Rozmowa z Wojciechem Kamińskim, trenerem koszykarzy BOT Turowa Zgorzelec
• Miał być medal – jest siódma lokata. Czuje się Pan przegrany po odpadnięciu Turowa w ćwierćfinale play-off?
– Na pewno tak. Cele były bardzo ambitne, a nam nie udało się ich zrealizować. Tylle tylko, że ja uważam, iż zawsze trzeba celować wysoko. Zabrakło nam niewiele – dwóch zwycięstw.
• Myśli Pan o konkretnych meczach?
– Było ich wiele. Polonia w Warszawie, Czarni Słupsk w Zgorzelcu, Astoria na wyjeździe – wszystkie te pojedynki można było wygrać i nasza sytuacja byłaby diametralnie inna. A tak trzeba było grać z Anwilem...
• Przychodząc do Zgorzelca był Pan pewny, że uda się awansować do półfinału?
– W tym zawodzie to niczego nie można być pewnym. Przyszedłem w trakcie sezonu, a jeśli dochodzi do zmiany szkoleniowca w takiej sytuacji, to nigdy nie jest dobrze. Były podstawy, by myśleć o półfinale czy medalu. Przyjeżdżając do Zgorzelca znałem wszystkich zawodników, ale nie ze wszystkimi wcześniej pracowałem. Co do niektórych zmieniłem swoja opinię. Poza tym mieliśmy trochę problemów – m.in. z rozgrywającymi. Wiele małych elementów przesądziło o tym, że sezon skończył sie tak, jak się skończył.
• Jakie błędy popełniono w Zgorzelcu?
– Nie chcę rozmawiać o błędach, oceniać kogokolwiek, bo tylko jak ktoś nic nie robi, to ich nie popełnia. Niech klub rozliczają dziennikarze czy kibice. Ja nie chcę.
• Turów – jako drużyna – zawiódł. A czy byli w Pana zespole koszykarze, o których można powiedzieć, że nie zawiedli?
– Musiałbym się głeboko zastanowić (śmiech). Tak naprawdę to jednak nikogo nie wyróżnię, bo koszykówka to sport zespołowy – wygrywają i przegrywają wszyscy razem. Zawodzą także.
• Liczy Pan na dalszą pracę w tym klubie?
– To już leży w gestii prezesów i zarządu. Teraz klub ma się przekształcić w sportową spółkę akcyjną i to jest najważniejsze. A co będzie – zobaczymy.
• Nie odpowiedział Pan jednak na pytanie.
– Jeśli będą spełnione pewne warunki, które w tym roku trochę mi przeszkadzały, to na pewno tak.
• Jakie to warunki?
– Odpowiem inaczej. Jeśli zostanę, to na pewno sam będę dobierał graczy, decydował o składzie i brał za to pełną odpowiedzialność. Wtedy na pewno nie dojdzie do sytuacji, w której przed najważniejszym meczem sezonu ktoś odwala mi jakieś numery.
• A w tym sezonie tak było?
– Bez komentarza. Co było to już historia i nie ma sensu do niej wracać.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?