człowieka pracowitego i zasłużonego dla kościoła. Nowy proboszcz zastał parafię w świetnym stanie. Poprzednicy odremontowali kościół i wyposażyli go. Peikertowi nie pozostało nic innego, jak kontynuować dzieło poprzedników. W efekcie doprowadził do budowy kościoła filialnego pod wezwaniem św. Józefa przy ulicy Krakowskiej 44. W roku 1933 w oparciu o fundusze parafii ksiądz Peikert zakupił srebrne naczynia liturgiczne opatrzone napisami okolicznościowymi (część z nich jest obecnie używana podczas większych uroczystości).

Okres probostwa Peikerta przypadł także na czas drugiej wojny światowej. Był to czas wzmożonej pracy duszpasterskiej. Do Wrocławia od 1943 zaczęli przybywać uciekinierzy z bombardowanych miast zachodnich Niemiec. Największą tragedią dla miasta był jednak rok 1945. W początkach lutego 1945 we Wrocławiu pozostało ok. 200 tys. cywilów i 35 księży katolickich. W czasie Festung Breslau proboszcz był jedynym kapłanem w parafii. Przytłoczony licznymi obowiązkami duszpasterskimi, znalazł czas na pisanie dziennika, w którym przedstawił obraz miasta w czasie oblężenia.

Współczesne wnętrze kościoła


"Kronika dni oblężenia" została wydana po wojnie. Po dziś dzień jest jednym z najciekawszych źródeł z czasów Festung Breslau. Dzięki pracy Peikerta można odtworzyć obraz zniszczeń wojennych dzień po dniu.

Kciuk Fredry

19 lipca 1876 roku sprowadzono ciało Aleksandra hrabiego Fredry ze Lwowa do Rudek Fredrowskich(obecnie Ukraina), gdzie w krypcie miejscowego kościoła został pochowany. Gdy władzę nad Rudkami przejęli sowieci, postanowili wyrzucić ciało hrabiego z cynowej trumny i tą sprzedać na złom. Zmumifikowane ciało Fredry wylądowało na posadzce.

W 1970 roku kaplicę odwiedził prof. Bogdan Zakrzewski, znakomity fredrolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ukrainiec, który wpuścił profesora do kościoła, zapytał go, czy chciałby mieć jakąś pamiątkę z wizyty. Zanim Zakrzewski zdążył odpowiedzieć „przewodnik” oderwał zwłokom Fredry kciuk prawej ręki i wręczył gościowi.
Po powrocie do Polski profesor zabiegał przez długie lata w różnych kościołach o przyjęcie kciuka pisarza. Dopiero w 1989 roku ówczesny proboszcz kościoła św. Maurycego zgodził się przyjąć szczątki Fredry. Kciuk został umieszczony w miedzianym puzderku z różą na wierzchu, wyściełanym wewnątrz czerwonym suknem. Tak zabezpieczony palec włożono do wnęki w południowej ścianie kościoła. Do otworu w murze wsunięto także pisemne poświadczenie prof. Zakrzewskiego, opatrzone pieczęcią parafialną. Wnękę zabezpieczono marmurową płytą na której wyryto napis "Pamięci Aleksandra Fredry".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto